Reklama

Bogusława Lindy samotność na łódce

​Od wczesnej młodości Bogusław Linda pływał łódką po polskich jeziorach. Najchętniej robił to samotnie. To właśnie podczas mazurskich wypraw nauczył się... gotować.

​Od wczesnej młodości Bogusław Linda pływał łódką po polskich jeziorach. Najchętniej robił to samotnie. To właśnie podczas mazurskich wypraw nauczył się... gotować.
Polscy aktorzy obiadem dla rekinów? Nie z Bogusławem Lindą na łodzi /Gałązka /AKPA

W rozmowie z Magdą Umer, wszechstronnie utalentowaną artystką, Bogusław Linda uchylił drzwi do swojego życia. Możemy się o tym przekonać, czytając książkę-wywiad "Zły chłopiec". "Jestem sąsiadką Bogusia od chyba już 18 lat. Wiele razy rozmawialiśmy. Te rozmowy sprawiały nam obojgu dużą przyjemność i po prostu przelaliśmy je na karty książki" - mówiła PAP Life autorka wywiadu.

Wątek pływania łódką pojawił się już na samym początku książki, chociaż mogło to nie być intencją Umer. Współautorka książki zapytała najpierw Lindę, jak nauczył się tak dobrze gotować. Ten odpowiedział, że kulinariami zainteresował się, jako nastolatek z przyczyn bardzo praktycznych.

"Zacząłem trochę podróżować i pływać łódką po polskich jeziorach: Charzykowy, Chojnice, Jezioro Guzianka na Mazurach. I zaczynałem od bardziej prostej rzeczy. Kupowałem puszki, bo były najtańsze, a wieczorem trzeba było coś zjeść. Zacząłem to doprawiać, urozmaicać. I tak się zaczęło" - mówi Linda.

Nikogo nie częstował tym jedzeniem, bo najczęściej pływał sam. Lubił być sam. Tylko czasami towarzyszyły mu dziewczyny. "Pływałem najczęściej we wrześniu, kiedy było już pusto na Mazurach. Brałem dużą łódkę kabinową, siedziałem, gotowałem sobie. Płynąłem tak na przełaj przez całe Mazury" - wspomina.

Przygoda i wolność - to dawało mi największą radość. "Nie wiesz, gdzie cię wiatr zawieje, gdzie wylądujesz, może trzeba będzie rozpalić ognisko w lesie, może trzeba będzie nocować na lądzie, może jakieś szczury wodne wyjdą w nocy, może przybłąka się jakiś facet i trzeba będzie z nim pogadać przy ognisku... przygoda!" - opowiada Linda.

W "Złym chłopcu" aktor opisuje również pamiętną eskapadę na Karaiby, w której towarzyszyli mu Zbigniew Zamachowski, Wojciech Malajkat i Marek Kondrat. W trakcie rejsu w śrubę okrętu wkręciła się linka holownicza od pontonu, przez co nie można było odpalić silnika. Polscy aktorzy mogli stać się obiadem dla rekinów, gdyby nie odwaga Lindy, który zanurkował i przeciął nożem linkę.

Reklama
INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Bogusław Linda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy