Reklama

Jessica Alba poznaje "naszą rodzinkę"

Chcecie poczuć się staro? No, to posłuchajcie: Jessica Alba jest mężatką i mamą, a w kwietniu 2011 roku skończy trzydzieści lat.

- Jestem aktorką już ponad połowę mojego życia - zdumiewa się Alba, która pierwszą znaczącą rolę zagrała w telewizyjnym serialu familijnym "Nowe przygody Flippera" (1997), a sławę zyskała dzięki głośnemu serialowi science fiction pod tytułem "Cień anioła" (2000 - 2002), stworzonemu przez Jamesa Camerona. Od tamtego czasu koncentrowała się wyłącznie na filmach. Dziś Alba może się pochwalić udziałem w takich produkcjach, jak "Sin City" (2005), "Fantastyczna czwórka" (2005), "Fantastyczna czwórka 2" (2007), "Guru miłości" (2008), "Maczeta" (2010) i "Poznaj naszą rodzinkę".

Reklama

Mimo to wciąż jeszcze nie doczekała się statusu pierwszoligowej gwiazdy filmowej, co w opinii wielu miało być naturalną konsekwencją roli w "Cieniu anioła".

Najważniejsze - pasja i motywacja

- Chyba myślałam, że mam już wszystko rozpracowane, i wydawało mi się, że jest w tym wszystkim jakaś metoda - mówi dziś aktorka. - Można powiedzieć, że tworzyłam sobie swoiste listy rzeczy do zrobienia: "Ok, jeśli zrobię to, to wtedy stanie się to i tamto, a jeśli zrobię to...". Myślałam, że rzeczywistość show biznesu w większym stopniu podlega pewnym regułom. Dziś widzę, że wobec ewolucji, która ty sam przechodzisz, wobec ewolucji, jakiej podlega ta branża, nie można tu mówić o żadnej metodzie. Nie ma żadnej ścieżki, która sprawdza się lub nie. Najważniejsze jest to, by mieć w sobie pasję i motywację, a dopiero potem środki, które pozwolą ci skutecznie realizować swoje cele.

- Wydaje mi się, że wcześniej przyjmowałam te rzeczy niejako za pewnik - dodaje Alba. - Taki był po prostu styl mojego działania. Dzisiaj pracuję nad nimi w sposób świadomy. Będąc dojrzałą kobietą, powtarzam sobie: "Nie zapomnij - pasja i motywacja". Na wcześniejszym etapie, kiedy nie musisz liczyć się z żadnymi konsekwencjami i kiedy mentalnie jesteś dzieciakiem, patrzysz tylko przed siebie.

Dzisiaj jestem bardziej świadoma

- Dziś jestem o wiele bardziej świadoma okoliczności, w jakich funkcjonuję, i zależności przyczynowo-skutkowych - ciągnie. - Moja samoświadomość jest o wiele większa niż wówczas, gdy zaczynałam w tej branży. Staram się wyluzowywać i skupiać na tym, co dzieje się w danej chwili. Gdybym tylko mogła mieć znów osiemnaście lat i dysponować wiedzą, którą mam jako trzydziestolatka!

W 2002 roku, kiedy na ekrany kin weszła komedia "Poznaj moich rodziców", Alba miała lat dziewiętnaście. Dziś gra w drugim już sequelu tego filmu. Tym razem Gregowi Fockerowi (Ben Stiller) przychodzi zmagać się nie tylko z budzącą respekt dyrektorką prywatnej szkoły bliźniaków (Laura Dern) i cwanym kierownikiem budowy, który opóźnia prace remontowe przy jego wymarzonym domu (Harvey Keitel), ale też młodą koleżanką z pracy o oszałamiającej urodzie (to ją właśnie gra Jessica Alba). Fakt, że atrakcyjna Andi Garcia jest niezaprzeczalnie zauroczona Gregiem, na nowo rozbudza w jego nerwowym teściu (Robert De Niro) nieufność w stosunku do zięcia.

- Uwielbiam "Poznaj moich rodziców" - mówi Alba, która rozmawia ze mną przez komórkę (przebywa akurat w Los Angeles). - Uwielbiam też "Poznaj mojego tatę". Oba te filmy są takie zabawne - od początku byłam wielką fanką tej serii i, rzecz jasna, obsady aktorskiej. Szczerze mówiąc - kiedy okazało się, że będzie mi dane pracować z tymi właśnie ludźmi i przeżyć to na własnej skórze, miałam ochotę poprosić, żeby mnie ktoś uszczypnął!

- Moja bohaterka to postać spoza mojej strefy komfortu - kontynuuje. - Jestem jednak pewna, że gdzieś głęboko kryje się w niej jakaś cząstka mnie. Jest bardzo towarzyska, całkowicie naturalna, nie ma żadnego poczucia prywatnej przestrzeni i jest niewiarygodnie namiętna. Cechuje ją duży entuzjazm i to, że nie ma tak naprawdę żadnych hamulców w sytuacjach, w których ja sama - zwłaszcza, jeśli w grę wchodzą nieznajomi - zachowuję się z większą rezerwą. Andi po prostu to nie dotyczy. Bez wahania spojrzy ci prosto w oczy i powie wszystko, co myśli i co czuje.

- Mimo to uważam, że jest przeuroczą osobą - dodaje Alba. - Zgoda, jest szorstka, ale to słodka i ujmująca szorstkość.

Jessica Alba miała okazję poznać i pracować z niemal wszystkimi osobami tworzącymi gwiazdorską obsadę filmu (jak sama mówi, "Jak mogłabym nie być pod wrażeniem?"). W większości scen partnerował jej jednak Ben Stiller. Aktorka twierdzi, że wywarł on na niej równie silne wrażenie, jak pozostałe sławy spotkane na planie.

Nie ma drugiego takiego, jak on!

- Ben jest świetny - zachwyca się Alba. - Nie ma drugiego takiego, jak on! Przez ostatnich piętnaście lat odnosi sukcesy jako aktor, scenarzysta i reżyser. Jego wyczucie komizmu jest perfekcyjne. Kiedy pracujesz z takimi ludźmi, jak Ben, De Niro czy Dustin Hoffman, poprzeczka się podnosi i wszyscy wokół nich wznoszą się na wyżyny. Skupiałam się tylko na tym, by zagrać najlepiej, jak potrafię, i dotrzymywać kroku Benowi, ponieważ on sam reaguje błyskawicznie.

- Zabawnie było też próbować go rozśmieszać, wiedząc, jaki z niego wspaniały aktor komediowy - dodaje. - Wygłupiałam się tylko po to, żeby zmusić go do śmiechu, i czasem mi się to udawało.

Kiedy rozmawialiśmy, Alba nie widziała jeszcze zmontowanego filmu. Planowała obejrzeć go po raz pierwszy podczas uroczystej premiery w Los Angeles, w towarzystwie męża Casha Warrena, swoich rodziców i dziadków.

Jej córeczka, Honor, spędzi ten wieczór w domu, pod opieką niani - ale już dziś może szykować się na seans "Małych agentów 4", w którym to filmie jej mama ponownie pracuje pod kierunkiem reżysera "Maczety", Roberta Rodrigueza. Alba mówi, że przyjęła rolę w kolejnej części "Małych agentów" kierowana przede wszystkim chęcią zagrania w produkcji, którą kiedyś będzie mogło obejrzeć jej dziecko.

Ten film zrobiłam dla mojej córki

- Gram tam mamę, która jest agentką, oczywiście tajną agentką - mówi. - Jestem w ciąży, rodzę dziecko, a dodatkowo opiekuję się swoimi przybranymi, dziesięcioletnimi dziećmi. Moja postać nie radzi sobie najlepiej z macierzyńskimi obowiązkami, ponieważ od zawsze była przede wszystkim szpiegiem, który potrafi skopać innym tyłki! Teraz znów musi ruszać na ratunek światu, ale problem polega na tym, że... nie ma niani. Musi więc zajmować się dziećmi i jednocześnie ratować świat przed czarnym charakterem, którego gra Jeremy Piven - i utrzymywać to wszystko w tajemnicy przed własnym mężem!

- To bardzo zabawne rodzinne kino przygodowe - stwierdza Alba. - Akcja jest wartka, ale nie brakuje tu również wzruszeń, a filmowa opowieść jest bardzo rozbudowana. To pod każdym względem film, który zrobiłam dla mojej córki - ale także film, w którym zgodziłam się zagrać, by znów móc pracować z Robertem. Było to połączenie tych dwóch czynników.

Ostatnimi czasy o Albie jest głośno w mediach nie tyle z powodu jej ról, co komentarzy, które podobno wygłasza na temat aktorstwa. W wywiadzie dla magazynu "Elle" miała powiedzieć, że - tu cytat - "dobrzy aktorzy nigdy nie korzystają ze scenariusza, chyba, że jest fantastycznie napisany". Dodała również, że "dobrzy aktorzy, z którymi miała okazję pracować, mówią przed kamerą to, co chcą".

Poproszona o skomentowanie tych wypowiedzi i szumu, jakiego narobiły, Alba stara się rozładować sytuację.

- Szokujące jest to, że ludzie - a już z pewnością ludzie mediów - mają świadomość, że nasze słowa są wyjmowane z kontekstu i parafrazowane. W tym przypadku czterogodzinna rozmowa została ściśnięta do rozmiarów artykułu w magazynie o modzie, i tyle.

- "Elle" przeprowadziło ze mną chyba sześć różnych wywiadów, w których mowa była o różnych rzeczach - ciągnie. - Kiedy redaktor bierze jedno słowo stąd, dwa słowa stamtąd, i dokłada do tego jeszcze jakieś wyrażenie, które padło gdzie indziej, starając się streścić wszystko w jednym zdaniu, końcowy efekt jest fałszywy. To nie są moje słowa.

Muszę być ostrożniejsza

- To smutne, ponieważ w rzeczywistości mówiłam o tym, że darzę scenarzystów najgłębszym szacunkiem - dodaje - i że wszystko zaczyna się od fantastycznego materiału w postaci scenariusza. Bez tego nie może powstać żaden film. Od tego właśnie zaczęłam moją wypowiedź, ale to, oczywiście, nie znalazło się w tekście.

- W przyszłości muszę być ostrożniejsza, formułując swoje myśli, i pamiętać o tym, że o, co powiem, może zostać wyjęte z kontekstu - konkluduje Alba. - A potem trzymać kciuki i mieć nadzieję, że nie popełnię kolejnej "gafy".

- A może po prostu nie powinnam udzielać tak wielu czterogodzinnych wywiadów?

Ian Spelling

"The New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: rodzinka | aktorka | aktor | alby | film | Jessica Alba | Robert de Niro | Ben Stiller | alba
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy