Reklama

​"Carrie": Studniówka z piekła rodem

Niskobudżetowy horror, oparty na debiutanckiej książce wówczas nieznanego autora i zrealizowany bez udziału znanych nazwisk, okazał się jednym z najgłośniejszych filmów 1976 roku. "Carrie" szybko dołączyła do kanonu kina grozy. 3 listopada 2021 roku mija 45 lat od premiery przełomowego dzieła Briana De Palmy.

Niskobudżetowy horror, oparty na debiutanckiej książce wówczas nieznanego autora i zrealizowany bez udziału znanych nazwisk, okazał się jednym z najgłośniejszych filmów 1976 roku. "Carrie" szybko dołączyła do kanonu kina grozy. 3 listopada 2021 roku mija 45 lat od premiery przełomowego dzieła Briana De Palmy.
Sissy Spacek jako tytułowa Carrie w filmie Briana De Palmy (1976) /Herbert Dorfman/Corbis /Getty Images

Film "Carrie" był adaptacją debiutanckiej powieści Stephena Kinga, wydanej w 1974 roku pod tym samym tytułem. Opowiadała ona o niepopularnej licealistce, tytułowej Carrie, która mieszka wraz z matką-fanatyczką religijną. Pewnego dnia dziewczyna zaczyna odkrywać moce telekinetyczne. Niestety, zanim zdoła nad nimi zapanować, staje się celem okrutnego żartu swoich rówieśników. Ten prowadzi do tragedii.  King za prawa do adaptacji swojej książki otrzymał zaledwie dwa i pół tysiąca dolarów. Później żartował, że na szczęście była to jego pierwsza powieść - za kolejne dostał już znacznie więcej.

Reklama

Jak powstał film "Carrie"?

Prawa do adaptacji trafiły do Briana De Palmy, dotychczas kojarzonego z kinem niezależnym. Książkę polecił mu wspólny znajomy jego i Kinga. Zaraz po zawarciu umowy z pisarzem, reżyser rozpoczął poszukiwanie finansowania. Chociaż wiele wytwórni interesowało się adaptacją "Carrie", pieniądze zdecydowało się wyłożyć dopiero United Artists. W dodatku zaoferowali oni jedynie 1,6 miliona dolarów (budżet później zwiększono do 1,8 miliona). Zmuszało to De Palmę pominięcia niektórych bardziej widowiskowych scen. Reżyser nie zamierzał jednak narzekać i przystąpił do castingu.

W matkę Carrie wcieliła się Piper Laurie. Dla aktorki był to powrót do kina fabularnego po piętnastu latach przerwy. Ostatni raz pojawiła się na dużym ekranie w 1961 roku przy okazji "Bilardzisty", za którego otrzymała nominację do Oscara. Początkowo nie rozumiała ona scenariusza. Jej mąż podpowiedział jej, że De Palma kojarzy mu się z ironicznym poczuciem humoru. Dopiero po drugim przeczytaniu scenariusza i podejściu do niego jak do komedii Laurie stwierdziła, że jej zainteresowana rolą. Z kolei John Travolta, wtedy gwiazda sitcomu "Welcome Back, Kotter", zgłosił się na casting do "Carrie" w przerwie między kręceniem kolejnych scen serialu. Pojawił się na nim w stroju i charakteryzacji swojego telewizyjnego bohatera. Otrzymał drugoplanową rolę, która okazała się rozpoczęciem jego filmowej kariery.

Zamiast w "Gwiezdnych wojnach" zagrała w "Carrie"?

Według jednej z hollywoodzkich legend, De Palma prowadził castingi równolegle z George'em Lucasem, zbierającym obsadę "Gwiezdnych wojen". Pierwszy obsadził w roli głównej swojego filmu Carrie Fisher, drugi natomiast wybrał na księżniczkę Leię Sissy Spacek. Szybko okazało się jednak, że wybrana przez De Palmę aktorka nie chce się rozebrać przed kamerą - a początkowa scena pod prysznicami była przecież jedną z kluczowych. Takich oporów nie miała natomiast Spacek, dlatego reżyserowie postanowili "wymienić się" odtwórczyniami głównych ról. Plotkę tę zdementowała jednak Fisher. "Kocham być nago, wtedy też mogłam się rozebrać... W każdym razie to gówno prawda" - mówiła filmowa księżniczka Leia.

Jedną z faworytek do tytułowej roli była debiutantka Amy Irving. Początkowo starała się ona udział w "Gwiezdnych wojnach", z rozpędu poszła także na casting do horroru De Palmy. Reżyser był nią zachwycony i był pewien, że główną postać ma już obsadzoną. Wtedy scenograf John Fisk namówił go, by dał szansę jego żonie, Sissy Spacek. Dwudziestosześcioletnia aktorka była tak zdeterminowana, by otrzymać główną rolę, że odwołała swój udział w reklamie, do której była zaangażowana. Na przesłuchaniu zjawiła się z brudną twarzą, wazeliną wtartą we włosy i zniszczonym mundurkiem marynarskim, który otrzymała, gdy była w siódmej klasie. De Palma dał jej rolę Carrie, natomiast Irving "zdegradowano" do licealistki Sue. Po latach nie miała ona jednak pretensji do reżysera. "Carrie" rozpoczęła jej karierę, a w dodatku De Palma przedstawił ją Stevenowi Spielbergowi, z którym później się związała.

Niektórzy aktorzy nie dowierzali, że "Carrie" ma być horrorem. Piper Laurie była przekonana, że jej postać, fanatycznie religijna matka nastolatki, jest świadomie przerysowana. "Myślałam, że gram w satyrze. Podczas prób dodałam kilka zabawnych kwestii. Jednak Brian się nie zgodził i uświadomił mi, że to wszystko ma być poważne" - wspominała aktorka. Mimo to potrafiła wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem między ujęciami - tak bardzo bawiły ją dialogi i strój, który przyszło jej nosić. Podobne zdanie o swojej postaci, szkolnej dręczycielce Chris, miała Nancy Allen. Aktorka przyznała, że wspólnie z Johnem Travoltą odgrywali swych bohaterów jako parę półgłówków i oboje byli przekonani, że będą elementem komediowym filmu. Dopiero po premierowym seansie Allen zdała sobie sprawę, jak okropną postać przyszło jej zagrać.

Kilka scen z "Carrie" przeszło do historii kina

Kilka scen z "Carrie" przeszło do historii kina. Jedną z nich jest moment, gdy tytułowa bohaterka zostaje wybraną królową balu. Chwila jej triumfu zostaje przerwana przez okrutny żart rówieśników, którzy wylewają na nic niespodziewającą się dziewczynę wiadro ze świńską krwią. Właśnie wtedy telekinetyczne moce objawiają się w makabryczny sposób. Scenę nakręcono przy dwóch podejściach. Między nimi Spacek musiała się przebrać i umyć - była cała w czerwonej farbie. Jak sama wspominała, moment, w którym krew spadała na nią, było jak opatulenie przez ciepły kocyk. Aktorka przyznała, że uwielbiała ten dzień zdjęciowy.

Drugą kultową sceną jest zakończenie, w którym Sue ma koszmarny sen o odwiedzinach na cmentarzu. Składa kwiaty na jednym z grobów, gdy nagle spod ziemi wyłania się zakrwawiona ręka. De Palma inspirował się zakończeniem "Uwolnienia" Johna Boormana. Reżyserowi zależało, by scena wypadła nieco nienaturalnie, na granicy jawy i snu, dlatego nakręcono ją od końca - Amy Irving składała kwiaty, a następnie, idąc do tyłu, oddalała się od cmentarza. Następnie nagranie odtworzono od końca, osiągając zaplanowany efekt.

"Carrie" weszła do kin 3 listopada 1976 roku i okazała się niespodziewanym hitem. Przy niedużym budżecie film De Palmy zarobił tylko w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie prawie 34 miliony dolarów. Był to pierwszy sukces kasowy w karierze reżysera. Towarzyszyły mu bardzo dobre recenzje. Krytyczka Pauline Kael nazwała "Carrie" najlepszym rozrywkowym dreszczowcem od czasu "Szczęk". Także Stephen King był usatysfakcjonowany, a wszelkie zmiany w fabule ocenił jak najbardziej pozytywnie. Gdy w 2013 roku pojawił się plan zrealizowania  nowej wersji jego debiutu, pisarz nie był zachwycony. "Po co to robić, przecież oryginał jest bardzo dobry" - pytał z przekąsem. Spacek i Laurie otrzymały za swoje role nominacje do Oscara, kolejno za pierwszy i drugi plan. Obie nie wygrały, jednak "Carrie" była dla nich - podobnie jak dla reżysera i pozostałych członków obsady - przełomem w karierach.

W 2013 roku powstała nowa filmowa wersja bestsellerowego horroru Stephena Kinga, wyreżyserowana przez Kimberly Peirce. W nowej ekranizacji "Carrie" zagrały Julianne Moore oraz Chloë Grace Moretz. Film nie zyskał jednak aż tak pozytywnych recenzji jak oryginał.

Czytaj również:

Na jej pogrzebie wybuchł skandal. "Miał pan tupet, że tu przyszedł"

Polska aktorka w końcu bierze ślub? To zdjęcie zdradza wszystko!

Odsłania ciało w bikini. Nie do wiary, że ma już 40 lat!

Więcej newsów o filmach, gwiazdach i programach telewizyjnych, ekskluzywne wywiady i kulisy najgorętszych premier znajdziecie na naszym Facebooku Interia Film.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Brian De Palma | Sissy Spacek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy