Reklama

Katarzyna Pawlak: Gdyby nie choroba, byłaby dziś znaną aktorką

Zagrała tylko jedną główną rolę - będąc jeszcze studentką, wystąpiła w "Romansie z intruzem" Waldemara Podgórskiego (1984). Świetnie zapowiadającą się karierę przerwała choroba - stwardnienie rozsiane, w wyniku którego obchodząca w czwartek 60. urodziny Katarzyna Pawlak została sparaliżowana. "Zasługuje na wielkie uznanie" - taką opinię wystawił jej artystyczny opiekun i wychowawca w szkole, profesor Jan Machulski.

Zagrała  tylko jedną główną rolę - będąc jeszcze studentką, wystąpiła w "Romansie z intruzem" Waldemara Podgórskiego (1984). Świetnie zapowiadającą się karierę przerwała choroba - stwardnienie rozsiane, w wyniku którego obchodząca w czwartek 60. urodziny Katarzyna Pawlak została sparaliżowana.  "Zasługuje na wielkie uznanie" - taką opinię wystawił jej artystyczny opiekun i wychowawca w szkole, profesor Jan Machulski.
Katarzyna Pawlak w filmie "Inna" (1976) /archiwum Filmu /Agencja FORUM

Zapowiadała się na świetną pianistkę, wybrała jednak aktorstwo. Zanim bez problemu zdała egzaminy do Szkoły Filmowej w rodzinnej Łodzi, zagrała w młodzieżowym serialu "Siedem stron świata" oraz dwóch fabułach: "Innej" i "Ptaki ptakom". Na studiach była na roku m.in. Adrianną Biedrzyńską, Darią Trafankowską, Zbigniewem Zamachowskim, Wojciechem Malajkatem i Piotrem Polkiem

Wczesna przygodę z kinem zawdzięczała szkole muzycznej, do której uczęszczała.

"Często wpadali do nas filmowcy i wybierali uczniów do filmów dziecięcych i seriali. Wtedy nie było castingów, po prostu przychodzili do klasy i pokazywali palcem 'ty, ty i ty'. Za każdym razem jakoś się załapałam. Po raz pierwszy, gdy miałam osiem lat, u pana Różewicza. Kto wie, może zagrałabym nawet Nel w 'Pustyni i w puszczy', ale akurat nie było mnie w szkole" - Pawlak opowiadała "Gazecie Wyborczej".

I dodawała: "Granie przychodziło mi bardzo łatwo, tak jakbym oddychała. A przecież nikt nie zastanawia się nad tym, jak oddycha. Od początku wiedziałam, że będę aktorką".

Reklama

Aktorską karierę przerwała jednak choroba.

"Zostałam sparaliżowana, nie wiedziałam, co się stało, zupełna dezorientacja. Musiałam na rok przerwać naukę, nie poddałam się jednak i skończyłam szkołę z wyróżnieniem" - opowiadała w "Na żywo". Lekarze zdiagnozowali u niej stwardnienie rozsiane.
Po rehabilitacji aktorka odzyskała jednak siły, dokończyła studia oraz wróciła na kinowy ekran.

Rola w wojennym "Romansie z intruzem", w którym wcieliła się w narzeczoną polskiego porucznika, sprawiła, że Pawlak pojawiła się na okładce magazynu "Film". Fotos z produkcji Waldemara Podgórskiego przedstawiał radosną 23-latkę w futrzanej czapce. Okazało się, że była to jej ostatnia główna rola.

"Miałam wiele propozycji, gdyby nie choroba, pewnie grałabym nadal" - mówiła po latach magazynowi "Na żywo".

Pawlak próbowała innych zajęć - przez pewien czas pracowała w telewizji, prowadząc krótko "Koncert życzeń", była też dziennikarką Radia Łódź, w którym miała audycję na żywo "Radio nocą". "Przez kilka lat prowadziłam też autorskie audycje radiowe, zapraszałam gwiazdy, mój dom zawsze pełen był gości" - opowiadała Pawlak, dodając nie było to "spełnienie marzeń".

"Ciągle wierzyłam, że będę aktorką. Ale byłam w takim stanie, że nawet kiedy pojawiały się propozycje, musiałam odmawiać" - wspominała.

O tym, jak wygląda teraz jej życie, dowiedzieliśmy się kilka lat temu z reportażu Malgorzaty Kozerawskiej zamieszczonym w "Gazecie Wyborczej".

"Samodzielnie może unieść do ust małą butelkę z sokiem, który popija. Trzeba ją karmić, a i to nie jest łatwe, bo w ogóle nie ma apetytu. Waży mniej niż 30 kilo, jest bardzo osłabiona. Mówi z trudem cichym głosem, krótkimi zdaniami. Nie ma nawet siły, by wytrzymać przeniesienie na wózek. Ostatnie lata spędziła głównie w łóżku. Prawie nikt jej nie odwiedza, nie może czytać, bo ledwo widzi" - relacjonowała Małgorzata Kozerawska z łódzkiego oddziału "Wyborczej".

"Śliczna, utalentowana dziewczyna. Gdyby nie choroba, byłaby dziś znaną aktorką. Odwiedziłem ją w szpitalu, siedzieliśmy w parku, a ona powtarzała 'zobaczysz, ja z tego wyjdę'. Próbowała wszystkiego, co możliwe: radiestezja, akupunktura, bioenergoterapia, mikroelementy. Pojechała nawet do Izraela, skąd przywiozła lekarstwo, które nieomal jej nie zabiło. Była w niej taka wola walki. Odrzucała laskę, przewracała się, kaleczyła, podnosiła i szła dalej" - wspominał ją dziennikarz Paweł Jędras.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Pawlak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy