Reklama

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową": Film bawi Polaków już ponad 50 lat!

Gdy film Tadeusza Chmielewskiego w 1970 roku trafił do kin, chyba nikt nie spodziewał się, że ponad 50 lat później nadal będzie jedną z ulubionych komedii w Polsce. "Jak rozpętałem drugą wojnę światową" od lat niezmiennie bawi widzów, z czego większość widziała produkcję po kilka razy. W środę, 1 czerwca, kolejna okazja, by zobaczyć przygody Franka Dolasa. Pierwszą część filmu będzie można zobaczyć na antenie Polsatu. Druga część już tydzień później - 8 czerwca o godzinie 20:05.

Kto miał zagrać główną rolę?

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową" od lat znajduje się w czołówce najchętniej oglądanych filmów w Polsce. Podczas gdy konkurujący z nim "Znachor" wyciska z widzów łzy wzruszenia, to komedia o przygodach Franka Dolasa wywołuje u nich napady śmiechu. Adaptacja powieści Kaźmierza Sławińskiego weszła na ekrany kin 2 kwietnia 1070 roku. Produkcję obejrzało w kinach 8,5 mln widzów. Jeśli wziąć pod uwagę wszystkie telewizyjne powtórki, to większość Polaków oglądała przygody kanoniera Franka Dolasa kilka razy. 

"W latach 60. mój pomysł nie spotkał się z aprobatą środowiska filmowego. Nikogo nie interesowały przygody Franka Dolasa. Bałem się, że ten film w ogóle nie powstanie. A szkoda, bo wtedy nikt nie zobaczyłby, jak świetnym aktorem jest Marian Kociniak" - mówił reżyser Tadeusz Chmielewski. Głównym bohaterem wojennej komedii jest pechowy szeregowiec Franek Dolas, któremu na skutek komicznych zbiegów okoliczności wydaje się, że to przez niego wybuchła II wojna światowa. Pragnąc się za wszelką cenę zrehabilitować, pakuje się coraz to w nowe tarapaty. Rzucany przez los na różne fronty wojny (Jugosławia, Morze Śródziemne, Afryka, Włochy), wraca w końcu do Polski.

Reklama

Główną rolę brawurowo zagrał Marian Kociniak. Nie wszyscy jednak wiedzą, że początkowo to nie on miał się wcielić w postać Dolasa. Reżyser Tadeusz Chmielewski chciał obsadzić w tej roli... Wojciecha Młynarskiego. "Był wtedy bardzo popularny. Ubrałem go w mundur, wyglądał bardzo dobrze" - wyznał reżyser w 2012 roku w książce "Jak rozpętałem polską komedię filmową". Jednak rola i film wymagały zaangażowania się na wiele miesięcy, a Młynarski często koncertował, miał umówione nagrania w telewizji i teatrze. "Wolałem nie ryzykować. Zrobiłem zdjęcia próbne i wybrałem Kociniaka" - wyznał po latach Chmielewski.

Ostatecznie rola trafiła właśnie do Marcina Kociniaka. Otrzymał rolę w ostatniej chwili, niejako rzutem na taśmę. "Nie brałem udziału w zdjęciach próbnych. Reżyser wypatrzył mnie na deskach Teatru Ateneum, gdzie występowałem przez pół wieku" - opowiadał Kociniak. 

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową": Kiepska książka, świetny film

"Miałem wtedy jedno marzenie. Najeść się!"

Przyszły aktor urodził się 11 stycznia 1936 roku na warszawskim Mokotowie, w rodzinie stolarza. W dzieciństwie, które przypadło na czas wojny i okupacji, miał jedno marzenie - żeby najeść się do syta. Choć życie aktora było pełne sukcesów zawodowych, w życiu prywatnym los bardzo doświadczył Mariana Kociniaka. W jednym z nielicznych wywiadów, jakich udzielił, wspominał swoje bolesne dzieciństwo.

"Pierwsze wspomnienia z dzieciństwa? Koszmar okupacji. Pamiętam Niemców, którzy szli z miotaczami ognia i podpalali wszystkie domy na Dolnym Mokotowie, gdzie mieszkaliśmy... Tego się nie zapomina! Miałem wtedy 6 lat. A kiedy nasz dom już się palił, z rodzeństwem i rodzicami ruszyliśmy w kierunku Pyr. Ojciec w takiej starej cegielni znalazł tam dla nas schronienie. Spaliśmy na słomie, koczowaliśmy tak przynajmniej przez rok, do wyzwolenia Warszawy. Przeżyliśmy tam straszną zimę, straszną biedę. Chodziło po nas tysiące wszy. Miałem na głowie krwawy czerep, nie było lekarstw, matka zrywała mi go. Miałem wtedy jedno marzenie. Najeść się!" - opowiadał na łamach "Super Expressu" w 2010 roku.

Po wojnie ukończył PWST, gdzie był uczniem Ludwika Sempolińskiego. Na teatralnych deskach zadebiutował przed ukończeniem studiów w warszawskim STS-ie u Jerzego Markuszewskiego w programie składanym "Esmeralda, czyli baśń..." (1958). W filmie po raz pierwszy pojawił się w 1960 roku u Andrzeja Wajdy w "Niewinnych czarodziejach". Dwa lata później zagrał pierwszoplanową rolę młodego komandosa Grzegorza Wareckiego w filmie "Czerwone berety" Pawła Komorowskiego. W tym samym roku wystąpił u Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego w "Gangsterach i filantropach" oraz wcielił się w Nieboraka u Jana Batorego w filmie "O dwóch takich, co ukradli księżyc".

Marian Kociniak: Jego życiorys to gotowy scenariusz na film!

Nieszczęśliwy wypadek na planie

I chociaż w sumie zagrał 150 ról teatralnych, 80 ról w Teatrze Telewizji i dziesiątki ról filmowych i kabaretowych, to największą popularność przyniósł mu właśnie Franek Dolas. "Franek był mi bardzo bliski. Uśmiechnięty, zaradny, urodzony optymista. Nigdy nie załamywał rąk" - przyznawał aktor. "Ta rola jednak była moim przekleństwem, bo nikt nie pamięta już moich dokonań teatralnych, a Franka kochają kolejne pokolenia widzów. Nawet czwórka moich wnucząt jest ze mnie dumna. Mnie cieszy też to, że ludzi nadal śmieszą powiedzonka Franka Dolasa: 'Ludzie ,zwariowałem, pieniądze rozdaję', 'Rany Julek, znowu narobiłem bigosu', czy 'Za mną bracie nie zginiesz, bo ja jestem dziecko szczęścia'" - dodawał Kociniak.

Nie wszyscy wiedzą, że podczas trwającej niemal rok realizacji filmu zdarzały się momenty, gdy Kociniak myślał, że zrezygnuje z roli. Na planie "Jak rozpętałem II wojnę światową" aktor uległ wypadkowi, w wyniku czego nie mógł chodzić przez kilka tygodni. Na szczęście wrócił do zdrowia, a zdjęcia do kultowego filmu były kontynuowane. "Na statku w Jałcie uległem nieszczęśliwemu wypadkowi, który unieruchomił mnie na ponad miesiąc. Nie mogłem chodzić, ani nawet stać. W szpitalu w Odessie lekarze zamiast postawić mnie na nogi, tak mnie leczyli, że bałem się, iż mnie uśmiercą, np. zarazili mnie półpaścem" - ujawnił Kociniak.

Największą miłością aktora była jego żona - Grażyna Kociniak, montażystka filmowa, należąca do Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Małżonkowie przeżyli wspólnie 50 lat i doczekali się jednej córki. "Gdyby nie Grażyna, to bym nie żył. Ona o wszystko dba. Ona dba, żebym się nie roztył, ona dba, żebym się nie rozpił. Całe życie walczy z moimi papierochami... Ona jest moim cenzorem najlepszym, ona mi mówi, co sknociłem, ona mówi mi, co zagrałem dobrze. Tyle, ile ja przykrości narobiłem tej mojej Grażynce... Że też ona ze mną tyle wytrzymała" - zwierzał się aktor "Super Expressowi".

Marian Kociniak zmarł 17 marca 2016 roku w jednym z warszawskich szpitali. Przed śmiercią artysta długo chorował. Jego pogrzeb odbył się sześć dni później w Kościele Środowisk Twórczych pw. św. Brata Alberta i św. Andrzeja Apostoła przy placu Teatralnym w Warszawie. Aktor spoczął w grobie rodzinnym - obok zmarłej miesiąc wcześniej (11 lutego) żony - na cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym przy ulicy Żytniej w Warszawie.

Marian Kociniak: Nie tylko Franek Dolas

Po latach również w kolorze!

"Jak rozpętałem drugą wojnę światową" widzowie mogli oglądać w wersji czarno-białej. Jednak jeszcze na etapie pisania scenariusza reżyser miał nadzieję, że dostanie barwną taśmę, ostatecznie powstał film czarno-biały. "Błagałem kierownictwo kinematografii, żeby przyznało mi kolorową taśmę, ale oni nie chcieli nawet o tym słyszeć" - żalił się Tadeusz Chmielewski. Zdjęcia do filmu trwały półtora roku. Tadeusz Chmielewski zmieścił się w wyznaczonym budżecie, ale zamiast zamówionych dwóch części filmu, nakręcił trzy.

W 2000 roku Studio Filmowe OKO wraz z telewizją Polsat postanowiło pokolorować film. Głównymi osobami odpowiedzialnymi za całe przedsięwzięcie byli: operator Jerzy Stawicki i kierownik produkcji Zbigniew Stanek. Technicznej realizacji przedsięwzięcia podjęła się firma Dynacs Digital z Hollywood. Jest to jedyny polski film, w którym występują dialogi w aż dziewięciu językach. W dłuższych scenach i wypowiedziach pojawia się język niemiecki, francuski, angielski i włoski, zaś epizodycznie także arabski, rosyjski, serbsko-chorwacki oraz hiszpański.

"Jak rozpętałem II wojnę światową": Dlaczego Dolas był czarno-biały?

INTERIA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy