Reklama

Joaquin Phoenix: Spacerując po linie

13 kwietnia ekrany kin wchodzi thriller "Nigdy cię tu nie było" Lynne Ramsay z nagrodzoną na festiwalu w Cannes rolę Joaquina Phoeniksa, a już na początku kwietnia aktora znów będziemy oglądać, tym razem jako Jezusa Chrystusa, w dramacie "Maria Magdalena" Gartha Davisa. Jak to możliwe, że jeden z najlepszych współczesnych aktorów, wciąż może jedynie śnić o Oscarze?

13 kwietnia ekrany kin wchodzi thriller "Nigdy cię tu nie było" Lynne Ramsay z nagrodzoną na festiwalu w Cannes rolę Joaquina Phoeniksa, a już na początku kwietnia aktora znów będziemy oglądać, tym razem jako Jezusa Chrystusa, w dramacie "Maria Magdalena" Gartha Davisa. Jak to możliwe, że jeden z najlepszych współczesnych aktorów, wciąż może jedynie śnić o Oscarze?
Joaquin Phoenix to jeden z najwybitniejszych współczesnych aktorów / Pascal Le Segretain /Getty Images

O niektórych mówi się: syn swojego ojca, o jeszcze innych - mąż swojej żony, tymczasem o Joaquinie Phoeniksie jeszcze kilkanaście lat temu można było śmiało powiedzieć: brat swojego brata. To bowiem starszy o cztery lata River zapowiadał się na gwiazdę światowego formatu. "Wybrzeże Moskitów", "Stracone lata", "Mały Nikita" i przede wszystkim "Moje własne Idaho" dowiodły aktorskiego kunsztu starszego z braci Phoeniksów. Kto wie, jak by potoczyła się świetnie zapowiadająca się kariera, gdyby nie tragiczna śmierć Rivera - przedawkował narkotyki niemal 25 lat temu - w październiku 1993 roku.

Reklama

Wówczas na ekranie zaistniał Joaquin, dla którego jedną z pierwszych istotnych ról, była kreacja Jimmy'ego Emmetta w "Za wszelką cenę" (gwiazdą produkcji była niezbyt wówczas znana Nicole Kidman). Rolę w tym filmie Joaquin zawdzięczał niejako bratu, ponieważ reżyser "Za wszelką cenę" - Gus Van Sant, powierzył mu ją właśnie ze względu na Rivera, u którego ten zagrał we wspomnianym "Moim własnym Idaho".

Po niezłych, ale niespecjalnie zapisujących się w pamięci drugoplanowych kreacjach w "Drodze przez piekło" Olivera Stone'a, "Powrocie do raju" Josepha Rubena i "Martwych gołębiach" Davida Dobkina, Phoenix znalazł się na ustach filmowego świata za sprawą roli w wyreżyserowanym przez Joela Schumachera obrazie "Osiem milimetrów", gdzie zagrał sprzedawcę w sklepie z zabawkami dla dorosłych, który pomaga detektywowi granemu przez Nicolasa Cage'a w odkryciu prawdy, kryjącej się za szczególnie drastycznym porno nagranym na tytułowym formacie taśmy filmowej.

Miejsce w hollywoodzkiej pierwszej lidze zapewnił jednak Phoeniksowi kolejny film - dramat historyczny "Gladiator" Ridleya Scotta. W tym zrealizowanym z ogromnym rozmachem, niezwykle widowiskowym przedsięwzięciu, które z entuzjazmem przyjęli zarówno widzowie, jak i krytycy, aktor wcielił się w Kommodusa, głównego rywala granego przez Russela Crowe'a głównego bohatera. Za swoją kreację artysta otrzymał pierwszą w karierze nominację do Oscara.

Następnie mogliśmy oglądać aktora u boku Eda Harrisa w czarnej komedii opowiadającej o kryminalnej subkulturze złożonej z młodych amerykańskich żołnierzy, którzy spędzają czas w bazie w zachodnich Niemczech tuż przed upadkiem muru berlińskiego w 1989 roku, zatytułowanej "Buffalo Soldiers".

Później artysta wystąpił w dwóch filmach M. Night Shyamalana, któremu popularność zapewnił świetny "Szósty zmysł". "Znaki", w których Phoenix partnerował Melowi Gibsonowi, nie były już jednak tak udane. Opowiadały o rodzinie farmerów, która pewnego ranka odkrywa na swym polu tajemnicze, ogromne kręgi, mające zwiastować pozaziemską inwazję. Jeszcze słabsza okazała się zrealizowana dwa lata później "Osada". To historia ściśle ze sobą związanej społeczności, odizolowanej od świata, która żyje w śmiertelnym strachu przed nieokreślonym złem zamieszkującym otaczające lasy. Grający tym razem główną rolę Phoenix wcielił się w zdeterminowanego mężczyznę, który ośmiela się stawić czoła nieznanemu.

Początek XXI wieku nie był zbyt udany dla aktora. Oprócz obrazów Shyamalana zagrał wówczas również w przeciętnych "Wszystko dla miłości", "Płonącej pułapce" i "Hotelu Ruanda". Karta szybko się jednak odwróciła i Phoenix wreszcie otrzymał rolę godną jego talentu. W "Spacerze po linie" Jamesa Mangolda wcielił się w legendarnego piosenkarza Johnny'ego Casha. W filmie, w którym na ekranie towarzyszyła mu Reese Witherspoon, zaśpiewał wszystkie piosenki Casha sam i nauczył się dodatkowo grać na gitarze. Za swoją kreację otrzymał drugą nominację do Oscara i pierwszą w karierze nagrodę Złotego Globa.

W 2000 roku Phoenix wystąpił w "Ślepym torze" Jamesa Graya u boku Marka Wahlberga. Siedem lat później ta sama trójka spotkała się podczas realizacji "Królów nocy". Film opowiadał o konflikcie dwóch braci, z których jeden (Phoenix) jest menedżerem nocnego klubu, związanym z przestępczym półświatkiem Nowego Jorku, a drugi (Wahlberg) to uczciwy i wierzący w sprawiedliwość policjant. Spór między nimi zaostrza się jeszcze bardziej, gdy na horyzoncie pojawia się piękna Amada (Eva Mendes).

Po "Królach nocy" Phoenix zdążył wystąpić jeszcze w kolejnym obrazie Graya - "Kochankowie", po czym... zniknął z ekranów na ponad cztery lata. W międzyczasie zagrał jedynie... siebie samego w stylizowanym na dokument debiucie fabularnym Caseya Afflecka "Joaquin Phoenix. Jestem, jaki jestem". Zanim to zrobił w listopadzie 2008 roku ogłosił przed kamerami, że dość ma udawania kogoś, kim nie jest i zamiast aktorstwu zamierza poświęcić się swojej prawdziwej pasji... rapowaniu. Ta wiadomość obiegła filmowy świat i wywołała dezorientację wśród bliższych i dalszych współpracowników aktora. Film Afflecka przedstawiał rok z życia Phoeniksa, jego pierwsze występy sceniczne, problemy z prasą i powszechną niechęcią otoczenia do jego nowego życia.

Oczywiście aktor nigdy nie myślał poważnie o porzuceniu kariery filmowej, co potwierdziła jego rola w "Mistrzu" Paula Thomasa Andersona, za którą otrzymał kolejną nominację do Oscara. To fascynująca historia spotkania wizjonera, który głosi, że odkrył zagadkę istnienia (Philip Seymour Hoffman), i człowieka, który mu uwierzył i zaczął ślepo wypełniać jego polecenia (Phoenix). Opowieść o pragnieniu władzy i miłości, o mrokach ludzkiej duszy i odwiecznej tęsknocie za swoim miejscem na ziemi była jedną z najlepszych produkcji 2012 roku.

W kolejnym roku oglądaliśmy Phoeniksa w dwóch nowych kreacjach. Najpierw wystąpił w nagrodzonym Oscarem za najlepszy scenariusz oryginalny filmie Spike'a Jonze zatytułowanym "Ona", gdzie wcielił się w samotnego pisarza, który kupuje nowy system operacyjny, tak zaprojektowany, aby spełnić wszystkie potrzeby użytkownika. Następnie zagrał w kolejnym filmie Graya, melodramacie "Imigrantka", w którym na ekranie partnerowali mu Marion Cotillard oraz Jeremy Renner.

Z kolei w 2014 roku znów oglądaliśmy go u Paula Thomasa Andersona. W "Wadzie ukrytej", adaptacji powieści Thomasa Pynchona pod tym samym tytułem, wcielił się w Doca Sportello, uzależnionego od narkotyków prywatnego detektywa, który postanawia rozpocząć własne śledztwo na wieść o zaginięciu jego byłej dziewczyny. Następnie artysta wystąpił u Woodyego Allena w "Nieracjonalnym mężczyźnie", gdzie zagrał profesora filozofii, który przeżywa kryzys egzystencjalny.

Dwie najnowsze kreacje artysty to nagrodzona na festiwalu w Cannes rola byłego agenta do zadań specjalnych, który podejmuje się odnalezienia zaginionej nastolatki w "Nigdy cię tu nie było" Lynne Ramsay, a także występ w "Marii Magdalenie" Gartha Davisa, w której wcielił się w Jezusa Chrystusa. Aktor nie spoczywa jednak na laurach i już wkrótce zobaczymy go w nowym filmie Gusa Van Santa "Don't Worry, He Won't Get Far on Foot", a także westernie Jacquesa Audiarda "The Sisters Brothers". Może któraś z tych ról zapewni mu w końcu Oscara.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Joaquin Phoenix
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy