Reklama

Filmowe skandale roku

Aresztowanie Romana Polańskiego, zakaz emisji filmu "Witajcie w życiu" Henryka Dederki, odmowa przyjęcia Specjalnej Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego przez Andrzeja Seweryna... To tylko niektóre ze skandali, które wstrząsnęły kinowym światkiem w 2009 roku.

Kiedy dwa lata temu Roman Polański opuścił ostentacyjnie konferencję prasową festiwalu w Cannes, na którym wraz z największymi współczesnymi reżyserami promował omnibusowy film "Każdy ma swoje kino", światowe media rozwrzeszczały się w zgodnym tytule: "Polański wywołał skandal!". Dwa i pół roku później cały świat osłupiał, kiedy polskiego reżysera zatrzymano na lotnisku w Zurychu na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku. Polański od 30 lat był ścigany za gwałt na 13-letniej Samancie Gailey, do którego doszło w 1977 roku w willi Jacka Nicholsona w Hollywood. Zobacz raport specjalny poświęcony sprawie Polańskiego.

Reklama

Bardziej skandaliczne od aresztowania polskiego reżysera okazało się jednak zorganizowane oburzenie polskiego środowiska filmowego, którego przedstawiciele zorganizowali medialną krucjatę, mającą na celu odbicie "wielkiego artysty" ze szwajcarskiego aresztu.

Oto "areszt" Polańskiego:


Największą wpadkę, związaną z obroną Romana Polańskiego przed bezdusznym systemem sprawiedliwości USA, zanotował Krzysztof Zanussi, który w programie Moniki Olejnik "Kropka nad i" nazwał Samanthę Gailey "jakąś nieletnią prostytutką". Reżyser "Rewizyty" już kilka miesięcy wcześniej zdradził objawy lekkiej paranoi, kiedy oskarżył współczesną kulturę o "intelektualne bankructwo", dowodząc na przykładzie hamburgera ("Jeżeli pan ma gust, to nie może lubić hamburgera. Nie da rady, hamburger jest po prostu niesmaczny") niemożność koegzystencji kultury elitarnej z popularną. Doprawdy, pyszne.

Krzysztof Zanussi o kondycji polskiego kina:


Jak nazwać zamieszanie, które towarzyszyło odwołaniu pokazu filmu "Witajcie w życiu" Henryka Dederki podczas Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Dokument, ujawniający mechanizmy działania firmy Amway czeka na projekcję już 12 lat, dołączając do ekskluzywnego grona "półkowników" polskiej kinematografii. Największym skandalem nie jest jednak sądowy zakaz emisji filmu, lecz fakt, że "Witajcie w życiu" można w całości obejrzeć w serwisie YouTube. Czy kiedykolwiek doczekamy się emisji zakazanego filmu? "W dobie internetu osoba, która chce zobaczyć film mimo zakazu, ma wiele możliwości" - skomentowała zamieszanie rzeczniczka Amwaya.

Producent "Witajcie w życiu" komentuje odwołanie projekcji filmu na Warszawskim Festiwalu Filmowym:


Jeśli już mowa o "półkownikach", to może nie skandal, ale na pewno skandalik. Andrzej Seweryn odmówił przyjęcia Specjalnej Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego, przyznawanej aktorom "którzy w czasach PRL-u nie mogli być uhonorowani Nagrodą im. Zbyszka Cybulskiego z powodów politycznych". - Ja w tym okresie zagrałem m.in. w "Ziemi obiecanej", "Albumie polskim", (...) "Nocach i dniach", "Polskich drogach", (...) "Bez znieczulenia", (...) "Kung-fu", "Na srebrnym globie", "Dyrygencie" - wyliczał aktor, wymieniając w sumie 13 tytułów. Brawo dla Seweryna za zwykłą, ludzką uczciwość. O jego aktorskim talencie nie musi już przecież zaświadczać liczba zdobytych nagród.

Specjalną Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego odebrała jednak Joanna Szczepkowska:


Polityczne powody nadal stoją na przeszkodzie dystrybucji niewygodnych filmów. Taki los spotkał w tym roku "Katyń" Andrzeja Wajdy. Najpierw reżyser zganił dystrybutora obrazu - TVP - za nieudolność we wprowadzaniu filmu na zagraniczne rynki. Potem okazało się, że na przeszkodzie stoją nierzadko polityczne przesłanki. "Katyń" do dziś nie trafił na rosyjskie ekrany, będąc prezentowanym jedynie na pojedynczych, specjalnych pokazach. Film Wajdy miał także problemy we Włoszech, nie wiadomo jednak czy włoski dystrybutor przestraszył się tylko "cenzury rynku", czy też na decyzję o ograniczeniu kopii filmu miały wpływ jakieś polityczne dyspozycje. Nie patyczkowały się za to Chiny, które zakazały dystrybucji "Katynia", gdyż, jak ujawnił sam Wajda, "ideologia filmu nie zgadza się z oficjalnym punktem widzenia władz".

Relacja TVP z premiery "Katynia" w Moskwie:


Po ubiegłorocznym skandalu obyczajowym, związanym ze scenariuszem filmu "Tajemnica Westerplatte" Pawła Chochlewa, rozpoczęły się problemy realizacyjne. "Mimo protestów, burz, różnych zawieruch, jakie się wokół tego filmu przetoczyły, utrzymaliśmy dofinansowanie, licząc na to, że - tak, jak ocenili nasi eksperci - jest to dobry projekt, dobrze przygotowany, i pokładający zaufanie w młodym reżyserze" - powiedziała rzecznik Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, uzasadniając dofinansowanie filmu 3,5 milionami złotych. Mimo to filmowcy kręcą zdjęcia na... Litwie. "Litwini jeżdżą na zakupy do Polski, bo tam taniej, ale filmy robi się taniej na Litwie" - tłumaczy producent obrazu. Zobacz raport specjalny poświęcony filmowi "Tajemnica Westerplatte".

Gdzie mają robić filmy Litwini, skoro pod znakiem zapytania stoi ich superprodukcja o bitwie pod Grunwaldem? A 600-setna rocznica wydarzenia tuż tuż... No cóż, my też nie zdążyliśmy z "Westerplatte" na 70. rocznicę.

Debata na temat scenariusza "Tajemnicy Westerplatte":


W minionym roku mieliśmy trzy "afery plakatowe". Najpierw nikt nie zauważył, że polski plakat filmu "Drzazgi" jest "remakiem" plakatu do "Jagodowej miłości" Wong kar-Waia. Dodać należy, że obydwa filmy trafiły do kin tego samego dnia - na walentynki. Potem wszyscy zauważyli, że plakat do filmu "Popiełuszko. Wolność jest w nas" to przeróbka plakatu "Casino Royale". Kapelan "Solidarności" jako agent 007? To by się Krzysztof Zanussi zjeżył! "Plakat filmu 'Popiełuszko. Wolność jest w nas' opracowany został w konwencji filmu akcji. Poprzez plakat, chcieliśmy pokazać w niekonwencjonalny, a zarazem czytelny sposób istotne cechy filmu oraz postaci, której losy film przedstawia" - bronił się dystrybutor obrazu - Kino Świat. Nikt już nawet nie miał siły reagować, kiedy do kin wchodziło "Mniejsze zło" Janusza Morgensterna, którego plakat wyglądał jak podróbka... "Popiełuszki". O wiele bardziej czytelne i łatwiejszy do rozszyfrowania był za to pomysł ITI Cinema na plakat do "Wojny polsko-ruskiej" Xawerego Żuławskiego. Polskie "Trainspotting", co? Ironicznego posmaku nabiera w tym kontekście nagroda dla Książki Roku, którą otrzymało wydawnictwo BOSZ za... "Plakat filmowy w Polsce".

Popiełuszko jak Bond?


Mieliśmy też w tym roku "afery obyczajowe". Największą z nich był ślub 85-letniego Andrzeja Łapickiego z 25-letnią Kamilą Mścichowską. Nie wiemy czy ten wyczyn został już zgłoszony do Księgi Rekordów Guinnessa, ale 60 lat różnicy wieku między małżonkami robi naprawdę piorunujące wrażenie. Byliśmy też w tym roku świadkami dwóch "afer alkoholowo-samochodowych". Najpierw Tomasz "doktor Lubicz" Stockinger (2,3 promila) spowodował wypadek, po czym uciekł z miejsca zdarzenia. Kilkanaście dni później Zbigniew Rybczyński (1,25 promila) - mniej znany, bo nie gra w serialu, ale za to ma na koncie Oscara - został złapany za jazdę pod wpływem. Nie dość, że pozostał na miejscu przewinienia, to jeszcze od razu przyznał się do winy.

Rozrywki o charakterze zdrowotnym:


Największym skandalem filmowym roku jest jednak nieustanny brak polskich filmów na prestiżowych festiwalach filmowych. Jedynym tytułem, który pokazywany był w tym roku w konkursie ważnej imprezy, był "Tatarak" Andrzeja Wajdy, który znalazł się w oficjalnym programie Berlinale. Polskie kino tak bardzo nie liczy się już na świecie, że sukcesem jest już samo zakwalifikowanie się do programu ważnej imprezy. W tym tonie podano niedawno informację o nadzwyczajnym wydarzeniu: "Wszystko co kocham" Jacka Borcucha jako pierwszy polski film w historii znalazł się w programie festiwalu w Sundance! A w najnowszym rankingu FIFA Polskę wyprzedziły już: Gabon, Burkina Faso i Mali.

Zobacz zwiastun filmu "Wszystko co kocham":

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy