Reklama

I tak wygra Hellboy

Trochę melodramatu, trochę komedii, a na koniec i tak pewnie wygra Hellboy. Oto kinowe propozycje na weekend.

Isabel Coixet proponuje to, co potrafi najlepiej - subtelny melodramat z dobrze zarysowaną kobiecą postacią na pierwszym planie.

"Elegia" to pierwsza amerykańska produkcja tej hiszpańskiej reżyserki, znanej u nas z takich filmów jak "Życie ukryte w słowach" czy "Moje życie beze mnie". Dzięki hollywoodzkiemu wsparciu do współpracy mogła zaprosić gwiazdy - Penelope Cruz i Bena Kingsleyem.

Reklama

Film to ekranizacja książki "Konające zwierzę" Philipa Rotha. Histria namiętnego związku siedemdziesięcioletniego profesora Kepesha i młodej studentki Consueli.

Profesor, podstarzały bon vivant kocha kobiety, jednak żadnej nie oddał swojego serca. Lubi przygodne romanse, dobre jedzenie, książki. Wszystko zmieni się, gdy spotka młodziutką Consuelę. Kepesh zafascynowany dziewczyną zaczyna mieć na jej punkcie obsesję.

Miłośnicy twórczości Coixet z pewnością odnajdą w jej najnowszym filmie to, co lubią najbardziej - romans, niespełniona miłość, tragedie i łzy. Przeciwnikom dostarczy kolejnym argumentów, dlaczego kina hiszpańskiej reżyserki nie lubią.

Jeśli w nadchodzący weekend nie będziemy mieć ochoty na melodramatyczne klimaty, może angielska komedia "Dziewczyny z St.Trinian" z Colinm Firthem i Rupertem Everettem?

Akcja filmu Olivera Parkera i Barnaby Thompson rozgrywa się w prestiżowej szkole z internatem dla dziewcząt. Choć St. Trinian to legendarna szkoła dla "młodych dam", to od lekcji dobrych manier wychowanki wolą alkohol. Na lekcji chemii próbuje się spirytusu, a w czasie przerwy w oparach papierosowego dymu kwitnie hazard i handel używkami. Pieczę nad nimi sprawuje pani dyrektor (jej rolę zagrał aktor Rupert Everett) o wyjątkowo liberalnych poglądach. Kres tej beztroskiej anarchii, poprzez wprowadzenie do szkoły dyscypliny, zechce położyć nowy minister edukacji (Colin Firth).

Fikcyjna szkoła St Trinian's wzięła swoją nazwę od słynnej edynburskiej szkoły St Trinnean's utworzonej w 1922 roku przez pannę C. Fraser Lee. W szkole tej przyjęto rewolucyjny system edukacji "Dalton", który zakładał raczej własną, a nie narzuconą przez szkołę dyscyplinę uczennic. System spowodował jednak szereg pogłosek, które sugerowały, że w szkole St Trinnean's "można robić, co się chce".

Tak też powstała fikcyjna szkoła z internatem, stworzona przez rysownika Ronalda Searle o wiele mówiącej nazwie St Trinian's. Uczennice Ronalda Searle'a w niczym nie przypominały typowych wychowanek angielskich szkół z internatem. Piły, paliły, uprawiały hazard. Były złe i często dobrze uzbrojone. Na jego rysunkach pojawiały się martwe ciała dziewcząt zadźganych widłami albo wykończonych brutalnymi "zasadami" gier sportowych. Sukces makabrycznej wizji Searle'a zaowocował serią filmów komediowych, w których występowali czołowi brytyjscy aktorzy, tacy jak Alastair Sim, George Cole czy Joyce Grenfell.

Podobnie film Parkera i Thompson został po premierze okrzyknięty satyrą na popularne amerykańskie komedie dla nastolatków.

Od dzisiaj na polskie ekrany powraca Hellboy, ponownie w reżyserii Guillermo del Toro ("Labirynt fauna"). W drugiej części przygód nietypowego detektywa (Ron Perlman) "Hellboy: Złota Armia" bohaterowie zmierzą się z niebezpiecznymi elfami. Film inspiruje się komiksowym cyklem stworzonym przez Mike'a Mignola, w którym połączył on różne gatunki - horror, fantasy i science fiction - i szybko osiągnął popularność.

"Zawsze byłem fanem Mignoli" - mówi reżyser - "Zakochałem się w jego gotyckich, pełnych mrocznej atmosfery pracach".

Zainteresowanie del Toro i przekształcenie demona w gwiazdę filmu, zaskoczyło pragmatycznego Mignolę, który myślał, że jego opowieści o antybohaterach na zawsze pozostaną na kartach komiksu. Hellboy zyskał jednak rzesze fanów i teraz powraca w jeszcze bardziej spektakularnej oprawie.

A na koniec biograficzna przypowieść w buddyjskim klimacie z Indii.

"Milarepa" to reżyserski debiut... reinkarnacji tybetańskiego jogina. Neten Chokling to mieszkający w klasztorze duchowy mistrz, który w trakcie kręcenia swojego pierwszego fabularnego filmu zaopiekował się około czterdziestoma młodymi, biednymi chłopcami, w większości sierotami, dając im wyżywienie i nocleg.

Obiecał też, że kiedy zwrócą się zyski z filmu, wspomoże finansowo sieroty i mnichów. Na miejsce akcji filmu wybrał piękną Dolinę Spiti, niedaleko granicy między Indiami i Tybetem, a w obsadzie znaleźli się m.in. mnisi z monasteru Pema Ewam Choegar Gyurmeling w Indiach i w Tybecie, dla których Chokling Rinpoche jest duchownym mistrzem.

Jednak kto myśli, że czeka go seria filozoficznych wykładów na temat właściwych wyborów życiowych mogą być zaskoczeni. Krytycy po premierze "Milarepy" zszokowani przyznali, ze najbardziej niezwykłe jest to, że buddyjski mnich, który nigdy wcześniej nie zajmował się reżyserią stworzył całkiem udany film.

W historii tytułowego Milarepy znalazły się i "lewitujące" kamienie i komputerowe efekty specjalne. Główny bohater pochodzi z kupieckiej rodziny. Gdy jego ojciec umiera, niespodziewanie jego majątek przejmuje wuj. Milarepa żyje przez wiele lat w ubóstwie, aż w końcu namówiony przez matkę postanawia się zemścić. Jednak po ukaraniu wuja Milarepa nie zaznaje spokoju. Dlatego rady postanawia poszukać u duchowego mistrza. Na 2009 rok zaplanowane są zdjęcia do drugiej część przypowieści o Milarepie, który z wypełnionego chęcią zemsty człowieka przejdzie stanie się natchnionym świętym. Najwidoczniej Chokling stwierdził, że kino jest lepszym miejscem niż buddyjska świątynia do nauczania ludzi.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: szkoła | filmy | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy