Reklama

Jamie Lee Curtis: Królowa krzyku

Jamie Lee Curtis od 60 lat udowadnia, że dziecko gwiazd nie musi iść jedynie ścieżką wytyczoną przez rodziców. Aktorka udziela się nie tylko w filmie - pisze książki dla dzieci i felietony dla gazet oraz... namawia kobiety, by nie poprawiały urody.

Jamie Lee Curtis od 60 lat udowadnia, że dziecko gwiazd nie musi iść jedynie ścieżką wytyczoną przez rodziców. Aktorka udziela się nie tylko w filmie - pisze książki dla dzieci i felietony dla gazet oraz... namawia kobiety, by nie poprawiały urody.
Wciąż świetnie wygląda! Jamie Lee Curtis na premierze "Halloween" w październiku tego roku /face to face /Reporter

"Całe swoje życie spędziłam w show-biznesie, ale nigdy nie miałam ambicji, by być gwiazdą filmową" - stwierdziła przed laty Jamie Lee Curtis. Kasowe filmy, nagrody branżowe, miejsce w Hollywoodzkiej Alei Sław, ani tym bardziej bycie córką sławnej pary nie zdołały przekonać jej, że aktorstwo jest jedynym zajęciem, którym powinna się parać.

Gwiazda urodziła się 22 listopada 1958 roku w Santa Monica w Kalifornii jako drugie dziecko znanej z "Psychozy" Alfreda Hitchcocka Janet Leigh i sławnego Tony'ego Curtisa. Choć dorastała na planie filmowym, nie dała z siebie zrobić dziecięcej gwiazdy. Przed kamerą stanęła dopiero jako 19-latka.

Reklama

Debiut aktorski Jamie Lee Curtis od razu ją zaszufladkował. Była tak przekonująca w niezależnym horrorze "Halloween" Johna Carpentera, że przez kilka lat obsadzano ją wyłącznie w rolach dziewcząt, uciekających przed zamaskowanym mordercą. Występy we "Mgle", "Terrorze w pociągu" czy "Balu maturalnym" przyniosły aktorce tytuł "królowej filmu grozy".

Po kilku latach ról, które ograniczały się głównie do biegania z krzykiem po schodach, Jamie Lee Curtis postanowiła dowieść, że potrafi grać. W 1983 roku przyjęła propozycję udziału w komedii "Nieoczekiwana zmiana miejsc", w której pokazała nie tylko wrodzony talent aktorski - za swoją kreację otrzymała nagrodę BAFTA, ale i... ponętne ciało. Jej atletyczna figura i długie, zgrabne nogi uczyniły z niej symbol seksu początku lat 80.

Gwiazdorski status Jamie Lee Curtis ugruntowała kolejnymi, znakomicie przyjętymi przez krytyków i widzów filmami: "Rybka zwana Wandą" (1988), "Moja dziewczyna" (1991) i "Prawdziwe kłamstwa" (1994). Za rolę w tym ostatnim odebrała nagrodę Złotego Globu.

Osiągnąwszy sukces w branży filmowej Curtis zajęła się pisarstwem. Natchniona własnym dzieciństwem oraz macierzyństwem (posiada dwoje dzieci ze związku ze scenarzystą i reżyserem Christopherem Guestem) napisała w 1993 roku książkę "When I Was Little: A Four-Year Old's Memoir of Her Youth" ("Gdy byłam mała: Wspomnienia czterolatki"). Jej ciepłe przyjęcie zachęciło aktorkę do napisania całej serii książeczek skierowanych do najmłodszych czytelników. Dziś bibliografia artystki liczy kilkanaście pozycji.

Curtis nie ogranicza się jedynie do prozy dla milusińskich. Od lat jest felietonistką internetowego dziennika "The Huffington Post". W swoich tekstach często podważa kult młodości oraz sens zatrzymywania czasu na siłę. Gwiazda po dwóch nieudanych zabiegach, jakim poddała się w latach 90. (plastyka powiek i liposukcja brzucha) zachęca kobiety, by nie powtarzały jej błędów i nie korzystały z - jej zdaniem wątpliwych - dobrodziejstw medycyny estetycznej. Aktorka często wskazuje na nienaturalny wygląd twarzy swoich koleżanek po fachu i chętnie zestawia ich zdjęcia z własnymi, by pokazać, że dojrzałość może być atrakcyjna bez ingerencji skalpela czy strzykawki z botoksem.

Z biegiem czasu Jamie Lee Curtis na ekranie pojawiała się coraz rzadziej. Jej najważniejsze kreacje z ostatnich lat pochodzą z filmów: "Zakręcony piątek" (2003), Święta Last Minute" (2004), "To znowu ty" (2010) oraz serialu "Królowe krzyku" (2015). Dlaczego? Aktorka pospieszyła z odpowiedzią w jednym z wywiadów: "Z wiekiem coraz bardziej lubię samą siebie. A im bardziej lubię siebie, tym mniej interesuje mnie wcielanie się w kogoś innego" - stwierdziła i dodała, że nigdy nie czuła się szczęśliwsza.

Gwiazda dała się jednak w tym roku namówić na powrót do serii "Halloween", która przyniosła jej sławę. Już po raz piąty wcieliła się w Laurie Strode.Mimo że 16 lat temu powiedziała "dość", to wystarczyła pierwsza rozmowa z reżyserem - Davidem Gordonem Greenem, by zmieniła zdanie. - Mam prawie 60 lat, pracuję w tym biznesie, od kiedy miałam 19. To, co działa na mnie i to, czego oczekuje ode mnie publiczność, pochodzi z tego długiego doświadczenia - wyznała.

- Laurie Strode była mądrą dziewczyną, która dopiero zaczynała życie. Prawdopodobnie rozglądała się za wyborem studiów, a wtedy pojawił się w jej życiu Michael Myers. Jej życie zostało zdefiniowane przez tych kilka sekund, o których nadejściu nie mogła wiedzieć. Reszta jej opowieści to film, który za chwilę zobaczymy. 40 lat po tych wydarzeniach Laurie rozumie, że Myers wróci, a ona ma rodzinę, chce być przygotowana, ale nikt nie chce jej słuchać - opowiadała aktorka.

Curtis nie myślała początkowo o powrocie na plan serii, ale... - Napisał do mnie wiadomość Jake Gyllenhaal, wspominając, że David Gordon Green chciałby pogadać ze mną na temat czegoś związanego z "Halloween". Jake powiedział, że obserwował Davida przy pracy nad scenariuszem i było to najbardziej kreatywne doświadczenie, jakie widział. Kiedy scenariusz trafił do rąk Jamie Lee Curtis, od razu zrozumiała, co miał na myśli Gyllenhaal. - Od razu zobaczyłam, jak ten scenariusz jest pełen szacunku do oryginału i jak bardzo dużo wnosi powiewu świeżości. To kontynuacja historii, która zaczęła się 40 lat temu. Razem oba te filmy stanowią całość - podsumowała aktorka.


PAP
Dowiedz się więcej na temat: Jamie Lee Curtis
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy