Reklama

Dlaczego Borat pochodzi z Kazachstanu?

Bijący rekordy popularności film Saszy Barona Cohena "Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej" co rusz wywołuje jakiś skandal. A to Rosjanie zakazują dystrybucji obrazu, a to mieszkańcy rumuńskiej wioski żądają od producentów odszkodowania. Sacha Baron Cohen nie może jednak przeboleć, że wszyscy myślą, jakoby jego film był atakiem na Kazachstan.

"Byłem wielce zaskoczony ponieważ myślałem, że widownia zrozumie, że Kazachstan w Boracie to fikcyjne państwo" - Cohen powiedział w rozmowie z magazynem "Rolling Stone".

"Jedynym celem mojego filmu było, aby z ludzi powyłaziły ich własne uprzedzenia" - dodał poważnie brytyjski komik.

Cohen wyjaśnił też dlaczego na "fikcyjne" państwo wybrał właśnie Kazachstan.

"Padło na Kazachstan, bo to państwo, o którym mało kto słyszał. Mogłem więc wygrywać na nim stereotypy, dotyczące post-sowieckiego zaścianka" - wyjaśnił Cohen.

Reklama

"Ale to nie Kazachstan jest obiektem moich żartów. Myślę, że problem tkwi w ludziach, którzy wierzą, że Kazachstan, jaki pokazałem w Boracie, naprawdę istnieje. Ci, którzy są przekonani, że homoseksualiści rzeczywiście noszą tam niebieskie czapki a kobiety trzymane są w klatkach" - Cohen wyjaśnił sens swego filmu.

Zbyt dosłownie potraktowali jednak "Borata" mieszkańcy rumuńskiej miejscowości Glod, która w filmie "robi" za rodzinną wioskę bohatera. Dwóch mieszkańców wytoczyło producentom "Borata" proces. 20th Century Fox miałaby zapłacić 30 milionów dolarów za sportretowanie mieszkańców wioski jako gwałcicieli i kryminalistów.

A Pamela Anderson nic! Co prawda z powodu filmu rozwodzi się ze swym mężem Kid Rockiem, ale podobno na projekcji bawiła się znakomicie.

Guardian
Dowiedz się więcej na temat: Sacha Baron Cohen | film | Kazachstan | Borat
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy