Reklama

Dwayne Johnson: Rola, do której został stworzony

"Od bardzo, bardzo dawna marzyłem o filmie o Herkulesie" - mówi Dwayne Johnson, który wciela się w legendarnego herosa, w filmie, który na ekranach naszych kin oglądać będziemy od 25 lipca.

"Hercules" w reżyserii Bretta Ratnera to wielkie widowisko przygodowe, porównywane do słynnych "300" Zacka Snydera. W rolach głównych występują w nim - obok Johnsona ("Król Skorpion"), jednego z najpopularniejszych dziś aktorów kina akcji - John Hurt ("Immortals. Bogowie i herosi") oraz Ian McShane ("Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach").

"To postać silnie zakorzeniona w naszej kulturze i ważna dla mnie osobiście. Chcieliśmy jednak pokazać publiczności Herkulesa, jakiego jeszcze nie widziała. Gdy go poznajemy, jest wygnańcem, walczy tylko dla złota. Musi zmagać się ze swoimi demonami i stać się takim, jakim ludzie oczekują, że powinien być - mówi o swoim bohaterze Johnson.

Reklama

Scenarzysta Evan Spiliotopoulos nie kryje uznania dla filmowego Herkulesa: - Dwayne przekazał naszemu bohaterowi swój osobisty urok, humor i niezaprzeczalną charyzmę.

Johnson, na potrzeby roli, musiał nie tylko ostro trenować - co dla niego nie jest pierwszyzną - ale także poddawać się na planie długotrwałym zabiegom charakteryzatorskim.

- Szło o całkowitą transformację: postarzono mnie, wydłużono włosy, zmatowiono skórę, zakryto tatuaże, a dodano blizny, wiele blizn - opowiada aktor.

- Było wspaniale, chociaż siedzenie bez ruchu przez cztery godziny dziennie, przez 95 dni, by się ucharakteryzować, to był naprawdę ból! - podsumowuje.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy