Reklama

Jerzy Janeczek nie żyje. Dramatyczne okoliczności śmierci aktora

Jerzy Janeczek, aktor najbardziej znany z roli Witii Pawlaka w trylogii Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć", zmarł nagle 11 lipca 2021 roku. Teraz jeden z tabloidów dowiedział się, że przyczyną śmierci było ukąszenie pszczoły, na jad której aktor był uczulony.

Jerzy Janeczek, aktor najbardziej znany z roli Witii Pawlaka w trylogii Sylwestra Chęcińskiego "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć", zmarł nagle 11 lipca 2021 roku. Teraz jeden z tabloidów dowiedział się, że przyczyną śmierci było ukąszenie pszczoły, na jad której aktor był uczulony.
Jerzy Janeczek /Niemiec /AKPA

Okoliczności śmierci aktora są dramatyczne - nie pomógł nawet lek, który wielu ratuje życie w takiej sytuacji. "Super Express" dotarł do informacji na temat przyczyny śmierci aktora.

Przyczyna śmierci Jerzego Janeczka

Według informacji tabloidu, Jerzego Janeczka ukąsiła pszczoła, na jad której był uczulony. Choć aktor miał przy sobie adrenalinę, ale jego życia i tak nie udało się uratować.

"Jerzy był uczulony na jad pszczół. Już dwa razy trafił do szpitala po ukąszeniu. Tym razem stanął na pszczole, a ta go ukąsiła w stopę. Próbował się ratować. Miał przy sobie adrenalinę, którą sobie natychmiast podał" - wyznał informator gazety.

Reklama

Żona aktora zapobiegawczo zadzwoniła jeszcze po pogotowie. Ratownicy jednak zobaczyli, że sytuacja jest opanowana, więc odjechali.

Niestety, jakiś czas po ich odjeździe stan zdrowia Jerzego Janeczka znacznie się pogorszył. Jego żona ponownie wezwała pogotowie.

"Niestety było już za późno i Jerzy Janeczek zmarł w szpital" - czytamy na stronie se.pl.

Przed laty z tego samego powodu zmarła aktorka Ewa Sałacka.

Trzy razy wymykał się śmierci

Tabloid przypomina, że w przeszłości Jerzy Janeczek kilkakrotnie wymknął się z rąk śmierci. Wówczas okoliczności były jednak inne.

"Trzy razy się topiłem. Raz zasnąłem na trampolinie i ktoś zepchnął mnie do wody. Byłem w takim szoku, że gdyby mnie ktoś nie wyciągnął, pewnie bym umarł. Dwa razy topiłem się w przeręblu. Pobliska mleczarnia wycinała z jeziora lód i wywoziła do chłodni. I ja musiałem zajrzeć do dziury. Oczywiście w nią wpadłem. Ktoś przywiózł mnie saniami do domu, byłem sztywny jak nieboszczyk. Pamiętam, że ojciec polewał mnie zimną wodą, naciera" - mówił przed laty "Super Expressowi".



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Janeczek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy