Reklama

Gwyneth Paltrow oskarżona o promocję paramedycyny

​Simon Stevens, szef National Health Service, ostro potępił potępił produkty i praktyki paramedyczne prezentowane przez Gwyneth Paltrow na jej platformie lifestyleowej "Goop". Szefowa firmy odniosła się do zarzutów.

​Simon Stevens, szef National Health Service, ostro potępił potępił produkty i praktyki paramedyczne prezentowane przez Gwyneth Paltrow na jej platformie lifestyleowej "Goop". Szefowa firmy odniosła się do zarzutów.
Gwyneth Paltrow /Rachel Murray /Getty Images

"Goop" to platforma założona przez Gwyneth Paltrow w 2008 roku. Jej celem jest promowanie marek, przedsiębiorstw, produktów oraz terapii skoncentrowanych wokół zdrowego trybu życia. Firma w ostatnich dniach zyskała na popularności dzięki serialowi dokumentalnemu "Gwyneth Paltrow i życie w stylu goop", który można oglądać na Netfliksie. Gwiazda oraz jej współpracownicy w każdym odcinku opowiadają o jednej z kontrowersyjnych technik terapeutycznych: leczeniu zimnem, energią czy substancjami psychodelicznymi, na przykład grzybami halucynogennymi.

Reklama

Do praktyk i produktów prezentowanych w serialu odniósł się Simon Stevens, szef National Health Service, czyli brytyjskiej służby zdrowia. Oskarżył on twórców tej produkcji oraz samą aktorkę o szerzenie dezinformacji oraz promowanie podejrzanych produktów i procedur. "Paltrow i jej zespół testują wampirze liftingi i wspierają terapeutę, który twierdzi, że potrafi uleczyć traumę psychiczną, jak i dolegliwości fizyczne, przesuwając dłońmi nad ciałem pacjenta" - ironizował Simon Stevens podczas wykładu na Oxfordzie. "Jej marka twierdzi, że filtr przeciwsłoneczny to zły pomysł i poleca urządzenia do wykonywania lewatywy z kawy, mimo że to zagraża zdrowiu" - grzmiał.

Stevens zwrócił też uwagę na to, że ludzie marnują pieniądze i podejmują ryzyko, bo są wabieni różnego rodzaju pseudoterapiami, które "są zbyt piękne, aby były prawdziwe". Dodał, że osoby poszukujące w sieci porad zdrowotnych są łatwymi ofiarami dla oszustów i szarlatanów.

Do tak poważnych zarzutów odnieśli się już przedstawiciele Netfliksa. Podkreślili oni, że przed każdym odcinkiem "Życia w stylu goop" pojawia się adnotacja, że serial dostarcza rozrywki i informacji, a nie medycznych porad. Producenci sugerują również widzom, aby przed podjęciem jakiegokolwiek leczenia skonsultowali się z lekarzem.

Na falę krytyki po emisji serialu odpowiedziała też Elise Loehnen, szefowa działu kontentu w firmie "Goop". "Jedną z kluczowych zasad naszej marki jest podchodzenie do nowych pomysłów z otwartymi umysłami i bez uprzedzeń" - powiedziała w krótkim wywiadzie dla "Entertainment Tonight". Dodała również, że firma współpracuje z zespołem ekspertów, w tym również naukowców, dzięki którym ma możliwość dokładnego sprawdzenia produktów czy technik, zanim zostaną one przedstawione szerszej publiczności. "Zaspokajamy naturalną ludzką ciekawość w kwestiach zdrowotnych, informujemy o różnego typu praktykach bez oceniania" - stwierdziła.

Loehnen odniosła się także do omawianej w jednym z odcinków psylobicyny, substancji psychodelicznej obecnej m.in. w grzybach halucynogennych. Szefowa działu kontentu Goop przypomniała, że Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) zaaprobowała ten związek chemiczny w eksperymentalnych terapiach zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, depresji czy stresu pourazowego.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Gwyneth Paltrow
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy