Reklama

Jackie Chan: Polityczny ignorant?

Znany aktor kina kung-fu Jackie Chan skrytykował swój rodzinny Hongkong jako "miasto protestu" i opowiedział się za prawnym ograniczeniem wolności demonstracji. Wypowiedź gwiazdora wywołała ostrą polemikę ze strony prowolnościowych hongkońskich komentatorów.

Chan wyraził taką opinię w opublikowanym w środę, 12 grudnia, wywiadzie dla gazety "Nanfang Renwu Zhoukan" ("Południowy Tygodnik Ludowy") wydawanej w Chinach kontynentalnych. "Hongkong stał się miastem protestu. Dotychczas za takie miejsce uchodziła Korea Południowa, ale teraz jest nim Hongkong" - powiedział aktor.

"Ludzie utyskują na Chiny, utyskują na przywódców, utyskują na wszystko, przeciwko wszystkiemu protestują" - ocenił gwiazdor kung-fu, dodając, że "powinny istnieć regulacje określające, przeciwko czemu wolno, a przeciwko czemu nie wolno protestować".

Reklama

Wypowiedź Chana wzbudziła negatywne reakcje hongkońskiej prasy i cytowanych przez nią polityków i ekspertów. Przewodnicząca hongkońskiej Partii Obywatelskiej (Civic Party) Audrey Eu Yuet-mee powiedziała dziennikowi "South China Morning Post", że komentarz aktora był dla niej szokiem.

"Wygląda na to, że Chan jest niemalże odłączony od codziennego życia mieszkańców Hongkongu" - powiedział tej samej gazecie politolog z Uniwersytetu Nauki i Technologii w Hongkongu Dixon Sing Ming.

Inny ekspert w tej dziedzinie, Ma Ngok z Uniwersytetu Chińskiego, ocenił słowa aktora jako wyraz jego ignorancji. "To prosty fakt, że mamy wolność wypowiedzi, zostało to już uznane za podstawową wartość cywilizowanego społeczeństwa" - wyjaśnił Ma.

To nie pierwsza tego typu wypowiedź Chana. W 2009 roku wywołał on burzę, gdy oświadczył, że Chińczycy powinni podlegać kontroli. Odpowiadając na pytania dotyczące restrykcji w przemyśle filmowym w Chinach kontynentalnych, powiedział: "Nie wiem, czy lepiej jest mieć wolność, czy jej nie mieć. Gdy wolności jest za dużo, może to prowadzić do chaosu. Mogłoby to się skończyć jak w przypadku Tajwanu".

Dodał przy tym, że: "Chińczycy muszą być kontrolowani, inaczej będą robili wszystko, co chcą". Później bronił się przed krytyką, twierdząc, że jego słowa zostały wyrwane z kontekstu.

Hongkong jest byłą kolonią brytyjską, którą zwrócono Chinom w 1997 roku i od tej pory stanowi jeden ze specjalnych regionów administracyjnych tego kraju. W przeciwieństwie do Chin kontynentalnych panuje tam stosunkowo duża wolność wypowiedzi, w tym swoboda zgromadzeń i protestów. Mieszkańcy korzystają z niej ostatnio częściej niż dotychczas, demonstrując przeciwko popieranemu przez Pekin szefowi administracji regionu Leungowi Chun-yingowi oraz rosnącemu wpływowi chińskiego rządu.

W lipcu br., gdy Leung obejmował urząd, na ulice Hongkongu wyszły dziesiątki tysięcy ludzi. Tysiące mieszkańców miasta protestowały również w sierpniu przeciwko planowanemu przez Pekin wprowadzeniu do hongkońskich szkół obowiązkowych zajęć w ramach "edukacji moralnej i narodowej".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Jackie Chan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy