Reklama

Ewa Skibińska: Wielka miłość bez ślubu

Jej dobra passa zaczęła się na studiach. Już wtedy poznała mężczyznę swojego życia...

Wybory Ewy Skibińskiej czasem bywają zaskakujące. Ta dojrzała artystka, zadziwiła widzów, gdy w 2002 roku zdecydowała się rozstać z serialem "Na dobre i na złe", gdzie grała jedną z ważniejszych postaci. A kilka lat później po długiej współpracy pożegnała się także z "Pierwszą miłością". Choć, jak sama mówi - bardzo lubiła grać w tej produkcji i zawsze będzie miała do niej ogromny sentyment...

Prywatnie pierwszą wielką miłość pani Ewa spotkała już w... przedszkolu. - Niestety on interesował się wszystkimi dziewczynkami prócz mnie. Ale w ósmej klasie zdobyłam go. Wykonywałam do niego setki głuchych telefonów, aż w końcu zaczął ze mną rozmawiać. Chodziliśmy ze sobą przez cztery lata. Ale prawdziwie wielka miłość, która trwa nieprzerwanie do dziś, nadeszła później - śmieje się aktorka.

Reklama

Nadeszła i - ku wielkiej radości pani artystki - okazała się uczuciem na całe życie. Znany wrocławski krytyk teatralny Krzysztof Mieszkowski dla Skibińskiej jest ideałem mężczyzny. Z tej miłości aktorka czerpie siły i nadzieję, gdy piętrzą się problemy. - Jesteśmy razem od ponad 30 lat. - Nasz związek jest przede wszystkim partnerski. Opiera się na intuicji i miłości, której dużą podporą jest zrozumienie i przyjaźń. Tworzymy jeden organizm. W sytuacjach jakiegokolwiek kryzysu, bądź chwilowego załamania, bo i tak w życiu bywa, mogę liczyć na Krzysia - opowiada z radością Skibińska.

Znajomi gwiazdy nie mogą się jednak nadziwić, że tak dobrana para nie chce swych uczuć potwierdzić przed ołtarzem. Pani Ewa uznała jednak, że skoro oboje się kochają, właściwie nic więcej im do szczęścia nie potrzeba. Ślub nie zmieni nic w ich podejściu do związku i intensywności uczuć. Nie jest też żadną gwarancją, że związek będzie trwały. W życiu liczą się inne rzeczy. Na przykład to, że w styczniu tego roku jej życiowy partner otrzymał nominację na stanowisko dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu - jednej z najlepszych scen w Polsce. W domu Skibińskiej zapanowała wielka radość. Czy to, że oboje są mocno związani z tym teatrem, pomaga w ich związku?

- To prawda, bez przerwy w domu rozmawiamy o pracy. Na wakacjach zdarzyło się, że przez jeden dzień nie rozmawialiśmy o teatrze, ale Krzysztof w porę przypomniał sobie, że dzień mija mu bez teatru, i... zaczęło się! Oczywiście, rozmów o teatrze nie traktujemy jak rozmów o pracy. Raczej należy wpuścić go jak najgłębiej do życia. Opłaci się - wyznaje aktorka.

Miłością do teatru pani Ewa z partnerem zarazili swoją jedyną córkę, Helenę (26 l.). - To najważniejsza osoba w moim życiu. Mam tylko jedno dziecko. Czułam, że nie powinnam robić tłoku na świecie. I chciałam mieć czas na swoje życie i pasje. Przyznam jednak, że bardzo chętnie zostanę babcią. Serio! - mówi aktorka.

Co prawda, wbrew wielkim nadziejom pani Ewy, córka nie poszła w jej ślady i nie została aktorką, ale w takim domu nie mogła daleko odejść od sztuki. Jej wielką pasją jest film. Skończyła kulturoznawstwo na Uniwersytecie Wrocławskim i teraz organizuje imprezy artystyczne, m.in. pokazy filmowe. - Jestem z niej bardzo dumna - wyznaje Skibińska.

Kobieta idealna? Prawie... - Bywam nieznośnie uporządkowana. Jestem też straszną pedantką - mówi z uśmiechem, zapytana o wady. A jej znajomi śmieją się, że pani Ewa już teraz planuje, co będzie robić w 2014 roku...

JR

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: życia | Ewa Skibińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy