Reklama

Joanna Orleańska: Należała mi się ta rola

Ostatnie lata były dla niej... smutne. I to wcale nie dlatego, że nie miała pracy. Miała, tylko nieco... przygnębiającą.

Po raz drugi spotyka się pani na planie z Cezarym Pazurą i Maciejem Ślesickim.

Joanna Orleańska: - Kilkanaście lat temu Maciej Ślesicki jako pierwszy dał mi dużą rolę w filmie "Show". Grałam tam Alinkę, uczestniczkę reality show, sympatię Czarka Pazury. Po latach spotkaliśmy się w podobnym składzie i była to bardzo sympatyczna współpraca. Od dłuższego czasu marzyła mi się komediowa rola i tekst, który mi zaproponował reżyser bardzo mi się spodobał. Od dawna nie czytałam tak dobrych i śmiesznych dialogów.

Reklama

I coś czuję, że teraz też połączy was romans?

- W "Przypadkach Cezarego P." gram Agatkę, ciepłą dziewczynę z sąsiedztwa, matkę małego urwisa. Cezary P. pojawił się w naszej kamienicy i nie ukrywam, że między nami zaczęło iskrzyć, ale zanim sobie to uświadomiliśmy, czekało nas wiele zabawnych, szalonych perypetii. Myślę, że poprzednia współpraca sprawiła, że czuliśmy się ze sobą dość swobodnie i mam nadzieję, że dobra energia przeniesie się na ekran.

Brała pani udział w castingu?

- To były raczej zdjęcia próbne. Powiem szczerze - nie spodziewałam się, że znajdę się w tej obsadzie i było to dla mnie duże zaskoczenie. Ale potem spotkałam na zdjęciach próbnych Małgosię Rożniatowską, z którą przez wiele lat grałyśmy w "Złotopolskich", Piotra Zelta, który był moim partnerem w "Szpilkach na Giewoncie", i Marietę Żukowską, która grała moją matkę w "Zbliżeniach" (matkę w młodości), i od razu poczułam się jak w domu. Wiedziałam, że bardzo chcę przeżyć tę przygodę. Dobra atmosfera na planie podczas kręcenia komedii to podstawa.

Dlaczego uważała pani, że nie dostanie tej roli?

- Bo jest kompletnie inna od tych, które grałam ostatnio. Miałam taki czas, a może coś we mnie takiego było, że dostawałam wyłącznie role postaci skrzywdzonych przez los. W "M jak miłość" grałam matkę, która nie może pogodzić się ze stratą dziecka, więc podtruwa męża. W "Zbliżeniach" - córkę żyjącą w toksycznej relacji z matką. W "Ostatnim piętrze" żonę, którą mąż zamurowuje w ścianie. W "Galerii" byłam ofiarą przemocy domowej... Sama pani widzi, że należało mi się coś lżejszego.

Absolutnie! Załamałam się od samego słuchania! Rozumiem, że granie Agaty wynagradza pani tamte traumy.

- Mamy dużo zabawnych scen i wreszcie mogę odetchnąć. Wracam do domu uśmiechnięta, bo cały czas na planie się uśmiecham, odpoczywam, nie przeżywam. Jestem bardzo zadowolona!

Ubiegły rok miał jednak jaśniejszy punkt - wzięła pani udział w "Tańcu z gwiazdami".

- To była dobra zabawa. Nie poszłam tam, by odkrywać swoją kobiecość, bo już dawno ją odkryłam. Chciałam po prostu poświęcić trochę czasu tylko sobie. I zrobić prezent na 40. urodziny.

Coś w pani życiu ta czterdziestka zmieniła?

- Nie, bo mi się wydaje, że to niemożliwe, żebym miała tyle lat. Na pewno ktoś się pomylił, nie jestem jeszcze emocjonalnie na to gotowa. Żartuję, ale w pewnym momencie faktycznie dociera do nas, że jesteśmy śmiertelni i że pewnych rzeczy już się nie uda zrobić, są już za nami. Ale na szczęście dzisiaj granica starości się trochę przesunęła. Zresztą, ja wierzę, że prowadzi nas wewnętrzna energia, a nie metryka.

Rozmawiała Ewa Gassen-Piekarska.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

TV14
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy