Reklama

Gina Carano mierzy się z aktorstwem

Prawdopodobnie miliony ludzi na całym świecie marzą o tym, aby zadzwonił do nich sławny reżyser i zaproponował im główną rolę w swoim filmie. Gina Carano nigdy nie należała do tej grupy.

Co więcej, ta mistrzyni kobiecego MMA (Mixed Martial Arts, mieszane sztuki walki - przyp. tłum.), o mały włos odrzuciłaby propozycję zjedzenia lunchu ze Stevenem Soderberghiem - lunchu, który zaowocował zaangażowaniem jej do głównej roli w szpiegowskim thrillerze "Ścigana", pomyślanym specjalnie dla niej.

Nokaut w pierwszej rundzie

- Byłam całkowicie pochłonięta moją sportową karierą, w związku z czym nigdy poważnie nie zastanawiałam się nad aktorstwem - mówi Carano. - Owszem, myślisz sobie, że byłaby to niesamowita przygoda... Ja jednak nigdy nie sądziłam, że coś takiego wydarzy się w moim życiu.

Reklama

A jednak się wydarzyło - i to za sprawą przegranej, jaką w sierpniu 2009 roku zakończył się dla Giny jej głośny pojedynek z Cristiane Santos, występującą na ringu pod pseudonimem "Cyborg". Carano została pokonana przez techniczny nokaut już w pierwszej rundzie. Przybita i wyzuta z wszelkiej energii, z potwornie podbitym okiem, jechała z San Jose do San Diego, kiedy zadzwonił jej agent.

- Powiedział mi: "Gina, mam tu jednego takiego reżysera, który chce się z tobą spotkać" - wspomina Carano, rozmawiając ze mną przez telefon ze swojego domu w Las Vegas, gdzie mieszka, odkąd skończyła 10 lat. - Odpowiedziałam: "Nie, nie mam teraz ochoty na żadne spotkania". A on na to: "Moim zdaniem akurat na to powinnaś się zgodzić".

- Potem uprzytomnił mi, że to właśnie Steven wyreżyserował "Traffic", film, który miał dla mnie zawsze szczególne znaczenie. A ponieważ Steven wsiadł w pociąg jadący z Los Angeles do San Diego, nie pozostawało mi nic innego, jak odebrać go z dworca. Okazał się być zwyczajnym facetem, w okularach, dżinsach i czapeczce baseballowej. Poszliśmy na lunch i przegadaliśmy cztery godziny. W pewnym momencie powiedział: "Posłuchaj, chciałbym zrobić film z tobą w roli głównej" - a ja odpowiedziałam: "Zgoda".

W "Ściganej" Carano wciela się w postać Mallory Kane - tajnej agentki, która, po tym, jak została oszukana i zdradzona w trakcie misji, postanawia zemścić się na sprawcach jej krzywdy. Lista nazwisk figurujących w obsadzie jest imponująca: Michael Angarano, Antonio Banderas, Michael Douglas, Michael Fassbender, Ewan McGregor, Bill Paxton, Channing Tatum...

A może aktorstwo?

- Podczas naszego pierwszego spotkania Steven powiedział mi, że scenariusz nie jest jeszcze gotowy - wspomina Carano. - Wyjawił mi również, że chodzi o wiarygodny i realistyczny film akcji. Ostatecznie scenariusz "Ściganej" powstał już po naszym spotkaniu - Steven chciał, aby pasował on do mojej osobowości. Ostatecznie jednak efekt końcowy okazał się być moim całkowitym przeciwieństwem. Mallory Kane jest bardzo zorganizowana i bardzo bezpośrednia, a do tego lubi dominować. Ja sama jestem zupełnie inna - musiałam więc zmierzyć się z autentycznym aktorskim wyzwaniem.

29-letnia Carano, która zadebiutowała w mieszanych sztukach walki w 2006 r., spędziła niezliczone godziny na ringu, rozdając kopniaki i ciosy. W "Ściganej" wszystkie te opanowane do perfekcji chwyty musiała jednak wykonywać sekwencjami, śledzona przez czujne oko kamery - a przy tym recytować wyuczone kwestie.

- Wszystko to było bardzo przesadzone - mówi Carano. - Obecni na planie kaskaderzy żartowali sobie ze mnie. Mówili: "Mamy tylko nadzieję, że nie masz w najbliższym czasie żadnej walki, bo twoi trenerzy nas zamordują. Zrujnujemy całą twoją technikę!". Ale mimo tego przerysowania w scenach walki, odczuwałam taka samą adrenalinę. Podobało mi się również to, że mogliśmy przerywać ujęcia w dowolnym momencie - na ringu nie masz przecież szans na żadne duble...

Jakie duble?!

- Obecność kamery nie przeszkadzała mi, bo od lat walczę w świetle kamer. Czułam się więc bardzo swobodnie. Do tego aktorzy, z którymi pracowałam, okazali się być fenomenalni. Pomagali mi w utrzymywaniu koncentracji, a ja, cóż, musiałam cały czas utrzymywać tempo, bo każdy chciał mieć swoje pięć minut i odegrać ze mną scenę walki.

- To właśnie było w tym najlepsze. Czułam, że mam wszystkim coś do zaoferowania w kwestiach dotyczących scen akcji i walki. Nie byłam w stanie obiektywnie ocenić swojego wkładu od strony filmowej, ale byłam pewna swego w scenach, w których trzeba było pokazać agresję. Można powiedzieć, że w takich chwilach cała ekipa była w moich rękach - tak samo, jak ja byłam w ich, kiedy w grę wchodziły kwestie czysto aktorskie. Podobał mi się ten swoisty barter.


Carano dopiero niedawno po raz pierwszy oglądała "Ściganą" w sali kinowej. Jakie są jej wrażenia?

- Muszę przyznać, że zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam to oglądać - odpowiada moja rozmówczyni, śmiejąc się nerwowo. - Cały ten proces pracy nad filmem był niesamowity. Pamiętam każdy jeden moment spędzony na planie, i nie chciałam zepsuć sobie tych wspomnień. Jednocześnie jednak bardzo chciałam zobaczyć, co Steven zrobił z tym materiałem, więc ostatecznie zdecydowałam, że idę do kina. Zadzwoniłam do rodziców i zaproponowałam im, żeby wybrali się ze mną. Siedziałam pomiędzy nimi. To było wyjątkowe przeżycie. Myślałam, że będę wobec siebie bardziej krytyczna, ale, koniec końców, czułam się lepiej, niż się spodziewałam.

Ring czy scena?

"Ściganą" mogą już oglądać widzowie na całym świecie - a tymczasem Carano powoli zaczyna myśleć o tym, co dalej. Od czasu pamiętnej porażki z Cristiane Santos nie stoczyła ani jednej walki. W kwietniu 2011 r. podjęła kontrowersyjną decyzję o wycofaniu się z zakontraktowanego pojedynku. Dziś nie jest pewna, czy kiedykolwiek jeszcze stanie na ringu. Otwierający się przed nią świat filmu to bez wątpienia atrakcyjna perspektywa.

- Jeśli chodzi o moją karierę sportową, to nie zdecydowałam jeszcze, co dalej - mówi Carano. - Przez ostatnich kilka lat próbowałam zmusić się do powrotu na ring, ale z jakiegoś powodu nie potrafię tego zrobić. Postanowiłam więc, że zobaczę, co będzie działo się po premierze "Ściganej", i wtedy zacznę planować kolejne kroki. Nic na siłę.

- Na pewno jednak szukamy kolejnej propozycji filmowej dla mnie. Mamy już nawet kilka fajnych opcji, w tym adaptację komiksu "Adrenalina", która nabiera realnych kształtów. Bez względu na to, czym będę się zajmować, chcę móc wyrażać siebie w twórczy sposób i wykorzystywać do tego moje umiejętności tak długo, jak to będzie możliwe. Kiedyś były to sztuki walki, teraz ich miejsce zajął film - mam nadzieję, że dzięki temu otworzą się przede mną nowe możliwości. Chcę znaleźć takie rozwiązanie, które pozwoli mi na finansową niezależność i kreatywne kierowanie swoim życiem.

Ian Spelling

"The New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Hollywood | Steven Soderbergh | aktorka | film | Gina Carano
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy