Reklama

Charlie Chaplin: Jego miny topiły serca

Z bliska życie jest tragedią, ale z daleka to czysta farsa - mawiał Charlie Chaplin. Najpierw biedny sierota, potem ceniony aktor z charakterystycznym wąsikiem w meloniku. Do tego porywczy amant, który oprócz czterech żon, miewał szalone, ekscytujące romanse.

Z bliska życie jest tragedią, ale z daleka to czysta farsa - mawiał Charlie Chaplin. Najpierw biedny sierota, potem ceniony aktor z charakterystycznym wąsikiem w meloniku. Do tego porywczy amant, który oprócz czterech żon, miewał szalone, ekscytujące romanse.
Miłością artysty było przede wszystkim kino nieme /Keystone Archives/Image State /East News

Pierwszy raz stanął na scenie, gdy skończył 5 lat. Miała śpiewać jego matka, ale źle się czuła i tuż przed występem kompletnie zachrypła. Zdesperowany dyrektor teatru wypchnął zza kurtyny Charliego. Mały Chaplin zrobił kilka zabawnych min, a potem zanucił smutną piosenkę.

Gdy publiczność zaczęła mu rzucać drobniaki, padł na kolana i zbierając pieniądze, tłumaczył, że musi to zrobić teraz, bo inaczej dyrektor wszystko zabierze. Widzowie ryczeli ze śmiechu, a Charlie cieszył się, że mama kupi sobie lekarstwa. Wtedy jeszcze nie wiedział, że takimi słodko-gorzkimi numerami będzie bawił ludzi przez całe życie.

Reklama

Ojciec alkoholik zmarł, gdy Charlie miał 12 lat. Matka trafiła do szpitala psychiatrycznego. Charlie już wcześniej pomieszkiwał na ulicach, ale z mamą był bardzo związany. Teraz mógł liczyć tylko na siebie. Jego drugim domem stała się scena. Już jako jedenastolatek grywał w musicalach i marzył o wielkiej karierze. Gdzie? Najlepiej za oceanem!

Miał 23 lata, gdy porzucił Wielką Brytanię, by realizować swój amerykański sen. Trafił do studia Keystone w Edendale. Tam pewnego dnia producent Mack Sennet kazał mu znaleźć jakiś kostium i stanąć przed kamerą. Chaplin wybrał workowate spodnie, żakiecik, melonik i laseczkę. Dodał do tego maniery dżentelmena i talent do improwizacji. I odniósł sukces!

Przez lata stworzył wiele fantastycznych kreacji w takich filmach, jak: "Brzdąc" (1921), "Gorączka złota" (1925), "Cyrk" (1928), "Światła wielkiego miasta" (1931), "Dyktator" (1940)  czy "Król  w Nowym Jorku" (1957). Pytany o przepis na hit, mówił: - Jestem marzycielem, samotnikiem. Wszystkiego, czego potrzebuję, by zrobić komedię, to park, policjant i ładna dziewczyna. Podkreślał, że nie cierpi filmów dźwiękowych. - One niweczą najstarszą sztukę świata - pantonimę. One unicestwiają wielkie piękno milczenia!  - twierdził.

Chociaż w 1919 roku założył własne studio, przez kolejne dziesięć lat produkował tylko filmy nieme. Z powodzeniem sprawdzał się nie tylko jako producent, ale też kompozytor muzyki filmowej, scenarzysta  i reżyser. Uhonorowano go wieloma nagrodami. Gdy w 1972 roku odbierał honorowego Oscara, otrzymał dwunastominutowe owacje na stojąco.

Dla żeńskiej części widowni był przede wszystkim cudownym aktorem. Jego miny i wyznania w stylu: "Jestem smutny, bo stałem się bogaty, grając biednych", topiły kobiece serca. Miał cztery żony, które urodziły mu łącznie jedenaścioro dzieci. Ostatnia, Oona O’Neil, gdy stanęła na ślubnym kobiercu, miała 18 lat, a on - 54. Pobrali się w tajemnicy.

Jeden z  synów  Charliego opowiadał: - Większość kobiet była oczarowana tatą, ale Oona go czciła, spijała słowa z jego ust. Nieważne, czy dotyczyły scenariusza, pogody, czy filozofii. Charlie twierdził, że kocha ją do szaleństwa. Doczekali się ośmiorga pociech.

Oona mówiła:  - Uwielbiam chodzić do szpitala, by rodzić. Dzięki temu mogę znowu przeczytać "Wojnę i pokój" -  w spokoju!". Gdy donoszono jej o kolejnym romansie męża, wzruszała ramionami  i podkreślała, że to ona jest jego żoną. Hollywoodzkie gwiazdeczki kręcące się wokół Charliego nazywała pogardliwie "torbami". Byli razem do śmierci aktora w grudniu 1977 roku.

Komediodramat, który cechował całe życie artysty, pojawił  się nawet po jego śmierci  w 1977 roku. Niespełna trzy miesiące później Oona odebrała telefon od policjanta. - Porwano ciało pani męża! - usłyszała. Niebawem skontaktowali się  z nią złodzieje, Bułgar i Polak, żądając 600 tysięcy dolarów okupu. Dodali, że jeśli kobieta nie zapłaci, to porwą też jej dzieci.

Po kilku tygodniach poszukiwań policji udało się ich namierzyć. Ciało komika odnaleziono na polu kukurydzy. Ponownie go pochowano, ale tym razem  miejsce pochówku zabezpieczono betonowym blokiem, aby ustrzec się przed podobnymi sytuacjami. Porywacze wyrazili szczerą skruchę, przeprosili wdowę i odsiedzieli wyroki w więzieniu. Tłumaczyli, że zainspirowała ich podobna historia we Włoszech, o której przeczytali w gazecie.

Dziś Charlie Chaplin jest idolem wielu współczesnych gwiazd. Sam stał się ikoną kina niemego, o której nasz poeta Marian Hemar trafnie napisał: "Łachmany, ale tyle gracji, Melonik ten, laseczka ta, Bez niepotrzebnej prezentacji Wiadomo zaraz: Tak, to ja. Na twarzy uśmiech niby lampa, Świecący poprzez świata mrok I buty, zdarte buty trampa, I taki niepokaźny krok. I wąsik, luksus mój i szyk, Podkręcam go, a wszyscy w ryk". 

Katarzyna Ziemnicka

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Charlie Chaplin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy