Reklama

Bush unika konfrontacji

Michael Moore, reżyser głośnego i kontrowersyjnego filmu "Fahrenheit 9.11", musiał pogodzić się z nieobecnością prezydenta George'a W. Busha na premierze swego dzieła w Crowford w Teksasie. Bez względu na bardzo krytyczną wobec Busha wymowę filmu, Moore zaprosił prezydenta na projekcję w Crawford, przewidzianą na środę wieczorem, 28 lipca. Rzeczniczka Białego Domu dała jednak wcześniej wyraźnie do zrozumienia, że Bush nie pojawi się na pokazie.

Moore napisał w liście otwartym do Busha, że prezydenckie wakacje na ranczo w Crawford są idealną porą na obejrzenie filmu "Fahrenheit 9.11".

"Jeśli łaskawie przyjmie pan moje zaproszenie, będę mógł panu osobiście podziękować za to, że należy pan do aktorów tego filmu. I bądźmy szczerzy - ma pan najzabawniejsze kwestie" - napisał reżyser w Twórca "Fahrenheit 9.11" - druzgocącej satyry na George'a W. Busha - jest jedną z gwiazd obradującej w Bostonie krajowej konwencji Partii Demokratycznej.

Reklama

We wtorek, 27 lipca, zasiadł tam na honorowym miejscu - w loży obok byłego prezydenta Jimmy'ego Cartera i jego małżonki Rosalyn.

"Fahrenheit 9.11" jest pierwszym w historii filmem dokumentalnym, który w USA przyniósł wpływy w wysokości ponad 100 milionów dolarów.

Nagrodzony Złotą Palmą w Cannes film Moore'a analizuje sytuację w USA po atakach na World Trade Center, politykę George'a Busha w Afganistanie i Iraku oraz związki jego rodziny z klanem bin Ladenów.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Fahrenheit | film | Bush | moore
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy