Reklama

"Hudson Hawk": Od piosenki do katastrofy

"Hudson Hawk" wydawał się filmem skazanym na sukces. W roli głównej występował Bruce Willis, będący świeżo po sukcesie "Szklanej pułapki 2", a w ekipie znaleźli się ludzie odpowiedzialni za sukces serii o Johnie McClane'ie, m.in. producent Joel Silver i scenarzysta Steven E. de Souza. Tymczasem nie udało się wszystko, co mogło się nie udać. Po latach "Hudson Hawk" uchodzi za jeden z najgorszych filmów w historii, a osoby z nim związane wspominają prace na planie z niechęcią. 24 maja 2021 roku mija 30 lat od jego premiery.

"Hudson Hawk" wydawał się filmem skazanym na sukces. W roli głównej występował Bruce Willis, będący świeżo po sukcesie "Szklanej pułapki 2", a w ekipie znaleźli się ludzie odpowiedzialni za sukces serii o Johnie McClane'ie, m.in. producent Joel Silver i scenarzysta Steven E. de Souza. Tymczasem nie udało się wszystko, co mogło się nie udać. Po latach "Hudson Hawk" uchodzi za jeden z najgorszych filmów w historii, a osoby z nim związane wspominają prace na planie z niechęcią. 24 maja 2021 roku mija 30 lat od jego premiery.
Andie MacDowell i Bruce Willis w scenie z filmu "Hudson Hawk" /TRI STAR PICTURES / Album Online /East News

Na pomysł filmu Willis wpadł razem z kompozytorem Robertem Kraftem, z którym łączyła go długoletnia przyjaźń. Obaj poznali się w 1980 roku, na długo przed swoimi wielkimi sukcesami. Willis był wówczas barmanem w jednym z nowojorskich klubów. Pewnego razu zaczął przygrywać na harmonijce do występu zespołu, do którego należał Kraft. Panowie szybko się zaprzyjaźnili. Willis był pod szczególnym wrażeniem jednej z piosenek, której tytuł brzmiał "The Hudson Hawk".

Chociaż odnosiła się ona do wichur nawiedzających wówczas Nowy Jork, aktor stwierdził, że byłoby to dobre imię dla bohatera filmów klasycznego Hollywood. Kraft zaproponował, by Willis napisał nowe słowa do melodii. Tak oto obaj stworzyli złodzieja Eddiego Hawka i w wolnych chwilach rozwijali jego świat. Obaj obiecali sobie, że gdy uda im się osiągnąć sukces w Hollywood i będą mogli wyprodukować własny film, opowie on właśnie o bohaterze ich piosenki.

Reklama

Willis myślał o "Hudsonie Hawku" jako połączeniu filmów przygodowych z lat 40. i 50. z rozmachem serii o Jamesie Bondzie. Główny bohater miał przeżywać przygody na całym świecie, a na swojej drodze spotykać barwne postaci. Aktor miał codziennie kilkanaście nowych pomysłów, które za wszelką cenę chciał zawrzeć w filmie. Początkowo marzył mu się jeden antagonista, zdeprawowany bogacz. W pewnym momencie Michael Lehmann - zaledwie trzydziestoczteroletni reżyser z dwoma pełnymi metrażami na koncie, który stanął za kamera "Hudsona Hawka" - zaproponował, by przepisać rolę złoczyńcy dla Audrey Hepburn. Pomysł przypadł do gustu Willisowi. Jednak już po zmianach w scenariuszu Hepburn nie przyjęła roli. Willis nie przejął się tym i połączył starą wersję scenariusza z nową, antagonistami czyniąc małżeństwo ekscentrycznych sadystów. Wcielili się w nich Sandra Bernhard i Richard E. Grant.

Produkcja od początku miała problemy z planem pracy i budżetem. W ekipie i obsadzie dochodziło do licznych zmian. Po sześciu tygodniach zdjęć Joel Silver zwolnił dotychczasowego operatora Josta Vacano i zastąpił go Dante Spinottim. Z kolei holenderska aktorka Maruschka Detmers, której przypadła główna rola żeńska, co chwilę mdlała z powodu okropnego bólu pleców. Zastąpiono ją Andie MacDowell. Gdy gwiazda "Zielonej karty" przybyła na plan we Włoszech, okazało się, że jej kwestie będą realizowane dopiero za trzy tygodnie. Wycięte zostały też prawie wszystkie sceny realizowane na Węgrzech, gdzie ekipa i tak musiała się udać, bo wcześniej wzniesiono tam makietę maszyny zmieniającej żelazo w złoto. Jej koszt wynosił ponad milion dolarów - głównie z powodu konieczności zamówienia wszystkich jej elementów w Wielkiej Brytanii i ich transportu.

Michael Lehmann przyjął stanowisko reżysera głównie z chęci współpracy z Willisem. Jednak na planie obaj nieustannie się ścierali. Większość potyczek wygrywał aktor i to on decydował ostatecznie o wyglądzie scen. Tyle że sam Willis nie był do końca przekonany, co właściwie chce nakręcić. Gdy Silver oglądał materiał zrealizowany po każdym dniu zdjęciowym, raz widział komedię kryminalną w rodzaju "Różowej pantery", innym razem kino szpiegowskie przypominające Bondy z Timothym Daltonem. Tymczasem Willis miał co chwilę nowe pomysły, zupełnie nieskładające się w spójną całość.

Produkcję "Hudsona Hawka" szczególnie źle wspomina Richard E. Grant. W swojej autobiografii "With Nails" poświęca jej cały rozdział. Jego postać została mu zaprezentowana jako wszyscy złoczyńcy Bonda połączeni w jedną postać, która nadużywa meskaliny. Aktor dał się namówić ze względu na hojną wypłatę, był także oczarowany grającą jego żonę Sandrą Bernhard i entuzjazmem Willisa. Jednak już na początku produkcji doszło do przesunięć terminów, co wyraźnie zaniepokoiło Granta. "Niby nic wyjątkowego... ale trochę za wcześnie, by już zostać w tyle" - pisał.

Pierwszego sierpnia 1991 roku przybył do Rzymu, ale w hotelu dowiedział się, że jego pobyt został opłacony dopiero od szóstego dnia miesiąca. Dzwoniąc do wszystkich możliwych osób i starając się wymienić dolary na liry, Grant umówił się na obiad z Bernhard, która przebywała w Rzymie od trzech tygodni. Nie nagrywała żadnych scen. Miała przyzwyczaić się do psa, z którym jej bohaterka się nie rozstawała, i poćwiczyć kilka trików z piłką tenisową. Mimo wielu godzin treningu, zwierzak wciąż nie reagował na jej komendy. Dopiero później okazało się, że jest głuchy.

W połowie października Grant porównywał pracę na planie do realizacji przedstawienia w liceum, podczas którego wszyscy codziennie mają nowe pomysły i każdy witany jest z podobnym entuzjazmem. Przedłużająca produkcja "Hudsona Hawka" sprawiła, że musiał odrzucić rolę szeryfa z Nottingham w filmie "Robin Hood: Książę złodziei". Gdy 20 listopada aktor i Bernhard nagrali swoje ostatnie sceny, postanowili uczcić to obiadem. Chwilę później otrzymali telegram o krótkiej treści: "Materiał nakręcony w poniedziałek zaginął na lotnisku". Załamana dwójka aktorów była bliska histerii z racji perspektywy niekończących się zdjęć. Na szczęście materiał został zlokalizowany.

"Hudson Hawk" był jednym z najdroższych filmów mających swą premierę w 1991 roku. Jednak okazał się finansową bombą, zarabiając w Stanach Zjednoczonych jedynie nieco ponad 17 milionów dolarów. Krytycy byli bezlitośni, punktując dosadną brutalność, nieprzystającą do kreskówkowego humoru, brak dobrych dowcipów oraz nagromadzenie postaci, z których każda chce być bardziej zabawna od pozostałych. Kilka miesięcy później film otrzymał sześć nominacji do Złotych Malin. Zwyciężył w trzech kategoriach - najgorsza produkcja, reżyseria i scenariusz.

Po jednym z pokazów przedpremierowych Richard E. Grant spojrzał na Andie MacDowell. Oboje stwierdzili, że ten film będzie najpewniej zakończeniem ich karier aktorskich. Lata później aktor wpadł na krytyka Marka Kermode'a, który zdradził mu, że "Hudson Hawk" mu się podobał. "[Ten film] to kupa gorącego oślego gnoju, a pan jest idiotą" - odpowiedział mu Grant.

W 1996 roku Bruce Willis promował thriller "12 małp", w którym jego bohater cofa się w czasie, by zapobiec rozprzestrzenieniu się śmiercionośnego wirusa. Na pytanie jednego z reporterów, do którego momentu w przeszłości chciałby wrócić, aktor bez zastanowienia odpowiedział, że na chwilę przed rozpoczęciem produkcji "Hudsona Hawka". Mógłby wtedy powstrzymać się przed nakręceniem tego filmu.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy