Reklama

Holland pokazała w USA "Gorejący krzew"

Kraje Europy Wschodniej wciąż nie wykonały pracy przeanalizowania komunizmu; powstaje za mało filmów o tym okresie, w efekcie wiedza na świecie o tym regionie jest znikoma - mówiła Agnieszka Holland w Waszyngtonie, gdzie pokazała swoją nową produkcję "Gorejący krzew".

"W Europie Wschodniej trudno robić filmy o komunizmie. Wróg jest niejasny; wciąż dużo kłamiemy o naszej przeszłości. Wciąż nie przeanalizowaliśmy komunizmu" - mówiła Holland w niedzielę, 1 grudnia, przed kilkusetosobową widownią w National Gallery of Art, tuż przed projekcją miniserialu w jej reżyserii.

"Bardzo długo nie byliśmy zdolni wyprodukować filmów o komunizmie i wciąż nie potrafimy zrobić filmu, który byłby dostępny dla świata. Może za 50-60 lat się uda, ale teraz nie jesteśmy gotowi" - dodała. W rezultacie wiedza o krajach Europy Wschodniej jest znikoma. "To od nas zależało, czy powstaną i w tym sensie ponieśliśmy porażkę" - oceniła.

Reklama

Ale filmów analizujących komunizm potrzebują też widzowie krajowi. W Rosji - zdaniem reżyserki - brak filmów o gułagach i innych zbrodniach stalinowskich pomaga utrzymać wizerunek Józefa Stalina jako bohatera wśród wielu Rosjan. W Polsce - według Holland - najlepsze filmy o komunizmie powstały jeszcze za komunizmu, podczas odwilży, jak "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy, czy "Przesłuchanie" Ryszarda Bugajskiego. Natomiast w Czechach, po upadku żelaznej kurtyny, "ludzie chcieli szybko zapomnieć o przeszłości" i "nie powstawały poważne filmy o komunizmie, tylko kilka filmów komediowych o absurdach tych czasów" - powiedziała Holland.

Polska reżyserka entuzjastycznie przyjęła więc propozycję od Czechów wyreżyserowania "Gorejącego krzewu". To trzyodcinkowy serial poświęcony czeskiemu studentowi Janowi Palachowi, który w 1969 r. podpalił się w proteście przeciw inwazji sił Układu Warszawskiego. Film nie koncentruje się na postaci Palacha, ale na zmaganiach jego rodziny i adwokatki z aparatem władzy komunistycznej w wytoczonym jej przedstawicielom procesie o zniesławienie.

Holland wyznała, że w Czechach film wywołał bardzo emocjonalne i szczere reakcje, spełniając wręcz "katartyczną rolę". "To mi się nigdy wcześniej nie zdarzyło, by mój film wywołał tak powszechne, narodowe reakcje, a na dodatek nie w moim kraju. Stałam się honorową Czeszką" - powiedziała. Czesi wytypowali nawet "Gorejący krzew" do tegorocznego Oskara w kategorii filmów obcojęzycznych. Ale został odrzucony z powodów proceduralnych, gdyż był wcześniej pokazywany w telewizji.

Serial, prezentowany już w wielu krajach Europy, niebawem trafi na małe ekrany we Francji i Niemczech. Został też świetnie przyjęty przez krytyków i widownie na kilku prestiżowych festiwalach, w tym w USA. "Amerykanie, którzy oglądają ten film, umieją go sobie przetłumaczyć na swoje własne doświadczenia np. z konformizmem" - wskazała Holland.


Ogólnie jednak reżyserkę martwi brak wiedzy na świecie o Europie Wschodniej. "W gruncie rzeczy poza elitami nikt nie wie, co się dzieje w krajach postkomunistycznych, jakie tam są zagrożenia, niebezpieczeństwa, szanse" - zaznaczyła.

Holland przyznała, że po radości z upadku żelaznej kurtyny i wielkich wyzwaniach, jakim było wejściem do NATO i Unii Europejskiej, przyszło rozczarowanie. "Okazało się, że alternatywa nie jest tak piękna i bezproblemowa, jak się o niej śniło, gdy była niedostępna. Wolność jest trudna. Nie jest czymś, do czego natura ludzka jest automatycznie przygotowana i w związku z tym ludzie szukają jakieś klatki" - powiedziała, komentując obecną niestabilną sytuacją polityczną w wielu postkomunistycznych krajach Europy Wschodniej.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama