Reklama

Indianka, która pomogła Marlonowi Brando, zapłaciła za to karierą aktorską

Sacheen Littlefeather może ubolewać, że nie rozpoczyna kariery aktorskiej właśnie teraz, gdy Hollywood po latach dyskryminacji mniejszości rasowych i etnicznych, próbuje być sprawiedliwe. Przedstawicielka plemienia Apaczów, która w imieniu Marlona Brando odmówiła przyjęcia Oscara za „Ojca chrzestnego” w 1973 r., wyznała, że po tym wydarzeniu została wpisana na "czarną listę" i nie mogła dostać żadnej roli.

Sacheen Littlefeather może ubolewać, że nie rozpoczyna kariery aktorskiej właśnie teraz, gdy Hollywood po latach dyskryminacji mniejszości rasowych i etnicznych, próbuje być sprawiedliwe. Przedstawicielka plemienia Apaczów, która w imieniu Marlona Brando odmówiła przyjęcia Oscara za „Ojca chrzestnego” w 1973 r., wyznała, że po tym wydarzeniu została wpisana na "czarną listę" i nie mogła dostać żadnej roli.
Sacheen Littlefeather na oscarowej gali w 1973 roku /Michael Ochs Archvies /Getty Images

Marlon Brando do Oscara nominowany był ośmiokrotnie, m.in. za rolę Stanleya Kowalskiego w "Tramwaju zwanym pożądaniem" Elii Kazana i Paula w "Ostatnim tangu w Paryżu" Bernardo Bertolucciego. Oscara przyznano mu dwa razy - za postaci Terry'ego Malloya w "Na nabrzeżach" Kazana (1955) i Vito Corleone w "Ojcu chrzestnym" Francisa Forda Coppoli (1973).

Brando odmówił jednak przyjęcia drugiej statuetki. 27 marca 1973 roku, podczas 45. gali Oscarów, gdy wyczytano jego nazwisko, na scenie pojawiła się 27-letnia Sacheen Littlefeather z plemienia Apaczów, ubrana w strój swojego plemienia. Kobieta przeczytała wówczas przemówienie Brando, w którym aktor podkreślił, że branża filmowa w niewłaściwy sposób ukazuje w filmach rdzennych Amerykanów. Została wygwizdana.

Jak możemy się dowiedzieć z nowego filmu dokumentalnego "Sacheen: Breaking The Silence", Brando był zachwycony wystąpieniem Indianki, jako że była to pierwsza polityczna przemowa w historii Oscarów. Jej słowa były też słyszane na całym świecie, bo gala w 1973 była pierwszą transmitowaną satelitarnie. Niemniej, gdy kobietę spotkały reperkusje ze strony branży filmowej, gwiazdor pozostawił ją samą sobie. Mimo że jej wcześniejsza kariera aktorska była ledwie kameralna - grała w małych filmach i reklamach, to nie udało jej się utrzymać nawet tego. Już nigdy więcej nie dostała żadnego angażu.

Reklama

"Byłam na czarnej liście, albo, można powiedzieć - czerwonej liście. Wszędzie gdzie poszłam, spotykał mnie ostracyzm. Nikt nie chciał posłuchać mojej historii, ani dać mi roli" - wspomina w dokumencie Sacheen.

Kobieta musiała się przebranżowić i zaczęła pracować w hospicjach. Później produkowała filmy o rdzennych Amerykanach.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Marlon Brando
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy