Reklama

Cisza, w której chroni się Lorna

Najnowszy film braci Dardenne - "Milczenie Lorny" - potwierdza unikalną pozycję Belgów wśród współczesnych reżyserów. Jest także dowodem na to, że ich niemodne kino potrafi również zaskakiwać.

Niewielu w ostatnich latach twórców, których filmy cieszyłyby się tak wielkim uznaniem krytyki. Cztery ostatnie filmy Dardenne'ów wróciły z Cannes z nagrodami - "Rosetta" (1999) i "Dziecko" (2005) otrzymały Złota Palmę dla najlepszego filmu, "Syna" (2002) doceniono za rolę Oliviera Gourmeta, z kolei "Milczenie Lorny" (2008) uhonorowano nagrodą za najlepszy scenariusz.

Po majowym pokazie ich ostatniego filmu w Cannes pojawiły się jednak pierwsze od lat krytyczne opinie na temat ich twórczości. Z jednej strony pisano o tym, że braterski tandem powtarza się, ponownie , przy użyciu podobnych środków stylistycznych, eksplorując ograne tematy - dramat bohaterki "Milczenia Lorny", podobnie jak protagonisty "Dziecka", jest wynikiem ich kłopotów finansowych. Inni krytycy mieli kłopot z fabularną zawiłością "Milczenia Lorny" - nagroda za scenariusz w Cannes do czegoś w końcu zobowiązuje!

Reklama

W swym nowym obrazie Dardenne'owie w istocie powracają do interesującej ich od lat tematyki. Bohaterką filmu jest tytułowa Lorna (Aria Dobroshi) - imigrantka z Kosowa, która wspierana przez włosko-albańską mafię, zawarła fikcyjne małżeństwo z potrzebującym pieniędzy narkomanem Claudym (Jeremie Renier). Dzięki temu otrzymała belgijskie obywatelstwo, które - po uzyskaniu rozwodu - umożliwi jej kolejny zarobkowy ożenek, tym razem z potrzebującym belgijskiego obywatelstwa Rosjaninem. Za zarobione pieniądze Lorna - wspólnie ze swym chłopakiem - Sokolem - planuje otworzenie w Liege (tam rozgrywa się akcja filmu) - własnej knajpki. Problem pojawia się w momencie, w którym "opiekun" Lorny - Fabio, decyduje, że bezpieczniej i szybciej będzie ożenić Rosjanina z wdową, a nie rozwódką. Lorna rozpoczyna walkę o życie Claudy'ego...

Na pierwszy rzut oka kino braci Dardenne to belgijski odpowiednik twórczości Mike'a Leigh lub Kena Loacha. Wszystkie ich dotychczasowe filmy rozgrywały się w rodzinnej miejscowości Dardenne'ów - małym miasteczku Seraing a ich bohaterami byli zwyczajni ludzie i ich przyziemne problemy. Rozpoczynający reżyserką karierę od realizacji dokumentów Jean-Pierre i Luc Dardenne przekraczają jednak w swych filmach to, co zwykło nazywać się "kinem społecznym". Tym, co odrywa ich fabuły od doraźności społecznego kontekstu, w który wrzucają bohaterów swych filmów, jest głęboko humanistyczna wymowa ich dzieł. W "Milczeniu Lorny" humanizm braci Dardenne transcenduje do niespotykanej w ich wcześniejszych filmach skali.

Pozornie wszystko w "Milczeniu Lorny" przypomina starych dobrych Dardenne'ów. Mamy nieznanych aktorów (tylko Jeremie Renier pracuje z reżyserami od lat), mamy podobny, surowy sposób narracji, wreszcie - życiowy dramat, którego doświadcza główna bohaterka. A jednak uważny widz dostrzeże znaczące różnice. Statyczna kamera cierpliwie skoncentrowana na postaci Lorny, zamiast rozedganych, kręconych z ręki zdjęć. Gęsta narracja filmu - tak wiele, w sensie fabularnym, w twórczości Dardenne'ów się jeszcze nie działo. Zaskakujące rozwiązania scenariuszowe - w pewnym momencie widzowie mogą nawet pomyśleć, że operator projektora zapomniał puścić jedną rolkę filmu, kiedy po scenie, w której rozbawiona Lorna żegna odjeżdżającego na rowerze Claudy'ego, widzimy ją w mieszkaniu, przeszukującą jego osobiste rzeczy. Dopiero za chwilę domyślimy się, że Caludy nie żyje, a Lorna szykuje mu trumienną odzież. Ta zaskakująca czasowa elipsa w zasadzie dzieli "Milczenie Lorny" na dwie części.

Chwilę przed "nieobecną" śmiercią Caludy'ego ma miejsce jedna z dwóch najważniejszych scen filmu - przywołująca przejmujące zakończenie "Dziecka". W nagłym akcie seksualnym między Lorną a Claudym jest z jednej strony coś bardzo niezrozumiałego - ich małżeństwo było, w każdym tego słowa znaczeniu, fikcyjne. Z drugiej strony wyczuwamy w tym niespodziewanym zbliżeniu zwyczajną próbę przezwyciężenia przez Lornę swej bezsilności i samotności. Scena rozgrywa się bez słów, jak w zakończeniu "Dziecka" - bracia Dardenne jak mało którzy twórcy umieją opowiadać samym obrazem. Jak się później okaże, scena ta ma także fabularne komplikacje.

Najwięcej kłopotów sprawiła krytykom sprawa urojonej ciąży Lorny. W drugiej części filmu, w której obserwujemy biznesowe przygotowania Lorny do małżeństwa z Rosjaninem, bohaterka "Milczenia..." odczuwa znamienne mdłości. Kiedy jednak Fabio wybiera się z nią do szpitala celem dokonania aborcji okazuje się, że Lorna wcale nie jest w ciąży. Wątek ten stanowi esencję finałowej sceny - kiedy Lorna, eskortowana samochodem za granicę Belgii przez pomocnika Fabio - Spirou orientuje się, że padnie ofiarą zabójstwa, ucieka w głąb lasu i znajduje ustronny kąt w opuszczonym drewnianym domu. Obrazowi układającej się do odpoczynku z ręka na brzuchu Lorny, szeptającej: "Pozwoliłam zabić Claudy'ego, ciebie nie pozwolę skrzywdzić", towarzyszy - rzecz niespotykana u Dardenne'ów - cicha muzyka. To sonata fortepianowa no 32 Beethovena. Pianista Robert Taub nazwał ją dziełem "niezrównanej transcendencji"."Triumfem porządku nad siłami chaosu, optymizmu nad udręką" - tytułowe "Milczenie" (Le Silence de Lorna) staje się w tym momencie "Ciszą". Wyzwalającą ciszą, w której schroni się Lorna.

Tomasz Bielenia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Milczenie Lorny | bracia Dardenne | kino | Cannes | filmy | braci | cisza | milczenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy