Reklama

Harry Dean Stanton nie żyje

Harry Dean Stanton, jeden z najwybitniejszych charakterystycznych aktorów Hollywood, nie żyje. Zmarł w piątek, 15 września, z przyczyn naturalnych. Miał 91 lat.

Harry Dean Stanton, jeden z najwybitniejszych charakterystycznych aktorów Hollywood, nie żyje. Zmarł w piątek, 15 września, z przyczyn naturalnych. Miał 91 lat.
Harry Dean Stanton (1926-2017) /Michael Buckner /Getty Images

Ekranowym debiutem Harry'ego Deana Stantona był występ w telewizyjnej serii NBC "Inner Sanctum" w 1954 roku. Aktora oglądaliśmy też w wyreżyserowanym przez Alfreda Hitchocka odcinku serialu "Podejrzenie".

Prawdziwa kariera Stantona rozpoczęła się jednak na początku lat 60. XX wieku od znajomości z... Jackiem Nicholsonem. W 1962 roku Stanton był świadkiem na ślubie przyszłej gwiazdy "Lotu nad kukułczym gniazdem"; po rozwodzie Nicholsona panowie mieszkali razem rzez dwa lata.

Nicholsonowi Stanton zawdzięczał też pierwszą kinową rolę - w westernie "Niesłusznie skarżeni" (1966) na podstawie scenariusza Nicholsona Stanton wcielił się postać Ślepego Dicka - szefa przestępczego gangu. Nicholson poradził koledze: "Zostaw kostiumowi grę aktorską i po prostu bądź sobą". Stanton przyznał wiele lat później w rozmowie z "Entertainment Weekly", że otworzyło mu to oczy na podejście do aktorstwa i zdefiniowało jego styl.

Reklama

Kolejną rolą aktora był występ w roli włóczęgi w "Nieugiętym Luke'u" z główną rolą Paula Newmana.

Na początku lat 70. Stantona oglądaliśmy w małych rolach w kinowych hitach: "Złocie dla zuchwałych", kultowym "Two-Lane Blacktop" Monte Hellmana i  drugiej części "Ojca chrzestnego".

W 1976 roku, na planie westernu "Przełomy Missouri", w którym główne role grali Jack Nicholson i Marlon Brando, Stanton nawiązał wieloletnią bliską przyjaźń z Brando.

Na przełomie lat 70. i 80. oglądaliśmy go jeszcze w "Obcym. Ósmym pasażerze Nostromo" Ridleya Scotta oraz "Ucieczce z Nowego Jorku" Johna Carpentera, jednak kreacją, która na zawsze zdefiniuje jego aktorski dorobek, pozostaje występ w filmie Wima Wendersa "Paryż, Teksas"' (1983). Dla Stantona, wówczas 57-latka, była ta to pierwsza główna rola w karierze.

Scenariusz do filmu Wendersa wyszedł spod ręki Sama Sheperda. Panowie spotkali się wcześniej w jednym z barów. "Powiedziałem mu, że mam dość grania ról, które mi wszyscy proponują" - Stanton przypomniał rozmowę z Sheperdem w wywiadzie dla "New York Timesa". "Dodałem, że chciałbym zagrać coś, co niosłoby w sobie element piękna i wrażliwości. Nie miałem pojęcia, że szykuje dla mnie rolę w swym nowym filmie" - dodał Stanton.

"Paryż, Teksas" okazał się odkryciem festiwalu w Cannes, na którym otrzymał Złotą Palmę dla najlepszego filmu imprezy. W tym samym roku Stanton zagrał jedną z głównych ról w kultowym już futurystycznym filmie Alexa Coxa "Komornicy" ("Repo Man").

Z ostatnich kinowych ról Stantona najbardziej zapada w pamięć kreacja wynalazcy walizki na kółkach w ekscentrycznym filmie Paolo Sorrentino "Wszystkie odloty Cheyenne'a" oraz postać "mężczyzny w kapeluszu" w "Siedmiu psychopatach" Martina McDonagha. Ostatnim filmem Stantona jest dramat "Lucky", którego amerykańska premiera zaplanowana jest na 29 września.

Stanton był również liderem muzycznego zespołu Harry Dean Stanton Band, z którym występował w klubach Los Angeles. Do jego przyjaciół zaliczali się Hunter S. Thompson i Bob Dylan, którego poznał na planie  filmu Sama Peckinpaha "Patt Garrett i Biy Kid".

Aktor nigdy się nie ożenił, choć - jak sam przyznał - miał "jedno lub dwoje dzieci".

Był bohaterem dwóch filmów dokumentalnych: “Harry Dean Stanton: Crossing Mulholland" (2011) oraz "Stanton: Przejrzeć Harry'ego" ("Harry Dean Stanton: Party Fiction", 2013), w którym o aktorze opowiedzieli m.in. David Lynch, Wim Wenders, Sam Shepard, Kris Kristofferson i Debbie Harry.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy