Reklama

Juliusz Machulski o aferze Rywina

Od piątku, 28 lutego, na ekranach polskich kin gości najnowsza komedia Juliusza Machulskiego, "Superprodukcja". Film jest satyrą na polskie środowisko filmowe, ale w obliczu wydarzeń ostatnich tygodni, związanych z tzw. aferą Rywingate, komedia nabrała nowego wydźwięku. "Zawód producenta filmowego już nie brzmi dumnie" - powiedział reżyser filmu w wywiadzie dla INTERIA.PL.

Juliusza Machulskiego najbardziej zaskoczył ogrom calej afery.

"Zaskoczył mnie ogrom tego wszystkiego i sposób, w jaki rzeczywistość z tym tematem i z tą aferą Rywina się obchodzi. Natomiast gdzieś tam było to na rzeczy. Z jakiegoś powodu tak się stało, akurat w tym środowisku, na styku media-biznes-polityka".

"Nie chcę powiedzieć, że to jest nasza rzeczywistość, ale coraz bardziej się przekonuję, że jestem może bardziej naiwny niż myślałem. Scenariusz filmu napisaliśmy dwa lata temu. Nikt nie miał wtedy pojęcia, że coś takiego się wydarzy. To, czego jesteśmy świadkami teraz, powoduje, że zawód producenta filmowego już nie brzmi dumnie" - powiedział nam twórca.

Reklama

Reżyser wyznał również, dlaczego nie podpisał listu w obronie Lwa Rywina.

"List podpisali głównie ludzie związani z bezpośrednim otoczeniem Rywina. Stowarzyszenie Filmowców Polskich odcięło się od tego listu. Nie podpisałem tego listu z całą premedytacją i to nie dlatego, że nie dostałem go do podpisu, bo wtedy bym odmówił. Po prostu uważam, że prawa Rywina są przestrzegane. Nie widzę, z jakiego powodu można by coś takiego podpisać".

"Gdyby siedział w więzieniu, co byłoby normalne w innych krajach, gdzie za takie rzeczy odpowiada się z aresztu, to może wtedy bym się zastanowił, czy mu tego nie złagodzić. Natomiast on odpowiada z wolnej stopy, a oni zastanawiają się, czy mu nie dać paszportu do Stanów, gdzie ma niby odbierać nagrody. To już uważam za niepoważne" - mówi reżyser.

23 marca odbędzie się wręczenie statutek Oscarów. Film "Pianista", który był współprodukowany firmę Lwa Rywina Heritage Films, otrzymał siedem nominacji do Oscarów. Rywin, któremu zabroniono wyjazdu z kraju, nie będzie obecny na tej ceremonii. Juliusz Machulski twierdzi jednak, że jego obecność w Hollywood jest zupełnie... zbędna.

"Lew Rywin jest tam niepotrzebny, bo producentami "Pianisty" są Roman Polański, Robert Benamussa i Alain Sarde, kooproducentem jest jeszcze Gene Gutowski. A pan Rywin jest tylko wykonawcą zdjęć na terenie Polski. Tak więc nawet gdyby był w Hollywood, to na scenę by go nie zaproszono".

"To jest fakt prasowy, który adwokaci pana Rywina chcą stworzyć, że to będzie jakaś kompromitacja, że nie będzie miał kto odebrać Oscara" - stanowczo oświadczył twórca.

Przeczytaj cały wywiad z Juliuszem Machulskim.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Juliusz Machulski | zawód | Rywin | komedia | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy