Reklama

Jesteś chory? Lubię to!

Jesteś chory, "lubię to!" - chciałoby się przycisnąć facebookową ikonkę. Amerykańska Akademia Filmowa promuje ambiwalencję w tej kwestii. Na czerwonym dywanie gwiazdy błyszczą w świetle fleszy, a potem Oscary wędrują w ręce tych, którzy na ekranie oszaleli, udawali ułomnych, zmagali się z chorobą psychiczną bądź epatowali brzydotą.

Natalie Portman popadła w schizofrenię, samotny mężczyzna - Colin Firth stał się jąkałą. "Jak zostać królem" został dzięki temu uznany przez Amerykańską Akademię za najlepszy film, jego twórca Tom Hooper za najlepszego reżysera, uhonorowano też Davida Seidlera za scenariusz.

Co nas fascynuje w chorobie i ułomności? Henry Miller, wielki znawca kobiet różnej maści pisał w "Sexusie", że tym, co najbardziej przykuwa uwagę w kobiecej urodzie jest jakaś fizyczna skaza widoczna na pierwszy rzut oka. Wokół niej tworzy się cały świat domysłów i interpretacji. Wizerunek takiej kobiety staje się fascynujący, bo przeczy naszym oczekiwaniom.

Reklama

Niepokojąca Natalie Portman

Bohaterowie chorzy psychicznie jeszcze bardziej poszerzają pole domysłów. Fascynują nas, bo otwierają przed nami świat, do którego nie mamy dostępu. Idealna Natalie Portman perfekcyjnie wcieliła się w postać baletnicy Niny, targanej przez coraz cięższe objawy schizofrenii. Zaprzeczyła swojemu wizerunkowi, pokazała podkrążone oczy, spocone czoło i zaciśnięte usta. W roli Rifki w "Zakochanym Nowym Jorku" była łysa, to nie wystarczyło.

Dużo lepszy wynik osiągnęła Charlize Theron, która za depilację brwi i uczynienie z siebie potwora z ludzką twarzą - prostytutki Aileen Wuornos w "Monster" Patty Jenkins otrzymała statuetkę Akademii w 2004 roku.

Lubimy gwiazdy doprowadzone do granic wytrzymałości, ale czy nie to chciał osiągnąć Darren Aronofsky w "Czarnym łabędziu"? Hiper-emocjonalność jest w cenie. Doświadczanie każdego etapu życia i umierania to proces, któremu lubimy przyglądać się najbardziej - siedząc bezpiecznie w kinowym fotelu. Choroba psychiczna to klucz do sukcesu, bo nikt się nie oprze możliwości obcowania przez chwilę z tym, co mu niedostępne. Bohater chory psychicznie ciągle oscyluje na krawędzi światów. Zaciera granice między fikcją a rzeczywistością.

A może nagradzamy aktorów grających postaci chore psychicznie, bo pokutuje w nas wiara w to, że osoby w depresji są bardziej twórcze? Chorobowe objawy Niny z najnowszego filmu Aronofsky'ego były związane z jej dążeniem do scenicznej perfekcji, wypływały z talentu, który rozwijał się niewspółmiernie w stosunku do jej osobowości, która zatrzymała się na etapie rozwoju niedojrzałej dziewczynki, która ociera łzy różowymi maskotkami i nieśmiało odkrywa swoją seksualność.

Modna schizofrenia

Schizofrenia, intensyfikowana przez umiejętności, których pozbawieni są zwykli mieszkańcy wielkich miast, przyczyniła się także do sukcesu Russella Crowe'a, nominowanego do Oscara dla najlepszego aktora za kreację genialnego matematyka Johna Forbesa Nasha Jr. w "Pięknym umyśle". Produkcję Rona Howarda nagrodzono za reżyserię, scenariusz adaptowany i uznano za najlepszy film roku. Obsesja była też silnikiem napędowym Anthony'ego Hopkinsa, który stanął na podium jako najlepszy aktor w 1992 roku, po wcieleniu się w rolę Hannibala Lectera w "Milczeniu owiec".

Po seansie zawsze czujemy się lepsi niż schizofrenik, od którego nie mogliśmy oderwać wzroku. On popada w limbo swoich koszmarów, a my wychodzimy z kina do oswojonej codziennej przestrzeni, której bohater już nie ma. Przekraczanie siebie imponuje Akademii, która przy całej swojej zachowawczości lubuje się w tym, co zakulisowe.

A może psychiatryk?

Reżyserzy zauważyli, że nagradza się także tych, którzy zaglądają za zamknięte drzwi zakładów psychiatrycznych. Otwiera je Charlie (Tom Cruise), który zabiera z placówki swojego autystycznego brata Raymonda (Dustin Hoffman) w "Rain Manie". Ich wspólna podróż skończyła się na gali rozdania Oscarów, gdzie Hoffmana nagrodzono za najlepszą rolę męską w 1989 roku.

Kreacje aktorów, którzy wchodzą w środowisko szaleńców na długo pozostają w pamięci. Ich niedostosowanie do świata zewnętrznego, przy niebywałej inteligencji w jego ocenie, każe nam o nich myśleć jako o osobach wyjątkowych, zasługujących na uwagę i nagrodę za pracę nad rekonstrukcją rzeczywistości, jaką znamy. Wspomnijmy w tym kontekście Jacka Nicholsona z "Lotu nad kukułczym gniazdem" Milosa Formana czy Angelinę Jolie z "Przerwanej lekcji muzyki" Jamesa Mangolda - oboje zostali uhonorowani statuetkami za odsłonięcie nieoczywistej strony ludzkiej natury, rewers świata, który znamy.

Bezcenna "inność"

Oryginalność jest równoznaczna z sukcesem. Niczego więcej nie cenimy. Piękno musi równoważyć brzydota, inaczej harmonia zostałaby zachwiana. Im piękniejsza więc jest Natalie Portman, tym większą satysfakcję sprawia nam niszczenie jej wizerunku krok po kroku, scena po scenie. Nie zapominajmy zresztą, jak długą literacką i malarską tradycję ma brzydota.

Lubimy też patrzeć na bohaterów, którzy walczą z fizycznymi ułomnościami swojego organizmu. Kibicować im w walce, której sami nie musimy podejmować.

Zobacz zwiastun filmu "Forrest Gump":

"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz, co wyciągniesz" - bardzo dobrze pamiętamy frazę z "Forresta Gumpa". Myśląc o tym filmie, widzę jednak przed oczami przede wszystkim heroiczny bieg Forresta w metalowych szynach na nogach. Toma Hanksa nagrodzono za tą rolę statuetką dla najlepszego aktora w 1995 roku. Rok wcześniej obserwowaliśmy go też umierającego na AIDS w "Filadelfii" Jonathana Demme. Rola prawnika homoseksualisty także została doceniona przez Akademię, która podczas tej samej gali uhonorowała statuetką również Holly Hunter za wybitną kreację niemowy Ady - utalentowanej pianistki.

Ułomność Georga VI z "Jak zostać królem" jest skazą na wizerunku monarchy, który staje się przez to bardziej ludzki. Nie bez powodu triumfy w 2006 roku święciła "Królowa", film w którym nietykalna głowa brytyjskiego państwa została pokazana w chwilach słabości.

Ułomność jest cechą rzeczywistości, stajemy się bliżsi bohaterom, którzy z nią walczą i bardziej wierzymy w ich zwycięstwa. Czerpiemy dzięki niej także perwersyjną przyjemność z obserwacji kalekiego świata, bo siedząc w kinie możemy się mu przyglądać bez obaw, że ktoś przyłapie nas na czerpaniu rozkoszy z czyjejś choroby. Groteskowe pokazy nieporadności życiowej przyciągają wzrok jak w przypadku bohatera urodzonego z zespołem Tourrete'a, wychowywanego w polskim lesie i sportretowanego w animacji Adama Elliota "Harvie Krumpet", uhonorowanej Oscarem w kategorii najlepszy film krótkometrażowy w 2004 roku. Nasza potrzeba obcowania z czyimś nieszczęściem, prowadzi go więc do sukcesu. Czyż to nie paradoksalne? Cóż, paradoksy też lubimy.

Zobacz nasz raport specjalny poświęcony tegorocznym Oscarom, podczas których triumfowali Natalie Portman i Colin Firth!

Jaki jest wasz ulubiony film z "nietypowym" bohaterem w głównej roli?

A.B.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lubień | Amerykańska Akademia Filmowa | Lubię to!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy