Reklama

Brie Larson: Bez kompromisów

Zaangażowana w ruch Time’s Up aktorka Brie Larson po raz kolejny zabrała głos w sprawie równości płci. Gwiazda "Kapitana Marvela" w najnowszym wywiadzie przyznała, że miała kiedyś problem z upominaniem się o swoje. Dziś nie uznaje kompromisów.

Zaangażowana w ruch Time’s Up aktorka Brie Larson po raz kolejny zabrała głos w sprawie równości płci. Gwiazda "Kapitana Marvela" w najnowszym wywiadzie przyznała, że miała kiedyś problem z upominaniem się o swoje. Dziś nie uznaje kompromisów.
Brie Larson /Steve Granitz/WireImage /Getty Images

Brie Larson dała się poznać nie tylko jako utalentowana aktorka, ale i adwokatka równouprawnienia. Laureatka Oscara za rolę w filmie "Pokój" wielokrotnie zabierała głos w sprawach związanych z równością płci oraz okazywała wsparcie ofiarom przemocy seksualnej. "Będę aktywistką do końca życia, ponieważ siedzenie cicho nie jest słuszne" - stwierdziła w jednym z wywiadów.

W ostatniej rozmowie z amerykańskim magazynem "Marie Claire" gwiazda filmu "Kapitan Marvel" przyznała, że miała dawniej problem z docenianiem samej siebie. Aktorka zdradziła, że upominania się o swoje musiała się nauczyć. Dziś nie uznaje kompromisów. "Moja koncepcja braku kompromisu oznacza domaganie się należnego miejsca przy stole. Oczywiście są sfery, nad którymi nie mamy kontroli. Ale upominanie się o to, co nam się należy, jest ogromnym krokiem naprzód. Niedocenianie samych siebie nas hamuje" - przekonuje gwiazda.

Reklama

I zaznacza, że przeszła długą drogę, zanim zrozumiała, że asertywność i głośne wyrażanie swojego zdania nie są postawą, której powinna się wstydzić. "Niezależnie od tego, czy chodziło o zmianę kwestii w scenariuszu, czy uzyskanie wynagrodzenia, na które zasługiwałam, czasami miałam poczucie winy; bałam się, że przeceniam swoje możliwości. Pracowałam wiele lat nad wyeliminowaniem tego mechanizmu. Będąc adwokatką samej siebie, myślę również o tych wszystkich osobach, które podążają za mną i które będą miały dzięki mnie przetarty szlak" - zauważa Larson.

W 2018 roku aktorka wraz z 300 kobietami pracującymi w Hollywood stworzyła inicjatywę Time’s Up, której celem było zapewnienie kobietom pracującym w przemyśle filmowym ochrony przed molestowaniem seksualnym i dyskryminacją. Symbolem akcji był słynny manifest na gali Złotych Globów - znakomita większość zaproszonych gwiazd włożyła na tę ceremonię czarne kreacje na znak solidarności z ofiarami przemocy. Wiele gwiazd pojawiło się na tej gali w towarzystwie aktywistek działających na rzecz praw kobiet.

"Świat zmienia się niesamowicie szybko i to od nas zależy, w jakim kierunku podąży ta zmiana. Zarówno moje doświadczenia z ruchem Time's Up, jak i każdy inny rodzaj aktywizmu, którego się podejmę w przyszłości, postrzegam jako pracę, która się nie kończy. Nigdy nie będziemy mogli odpocząć, ponieważ wraz ze wzrostem naszych standardów, jest coraz więcej do zrobienia. Jestem tym podekscytowana" - mówi Larson. I dodaje, że jednym z najważniejszych zadań - nie tylko branży filmowej - jest promocja różnorodności i wzmacnianie pozycji kobiet. "Potrzebujemy obecności kobiet i większej liczby różnorodnych, unikalnych, ekscytujących nowych głosów" - konkluduje.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Brie Larson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy