Reklama

Julianne Nicholson: Kobieta pełna tajemnic

Dzień przed ceremonią wręczenia Złotych Globów Julianne Nicholson wyznała mi, że nie ma zamiaru w niej uczestniczyć. - Będę oglądać ją, siedząc na kanapie, w piżamie, kiedy już położę dzieciaki spać.

A przecież jej obecność na gali była więcej niż pożądana. Serial "Masters of Sex" z jej udziałem został nominowany w kategorii "Najlepszy serial dramatyczny". Także film "Sierpień w hrabstwie Osage", w którym przypadła jej jedna z głównych ról, figurował w tym roku na liście produkcji zauważonych przez kapitułę Złotych Globów (nominacje dla Meryl Streep i Julii Roberts).

Krótko mówiąc, Julianne Nicholson ma swoje piętnaście minut. A może jest inaczej?

Przełomowa rola?

- Tyle razy słyszałam, że to właśnie teraz, że to ta rola będzie dla mnie przełomowa... - wzdycha aktorka.

Reklama

Pierwsze bolesne przebudzenie przyszło, kiedy po zakończeniu pracy na planie miniserialu "Sztorm stulecia" (1999) Julianne musiała wrócić do swojego wcześniejszego zajęcia, jedynego, dzięki któremu była w stanie się utrzymać. Była to... praca kelnerki.

- O jakim więc przełomie mówimy? - pyta retorycznie moja rozmówczyni. - Fajnie było na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości, ale niewiele dzięki temu zyskałam. Dziś jednak o wiele bardziej cieszę się z tego, co mam, i z tego, co robię. Ufam też, że będzie mi dane kontynuować tę dobrą passę w ten czy inny sposób. Mam taką nadzieję.

Wiele wskazuje na to, że tak właśnie mogą potoczyć się wypadki. 42-letnia Nicholson jest obecnie na fali. Krytycy chwalą ją za rolę Ivy w "Sierpniu w hrabstwie Osage" - cichej, spokojnej córki despotycznej i uzależnionej od leków Violet (Streep). Sposób bycia Ivy stanowi swoistą przeciwwagę dla emocjonalnych wybuchów jej matki, wyniszczonej przez długotrwałą i wyczerpującą walkę z rakiem.

Równie brawurowo aktorka odgrywa postać zimnej jak lód doktor Lillian DePaul z "Masters of Sex" - jedynej kobiety pracującej na oddziale położniczym uniwersyteckiego szpitala w St. Louis. Jej podopieczna, Virginia Johnson, wspólnie z dr. Williamem Mastersem podejmuje kontrowersyjne badania ludzkiej seksualności.

Jakby tego było mało, Nicholson pojawia się również w nowym serialu "The Red Road", którego pierwszy odcinek amerykańscy widzowie zobaczą 27 lutego.

Jakie sekrety ukrywają jej bohaterki?

Tak się składa, że ostatnimi czasy Nicholson grywa głównie bohaterki skrywające jakieś mroczne sekrety. Taka właśnie jest wspomniana już Ivy, tająca przed najbliższymi targające nią negatywne emocje, za co zapłaci wysoką cenę.

Zdjęcia do "Sierpnia w hrabstwie Osage" powstawały głównie w niewielkim miasteczku Bartlesville w Oklahomie, które w związku z tym przeżyło prawdziwy najazd pierwszoligowych gwiazd kina: oprócz samej Nicholson, Streep i Roberts, w obsadzie znaleźli się przecież Chris Cooper, Benedict Cumberbatch, Ewan McGregor, Dermot Mulroney, Sam Shepard, Abigail Breslin, Juliette Lewis, Margo Martindale...

- To był niesamowity czas - wspomina Julianne. - Zjechaliśmy się tam wszyscy mniej więcej na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć. Czas ten poświęciliśmy przede wszystkim na próby, co oznaczało, że spędzaliśmy go niemal wyłącznie w swoim towarzystwie. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś takiego, jeśli chodzi o relacje z kolegami z planu. Mieszkaliśmy wszyscy obok siebie, pod jednym adresem, w nowym wielorodzinnym domu, którego budowa nie była jeszcze wtedy nawet ukończona.


- Julia (Roberts - red.) ma trójkę małych dzieci, a ja jestem mamą dwójki pociech. Na pewien czas wszyscy musieliśmy rozstać się z najbliższymi - i ta sytuacja w pewnym sensie nas do siebie zbliżyła. Nas, kobiety, połączyły nie tylko wspólne doświadczenia małżeńskie i macierzyńskie, ale też fakt, że tymczasowo "wyszłyśmy" z tych rodzinnych ról.

Doktor Lillian DePaul z "Masters of Sex" również skrywa sekret - chorobę, z którą zmaga się w tajemnicy przed wszystkimi. Surowa i władcza, ściera się z Virginią Johnson (Lizzy Caplan), która przyjmuje propozycję uznanego ginekologa, dr. Mastersa (Michael Sheen), i poświęca się kontrowersyjnym, empirycznym badaniom życia seksualnego istot ludzkich.

- Wydaje mi się, że moja bohaterka jest rozgoryczona faktem, iż Virginia nagle wysuwa się na plan pierwszy, chociaż tak naprawdę nie miała na koncie żadnych zasług - mówi Nicholson. - Nie ukończyła studiów lekarskich; nie musiała znosić różnych przykrości ze strony mężczyzn, którzy w tamtych czasach rządzili światem medycyny. Doktor DePaul nie ma dzieci, a Virginia Johnson ma ich dwoje. Na dodatek jest samotną matką. O ile moja postać musiała bardzo ciężko pracować na swoją pozycję, o tyle Virginii wszystko przyszło zadziwiająco łatwo. Nic dziwnego, że Lillian odczuwa z tego powodu frustrację.

Zaczęło się od seriali

Pierwszą ważniejszą rolą Julianne Nicholson był występ w "Gościach z zaświatów" Petera Yatesa (1998). Szersza publiczność poznała ją dzięki popularnemu serialowi "Prawo i porządek: Zbrodniczy zamiar", w którym przez kilka lat wcielała się w detektyw Megan Wheeler. Później Nicholson pojawiała się głównie w filmach niezależnych i produkcjach telewizyjnych. Wśród tych ostatnich na plan pierwszy wysuwa się obsypane nagrodami "Zakazane imperium", gdzie zagrała Esther Randolph, postać, której pierwowzorem była Mabel Walker Willebrandt - pierwsza kobieta na stanowisku pomocnika prokuratora generalnego Stanów Zjednoczonych (pełniła tę funkcję w latach 1921-1929).

- Oczywiście, starałam się czegoś o niej dowiedzieć z różnych publikacji - mówi aktorka - nie będę jednak kłamać, że zgłębiłam jej życiorys. O tym, że zagram Esther, dowiedziałam się jakieś dziesięć dni przed rozpoczęciem zdjęć. Już wcześniej byłam fanką "Zakazanego imperium" i interesowałam się czasami prohibicji, które stanowią historyczne tło serialu. Moja postać pojawia się w połowie drugiego sezonu. Jak widać, pierwszym sezonem mogłam się więc rozkoszować do woli, jako widz.

Nicholson okazjonalnie można również oglądać na teatralnych deskach - ostatnimi czasy wystąpiła w dwóch off-broadwayowskich produkcjach, sztukach "This" i "The Hallway Trilogy". Jak mówi, chciałaby występować na scenie częściej, ale nagły wzrost propozycji filmowych i telewizyjnych skutecznie jej to uniemożliwia.

- Raczej nie wrócę do teatru w 2014 roku, chociaż nigdy nic nie wiadomo - mówi. - Uwielbiam teatr. Występ w "This", pod kierunkiem Daniela Autkina, był dla mnie niesamowitym przeżyciem i otworzył mi drzwi do tego świata. Owszem, mogłabym pewnie w najbliższym czasie przyjąć propozycję zagrania w jakiejś sztuce kosztem innych ofert, ale wtedy nie byłabym w stanie wykarmić moich dzieci. Muszę kierować się priorytetami.

Nicholson jest niezmiernie szczęśliwa, że aktywnie uczestniczy w fenomenie, jakim niewątpliwie jest rozkwit serialu telewizyjnego, obserwowany w ostatnich latach.

- Telewizja stwarza dziś aktorom o wiele większe możliwości niż jeszcze pięć czy dziesięć lat temu - mówi. - Bardzo mnie to cieszy. Telewizja daje nam też większą niż teatr szansę na to, że ludzie nas zobaczą. Co to za różnica, gdzie będę grać?

© 2014 Karl Rozemeyer

Tłum. Katarzyna Kasińska

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Julianne Nicholson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy