Reklama

"Darem była obecność Danuty Szaflarskiej"

- Uczyła nas fachu i rzemiosła, jej obecność wśród nas była darem - powiedział PAP prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz wspominając zmarłą w niedzielę aktorkę Danutę Szaflarską.

- Uczyła nas fachu i rzemiosła, jej obecność wśród nas była darem - powiedział PAP prezes ZASP Olgierd Łukaszewicz wspominając zmarłą w niedzielę aktorkę Danutę Szaflarską.
Danuta Szaflarska (1915-2017) /AKPA

"Danuta Szaflarska pozostała na nieboskłonie gwiazd polskiego teatru, filmu i telewizji do końca życia. To fenomen. Świadczy to o niezwykłej wirtuozerii warsztatu, który opanowała w sposób zdumiewający, ale także człowieczeństwie, które zachowała, i - w opozycji do wielu artystek, które dodają sobie pewnej aury, zapożyczając ją z ról, które grają - zachowała swoją naturalność, prostotę. Zachowała siebie" - powiedział prezes ZASP - Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru, Filmu, Radia i Telewizji.

Zaznaczył, że szczególnie wyraziście cechy te widoczne były w filmach Doroty Kędzierzawskiej, "Inny Świat" i "Pora Umierać". "Szaflarska opowiada o swym dzieciństwie, o tym, w jakich warunkach przyszła na świat" - podkreślił. Dodał, że aktorka była przychylna młodym pokoleniom artystów teatralnych, dopiero rozpoczynających kariery.

Reklama

Jak podkreślił, Szaflarska "była ciepłą osobą, krytyczną i suwerenną w sądach. Potrafiła wyraźnie dystansować się od fałszu, zakłamania". "Uczyła nas fachu, rzemiosła, zwykłości w tym rzemiośle i tego, byśmy byli jak najdalej od tego, by tytułować ją tytułami w rodzaju +królowej+. Jej obecność wśród nas była darem. Uczyła, jak można połączyć prostotę z zawodem, który żyje ze sztuczności. Potrafiła wykreować coś, co było sztuką, ale jednocześnie pozostawało lekkie, proste, klarowne, ze świadomością tematu i struktury" - dodał.

Łukaszewicz przypomniał, że aktorka pochodziła z biednej rodziny. "Opowiadała, że poznała (...) buty dopiero w 10. roku życia".

Jak mówił, aktorka wspominała często swoje doświadczenie z czasów powstania warszawskiego, np. to, że suszyła pieluchy przy ogniu palących się budynków.

Jego zdaniem grała w sposób wyrafinowany, z niezwykłą kulturą słowa. "Pozostała w zawodzie, w którym odnajdywała szansę swojej wypowiedzi, choćby w najmniejszej roli" - zauważył Łukaszewicz.

"Marzyło nam się, by otrzymała rekord Guinnessa. Złożyliśmy nawet odpowiednie formularze, ale spóźniliśmy się o parę miesięcy. Liczyliśmy, że komisja Guinnessa zobaczy ją jeszcze na scenie, ale niestety nie wróciła już do występów" - mówił.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Danuta Szaflarska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy