Reklama

Gitarzysta Radiohead w "Mistrzu"

Johnny Greenwood, gitarzysta Radiohead, jednego z najpopularniejszych i najbardziej inspirujących zespołów na świecie, często odpoczywa od swojej macierzystej formacji tworząc m.in. ścieżki dźwiękowe do filmów. W jego kompozytorskim dorobku znajduje się muzyka do głośnego dokumentu "Bodysong", adaptacji prozy Harukiego Murakamiego "Norwegian Wood", czy "Musimy porozmawiać o Kevinie" Lynne Ramsay z Tildą Swinton w roli głównej.

Jednak jego najgłośniejszym osiągnięciem poza zespołem Radiohead była znakomita ścieżka dźwiękowa do "Aż poleje się krew", nominowana i nagradzana na niezliczonej ilości festiwali filmowych. Wtedy Greenwood po raz pierwszy współpracował z Paulem Thomasem Andersonem. Spotkanie to było na tyle satysfakcjonujące i inspirujące, że reżyser nie wyobrażał sobie innego twórcy muzyki do swojego kolejnego projektu - "Mistrza".

- Chciałem uchwycić optymizm panujący w tej epoce - wyjaśnia muzyk. - Podkreślić charyzmę Mistrza, zaakcentować wygłaszane przez niego teorie, głoszące że mamy nowe sposoby na uzdrowienie "chorych ludzi" i wyrazić entuzjazm jego wyznawców. Było w tym coś wspaniałego - ci wszyscy Amerykanie z klasy średniej, odczuwający potrzebę rozpoczęcia czegoś nowego i odmiennego. A w samym środku tego wszystkiego Freddie, który stojąc z rękami założonymi za plecy, próbuje odnaleźć jakiś sens.

Reklama

Praca nad ścieżką dźwiękową do "Mistrza" była niekończącą się wymianą pomysłów i tropów między reżyserem i kompozytorem. Greenwood wysyłał Andersonowi fragment napisanej przez siebie muzyki, a ten opowiadał o swoich reakcjach i sugerował w jakim kierunku ten fragment powinien się rozwijać. - Przypominało to scenę z "Mistrza", tę z dotykaniem ściany - żartuje reżyser. - Z początku wydawało mi się, że to ja jestem Mistrzem, a on Freddiem, ale potem uświadomiłem sobie, że jest dokładnie odwrotnie i nagle musiałem coś wybrać z tej cudownej muzyki, jaką mi dostarczył.

Dla Greenwooda z kolei najważniejszą okazała się próba spojrzenia na bohaterów filmu z punktu widzenia Andersona. - To Paul mi pokazał, że Freddie, pomimo swojego pijaństwa i skłonności do przemocy, jest całkiem sympatyczną postacią - wspomina muzyk. - "Nie zapominaj, że Freddie jest miły" - brzmiał jeden z podesłanych przez niego komentarzy. Paul przykłada wielką wagę do muzyki, ma mnóstwo pomysłów na to, co można przy jej pomocy osiągnąć.


Najważniejszą inspiracją dla Greenwooda i Andersona okazały się nagrania Otto Leuninga, jednego z pionierów muzyki elektronicznej, który w latach 50. eksperymentował z tworzeniem dźwięków za pomocą taśmy magnetycznej i mikrofonów. Gitarzysta część ścieżek zarejestrował dokładnie w ten sam sposób, bawiąc się potem szybkością i kierunkiem odtwarzania taśmy i próbując różnych ustawień mikrofonów. Kolejnym źródłem inspiracji okazał się jazz z epoki oraz muzyka klasyczna.

- Charakterystyczne dla lat 50. są jazzowe tria bez pianina - przypomina kompozytor. - Często sięgały one po rozwiązania proponowane przez twórców muzyki poważnej, działających w tej samej dekadzie.

Podsumowując pracę nad filmem, Greenwood dołącza do zgodnego chóru głosów, chwalących reżysera. - Praca z Paulem to połączenie podniecenia, entuzjazmu i poszukiwania niecodziennych rozwiązań, nadzwyczajna kombinacja beztroskiej zabawy i obsesyjnego oddania dziełu - mówi gitarzysta Radiohead.

Premiera "Mistrza" zaplanowana jest na 16 listopada.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy