Reklama

Borys Szyc w japońskim filmie

Borys Szyc opowiada o pracy przy nowej serii "Czasu honoru". Aktor zdradza również, że zagra w japońskiej produkcji, która wejdzie na ekrany kin w przyszłym roku.

Jesteśmy po premierze pierwszego odcinka nowej serii serialu "Czas honoru". Jak wrażenia?

Borys Szyc: - Jak najbardziej pozytywne. Świetnie zagrane i zmontowane. To był jeden z najspokojniejszych odcinków, bo to jest dopiero wprowadzenie. Wprowadzenie do tego, co ma się później wydarzyć, czyli do wybuchu powstania. Niesamowity zestaw aktorski - bardzo się cieszę, że mogłem dołączyć do tego grona. Ci młodzi aktorzy, w których widać niesamowitą energię, aż się palą do tego, żeby to powstanie się rozpoczęło...

- A myślę, że i prywatnie ci aktorzy palili się do tego, żeby w tym serialu po prostu zagrać. Ta cała energia, ten szał - to wszystko się tutaj przenosi. Wreszcie przepiękna czołówka - tu rzeczywiście wszyscy twórcy bardzo się postarali. Miło jest usiąść tu w Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie właśnie odbyła się premiera, i zobaczyć taki zadowalający efekt pracy.

Reklama

A jak się pan odnajduje w tej poważnej roli - czy woli pan siebie w rolach raczej komediowych?

- Ja się na co dzień bardzo dużo wygłupiam. A wygłupia się ten, kto w środku jest tak naprawdę smutny. Lubię grać dramatyczne role (śmiech). Dlatego uwielbiałem grać Płatonowa u mnie w teatrze, dlatego uwielbiam Hamleta.

Jakie są pańskie najbliższe plany zawodowe?

- Rozpoczynam sezon teatralny. Wracamy właśnie z Saszką i z Hamletem. Kręcę "Lekarzy", a już 13 września zaczynam pracę przy bardzo dużym filmie... japońskim.

Proszę zdradzić, o czym będzie ten film?

- Podobnie jak przy "Czasie honoru", tu znowu wracam w czasy drugiej wojny światowej. To historia dwóch agentów - Japończyka i Polaka - po dwóch stronach barykady. Nawiązuje się jednak między nimi taka nić przyjaźni, która na początku miała być tylko współpracą pomiędzy dwoma przeciwnymi narodami. Postać, o której mówię - Chiune Sugihara - jest to postać autentyczna i dla Japończyków bardzo ważna. On był takim japońskim Schindlerem, który będąc konsulem na Łotwie wystawiał fałszywe wizy. Tak też ratował Żydów, przerzucając ich do Japonii z pomocą Polaka, tudzież Łotysza - zobaczymy na co w końcu zdecyduje reżyser.

Kiedy możemy się spodziewać efektów tej pracy?

- Nieprędko, bo dopiero zaczynamy kręcić. To będą dwa miesiące dosyć ciężkiej pracy - będziemy nagrywać w całej Polsce i w Japonii - więc w listopadzie pewnie skończymy zdjęcia. Do kina zaproszę najprawdopodobniej w przyszłym roku.

Rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy