Reklama

Inne oblicze gwiazdy "Żywych trupów". Lauren Cohan w horrorze "The Boy"

Lauren Cohan urodziła się 7 stycznia 1982 roku w Cherry Hill w USA. W jej żyłach płynie krew amerykańska, irlandzka, szkocka i norweska. Aktorka znana jest głównie z roli Maggie Greene w serialu "Żywe trupy", oglądanym przez miliony widzów na całym świecie, który wciąż bije kolejne rekordy popularności. Publiczność zna ją również z seriali "Pamiętniki wampirów", "Współczesna rodzina" i "Chuck". Gościnnie pojawiła się w "Dowodach zbrodni" i "CSI: Kryminalnych zagadkach Nowego Jorku". Na dużym ekranie jej kariera dopiero nabiera tempa, ale miała już okazję pracować m.in. u boku Sylvestra Stallone’a i Kyry Sedgwick w niezależnej produkcji "Motywacja".

Reklama

Dla Lauren Cohan udział w horrorze był ostatnią rzeczą, której chciała. Po siedmiu sezonach spędzonych na planie postapokaliptycznego serialu o zombie - "Żywe trupy" (ang. "The Walking Dead") szukała zupełnie innych wyzwań. Jednak Greta z "The Boy" ujęła ją wrażliwością i siłą młodej kobiety - zdeterminowanej, żeby z niewielu opcji, które jej pozostały, wybrać najlepszą i jak najwięcej z niej wydusić.

"Rozglądałam się za czymś megasłodkim, lekkim i romantycznym" - mówi Cohan. "Ale od scenariusza ‘The Boy’ nie mogłam się oderwać. Jednocześnie bałam się i ekscytowałam. Te same uczucia towarzyszyły mi zresztą na planie. Greta pokonuje monumentalną wręcz drogę, która jest mi bardzo bliska. Na pewno nie spodziewa się tego, co ją spotyka, ale gdy uświadamia sobie, że nowi pracodawcy chcą powierzyć jej opiece lalkę, dochodzi do wniosku, że skoro płacą, to dlaczego nie? Taka zabawa. Potem, oczywiście, sprawy się komplikują. Dookoła Grety zaczynają dziać się dziwne rzeczy. W niej samej narasta niepokój. Mam nadzieję, że widzowie będą się bać tak samo, jak ja, gdy po raz pierwszy czytałam scenariusz".

Twórcy byli zachwyceni Cohan - jej otwartością i swobodą. "Lauren w naturalny sposób budzi sympatię" - komentuje Richard Wright, wiceprezes do spraw produkcji w firmie Lakeshore Entertainment. "Widzowie jej kibicują, nie chcą, żeby stało się jej coś złego. Wcześniej od niej uświadamiają sobie niebezpieczeństwo czyhające na nią w tym upiornym domostwie, z dziwaczną lalką u boku. Zaczynają się o nią bać. O taką atmosferę nam chodziło".

Dzięki "Żywym trupom" Lauren Cohan zyskała popularność. "The Boy" pokaże widzom jednak jej inne oblicze - jej magnetyzm na dużym ekranie. "Lauren była najciężej pracującą osobą na planie - całkowicie się poświęciła i zaangażowała. Jednocześnie bardzo się o wszystkich i wszystko troszczyła. Była bardzo czuła" - opowiada producent Gary Lucchesi, prezes Lakeshore Entertainment. "Praca z nią to świetna zabawa. Kamera ją kocha, a ona kocha grać. Czy moglibyśmy śnić o lepszym połączeniu?".

"Lauren idealnie pasuje do roli Grety" - podkreśla reżyser William Brent Bell. "Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, miałem wrażenie, że znamy się od zawsze. Widzowie też muszą ją natychmiast polubić - Greta pojawia się w końcu w każdej scenie. W trakcie zdjęć Lauren nigdy na nic się nie skarżyła, nawet w czasie najbardziej intensywnych scen. Była gotowa nawet na 20 dubli - jeżeli uważałem, że jest to potrzebne. Była niestrudzona".

"Brent wiedział precyzyjnie, jak chce tę historię przedstawić" - Cohan odwzajemnia pochwały. "W pełni zgadzaliśmy się w tym, jak sportretować relację Grety z lalką - Brahmsem. Te sceny mają bardzo osobisty charakter i przez to są niezwykle poruszające i emocjonalne. Dzięki nim lalka staje się w oczach widzów żywa. Bez tego efektu nie byłoby tego filmu - to przecież tytułowy bohater".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy