Reklama

Kalina Jędrusik: Kobieta samotna

Artystka, prowokatorka, skandalistka. Niezaprzeczalny symbol seksu lat 60. Dziś Kalina Jędrusik obchodziłaby 85 urodziny.

Ucieczka do wielkiego świata

Kalina Jędrusik urodziła się 5 lutego 1930 roku w Gnaszynie (obecnie dzielnica Częstochowy). Była jednym z trojga dzieci przedwojennego senatora, Henryka Jędrusika. Jako dziecko była uczennicą zdolną, jednak niezbyt pilną, wykazywała jednak niezwykłe zdolności artystyczne - pięknie śpiewała i tańczyła.

Maturę zdała dzięki ojcu, który ze szkoły dla pracujących przeniósł ją do liceum. Po zdaniu egzaminu dojrzałości Jędrusik wyjechała do Krakowa, gdzie rozpoczęła naukę w szkole teatralnej PWSA (obecnie PWST), studiując m.in. ze Zbigniewem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą. Po ukończeniu studiów przeniosła się do Gdańska i rozpoczęła pracę w Teatrze Wybrzeże. Zadebiutowała rolą Katii w spektaklu "Barbarzyńcy".

Reklama

Nie zagrzała jednak miejsca w Gdańsku zbyt długo. To w Warszawie toczyło się bowiem prawdziwe życie artystyczne, więc Kalina - wraz ze swoim ówczesnym mężem, Stanisławem Dygatem - przeniosła się do stolicy. Tam dostała swoją szansę - współpracowała z kilkoma prestiżowymi teatrami, m.in. Narodowym, Współczesnym i Komedia.

Do jej najlepszych ról z tego okresu trzeba zaliczyć tę w "Poskromieniu złośnicy" Zbigniewa Bogdańskiego oraz w "Zamku ze Szwecji" Andrzeja Łapickiego.

Uwodzicielka na małym ekranie

O piękną Jędrusik szybko upomniała się telewizja - jej debiutem na małym ekranie była rola egipskiej królowej w "Cezarze i Kleopatrze" Gustawa Holoubka w 1956 roku. W kolejnych latach wystąpiła również w "Scenach z życia Holly Golightly" w reżyserii Kazimierza Kutza, "Idach marcowych" Jerzego Gruzy oraz zagrała tytułową kreację w "Pięknej Helenie".

Najbardziej płodnym czasem w jej telewizyjnej karierze okazał się rok 1960 - nagrała wtedy pierwsze utwory dla Radiowego Studia Piosenki i pojawiła się w kultowym dziś telewizyjnym kabarecie Starszych Panów.

Początkowo piękna dziewczyna miała stanowić tło dla głównych wątków skeczy, kreując postać nie do końca określoną, lirycznie wyśpiewującą fragmenty tekstu. Jędrusik miała być sobą - eteryczną dziewczyną z innego świata. Jednak z biegiem czasu jej obecność stawała się nieodłącznym elementem kabaretu, stając się znakiem rozpoznawczym formacji.

"Miała być (...) dziewczyną (później damą) z piosenką. (...) Ale z biegiem czasu tajemnicza dziewczyna przeobraziła się w równie niezwykłą i fascynującą, choć konkretnie nazwaną już postać: Kalinę. (...)" - pisano o niej w "Kinie". O ogromnej popularność jaką wówczas cieszyła się Jędrusik, świadczyć może zdobycie przez nią nagrody Złotej Maski w plebiscycie "Expressu Wieczorowego" dla najpopularniejszego aktora telewizyjnego.

Jędrusik była seksbombą na miarę swoich czasów, zatem jej kolejne role wzbudzały mnóstwo kontrowersji. Jej aktorskie emploi stanowiły głównie postaci młodych, uwodzicielskich kobiet, którym nie oprze się żaden mężczyzna. Aktorka nie miała żadnych oporów w manifestowaniu swojej kobiecości, za co znienawidziło ją mnóstwo pań, których mężowie skrycie wdychali do ponętnej dziewczyny.

Między innymi z tego powodu jej telewizyjna kariera skończyła się dość szybko. Jędrusik na małym ekranie pojawiała się wciąż tylko w Kabarecie Starszych Panów, gdyż Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski nie zgodzili się na jej wykluczenie.

Gwiazda kina

Jędrusik nie czekała jednak długo na kolejną szansę. Już w 1957 r. zadebiutowała na dużym ekranie w małej, lecz pamiętnej roli mieszkanki hotelu robotniczego w filmie Tadeusza Chmielewskiego "Ewa chce spać". Jędrusik okazała się świetną aktorką komediową, z wielką ekspresją i wdziękiem wcielającą się w każdą rolę. Twórcy szaleli na jej punkcie, zatem wszystkich kreacji filmowych, stworzonych przez artystkę, nie sposób wymienić.

Najbardziej zapadały w pamięć jej role w "Lekarstwie na miłość" Jana Batorego, "Upale" Kazimierza Kutza oraz "Dzięciole" Jerzego Gruzy. Występowała również w adaptacjach prozy swojego męża, Stanisława Dygata, m.in. w "Jowicie" w reżyserii Janusza Morgensterna.

"Zagrała tu kobietę piękną i pociągającą, chociaż właściwie cały czas pozostaje bierna, jakby oddawała ekran na wyłączny użytek partnerów. Tymczasem właśnie ona koncentruje uwagę, wnosi erotyczny niepokój, buduje zmysłowe napięcie" - pisało o niej "Kino".

Pomimo wielu ról Jędrusik nie czuła jednak, że jej potencjał został w pełni wykorzystany. "Nie chciano mnie, nie umiano wykorzystać mojej zdolności i urody" - stwierdziła w jednym z ostatnich wywiadów. Choć w latach 70. nie było już dla niej tak wielu propozycji jak kiedyś, to właśnie wtedy została dostrzeżona przez Andrzej Wajdę. W jego "Ziemi obiecanej" wcieliła się w postać Lucy Zukerowej.

"(...) Jędrusik przedstawiła ją z wielką ekspresją, często ze świadomym przerysowaniem. (...) Trafnie zdołała rozłożyć akcenty dramatyczne, budując nastrój potęgującego się zagrożenia. (...) Traktując rolę bardzo emocjonalnie, wielki nacisk położyła także na pogłębienie psychiki tej jednoznacznej w założeniach postaci" - pisał "Film". Jędrusik udało się tym samym stworzyć postać, której istnienie na ekranie nie opierało się już tylko na młodzieńczej witalności i czarze niezwykłej urody.

Artystka zniknęła jednak z ekranu na kilka lat, po czym powróciła w filmach: "Młyn Levina" czy "Jezioro Bodeńskie" Janusza Zaorskiego. Jej ostatnie filmowe role to kreacje w "Ferdydurke" Jerzego Skolimowskiego, i "Podwójnym życiu Weroniki" Krzysztofa Kieślowskiego.

Kobieta wyzwolona

Życie osobiste Jędrusik było tak burzliwe, że mogłoby stać się fabułą jednego z filmów, w których grała. Z powodu niezwykłej urody, którą podkreślała w odważny sposób, oraz bezpruderyjnego zachowania, uznawana była za symbol seksu.

"Kalina wyglądała wtedy jak świeżo wypieczona bułeczka; z obfitym biustem sięgającym niemal po zęby i oczami młodej sowy. Mówiąc nieco po staroświecku, była ponętna. Ale jej seks był z modelu, który dopiero miał nadejść" - mówił o niej Kazimierz Kutz, który poznał Jędrusik na planie filmu "Kanał", gdzie pełnił funkcję drugiego reżysera. Młodej aktorki ostatecznie nie zaangażowano ze względu na to, że jej uroda nie pasowała do tamtejszych realiów.

Mężczyźni nie potrafili oprzeć się jej czarowi, a ona wykorzystywała to, kreując się na wampa. Nie do końca wiadomo jednak, czy był to prawdziwy wizerunek, czy tylko tak chciano ją postrzegać. "Była strasznie staroświecka" - stwierdził Kutz.

Największym przełomem w jej artystycznym i prywatnym życiu okazało się poznanie wspomnianego już Stanisława Dygata. Jędrusik pracowała wówczas jako aktorka Teatru Wybrzeże, wybitny pisarz natomiast pełnił w nim funkcję kierownika literackiego sceny. Mężczyzna starszy o 16 lat bez pamięci zakochał się w młodej dziewczynie. Obserwował ją na scenie, kupował kwiaty.

"Staś wyłowił mnie z morza i byłam jego złotą rybką" - mówiła o początkach związku Jędrusik. Dygat rozstał się z żoną, z którą wychował 9-letnią córkę, i ożenił z nową wybranką. "Byli najwspanialszym i najniezwyklejszym małżeństwem, jakie znam. I przede wszystkim najautentyczniejszym, bo bez grama obłudy i kłamstwa" - mówił Kutz. - "Nie znałem bardziej kochającej, dbającej o siebie pary niż Staś i Kalina".

Po przeprowadzce do Warszawy prowadzili dom otwarty. Kłębiło się w nim zawsze mnóstwo gości: intelektualistów, aktorów - cała śmietanka artystyczna stolicy schodziła się do Dygatów. Kalina Jędrusik doskonale czuła się w takim środowisku, sama stając się jedną z największych skandalistek ówczesnej bohemy warszawskiej.

Jej liczne romanse, akceptowane przez męża, który uważał, że jego żona potrzebuje ciągłych inspiracji i nowych doznań, przeszły do historii. Wszystko, co robiła Jędrusik, aprobował jej partner. Przyzwalał na to, by szukała przygód w ramionach przygodnych kochanków, którzy niejednokrotnie pojawiali się pod ich wspólnym dachem.

"Gdyby ona była panienką na poczcie przyklejającą znaczki, to być może nie byłyby jej potrzebne takie fascynacje. Kalina jest wielką aktorką i potrzebne jej są niezwykłe, cudowne momenty. Ona kocha cudowne przeżywanie i proszę nie wtrącać się do naszego małżeństwa" - mówi Dygat.

Smutny koniec

Kalina Jędrusik miała jednak skryte głęboko sekrety. Kiedy związała się z Dygatem, zaszła w ciążę - urodziła córeczkę, która jednak zmarła wkrótce po urodzeniu. To wydarzenie niewątpliwie odcisnęło piętno na dalszym życiu artystki.

Być może to właśnie przez to tak bardzo parła do przodu, rozpaczliwie czerpiąc z życia garściami, rzucając się w wir erotycznych przygód. Uwielbiała podkreślać swoją kobiecość, zwłaszcza po ciężkiej operacji, która na zawsze pozbawiała ją nadziei na to, że kiedykolwiek zostanie matką. "Czuła, że nie jest w sposób naturalny kobietą i jakby grała tę kobiecość" - twierdziła Agnieszka Osiecka.

Nie potrafiła nawiązać kontaktu z córką męża z poprzedniego związku. Jak wspominała po latach Magda Dygat, kłótnie i wzajemne oskarżenia były na porządku dziennym. "Myślę, że ojciec przez te wszystkie lata przyzwyczaił się do jej stanów i humorów. Byli ze sobą w jakiś sposób silnie związani" - twierdziła.

Kolejny cios spadł na artystkę w 1978 r., kiedy to Dygat zmarł na zawał serca. Jędrusik przeszła wówczas wielką przemianę - wyciszyła się i nawróciła. Zaprzestała hucznych imprez, odcięła się od starych przyjaciół.

Znacznie bardziej od towarzystwa ludzi wolała zwierzęta, choć z powodu ostrej astmy powinna unikać jakiegokolwiek z nimi kontaktu.

Nie chciała jednak słuchać zaleceń lekarzy, terapię podjęła dopiero na początku lat 90. po ostrym ataku choroby. Nie zrezygnowała jednak z opieki nad liczną gromadą czworonogów. Kolejny atak przyszedł 7 sierpnia 1991 roku i niestety okazał się śmiertelny.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kalina Jędrusik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy