Reklama

"Blair Witch": Wiedźma powraca

Aż trudno w to uwierzyć, ale minęło już siedemnaście lat od premiery jednego z najbardziej kasowych i przerażających horrorów w historii współczesnego kina - "Blair Witch Project". Nikt się nie spodziewał, że historia skrywającej się w leśnych ostępach wiedźmy doczeka się kolejnego filmowego rozdziału, ale tak właśnie się stało.

Aż trudno w to uwierzyć, ale minęło już siedemnaście lat od premiery jednego z najbardziej kasowych i przerażających horrorów w historii współczesnego kina - "Blair Witch Project". Nikt się nie spodziewał, że historia skrywającej się w leśnych ostępach wiedźmy doczeka się kolejnego filmowego rozdziału, ale tak właśnie się stało.
Główni bohaterowie filmu "Blair Witch" Adama Wingarda /materiały dystrybutora

"Blair Witch Project" Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza miał oficjalną premierę 25 stycznia 1999 roku na festiwalu filmowym Sundance, a do regularnej dystrybucji kinowej trafił kilka miesięcy później, stając się w rekordowym czasie globalnym fenomenem, który pozwolił widzom poznać zupełnie nowy rodzaj strachu oraz spowodował, że niektórzy chodzili do kina po kilka razy. Założenie było proste - trójka studentów wyrusza do tajemniczego lasu, by przekonać się, że wpajany ludziom niemal od zarania naszego gatunku lęk przed samotnością pośród leśnych przestrzeni ma swoje podłoże w rzeczywistości.

Reklama

"Blair Witch Project" nie był nawet filmem niskobudżetowym, lecz mikrobudżetowym, bowiem zrealizowanym za zaledwie sześćdziesiąt tysięcy dolarów amerykańskich. Co było nie tylko w latach 90., ale nawet kilka dekad wcześniej sumą, którą wyśmiałby każdy poważany producent z Hollywood. Ostatecznie dzieło grozy Daniela Myricka i Eduardo Sáncheza zarobiło w światowych kinach niemal dwieście pięćdziesiąt milionów dolarów, stając się z miejsca najbardziej kasowym horrorem w historii. I jednocześnie ustanawiając na kolejne dekady standardy fabularne i wizualne dla filmów z gatunku found footage, które do dzisiaj rozpalają wyobraźnię milionów fanów dobrej grozy na całym świecie.

"Pamiętam jak dziś premierę 'Blair Witch Project'. Byłem jednym z miliarda dzieciaków, które po zakończeniu lekcji szkolnych wyruszały z kamerami do pobliskich lasów, żeby kręcić wraz z przyjaciółmi parodystyczne wersje tego horroru" - wspomina reżyser kontynuacji Adam Wingard. - "Twórcy tamtego filmu postawili na stuprocentowe wrażenie autentyczności. Nikt wcześniej ani później nie był w stanie osiągnąć takiego poczucia realizmu".

Gdy Wingard i scenarzysta Simon Barrett poszukiwali współpracowników do antologicznego filmu grozy "V/H/S/2", poznali się z Sánchezem i Hale'em, zachęcając ich do wyreżyserowania jednego z należących do projektu segmentów w konwencji found footage. Promując gotowy film na festiwalu Sundance, twórcy odbyli wiele dyskusji o dziedzictwie kina grozy, a jedna z nich w pewnym momencie skierowała się w stronę "Blair Witch Project". "Byliśmy wielkimi fanami ich filmu, zapytaliśmy więc ich, kiedy planują zrealizować kontynuację, bo wydawało nam się, że nadeszła odpowiednia pora" - opowiada Wingard. - "Nie potrafili dać nam jednak jakiejkolwiek satysfakcjonującej odpowiedzi. Tydzień później siedzieliśmy wraz z Simonem na spotkaniu z ludźmi z Lionsgate". Tak się złożyło, że producenci z Lionsgate poszukiwali od wielu lat odpowiedniego pomysłu na kontynuowanie historii rozpoczętej przez Myricka i Sáncheza. A także kreatywnych ludzi, którzy byliby w stanie doprowadzić projekt od początku do końca.

Myrick, Sánchez i Hale byli zachwyceni wieścią o rozpoczęciu prac nad kontynuacją swojego dzieła, tym bardziej, że mieli świadomość oddawania go w ręce tak doświadczonych i pełnych pasji filmowców. "Czułem się tak, jakbym wydawał własną córkę za mąż - niby jest to trudne do zaakceptowania, niby wszystko ulega zmianie na zawsze, ale jeśli ma się takich zięciów, to wszystko staje się znacznie łatwiejsze" - opowiada z uśmiechem Eduardo Sánchez. "Adam i Simon wzięli na warsztat to, co my zrobiliśmy prawie dwadzieścia lat temu, po czym podkręcili tempo i poziom podskórnego lęku" - kontynuuje współreżyser "Blair Witch Project". - "Mówię całkiem serio, ich projekt to prawdziwa jazda bez trzymanki w dziedzinie filmowego koszmaru - gdy już raz wciągnie człowieka w opowiadaną historię, to nie puszcza do samego końca".

W drugiej dekadzie XXI wieku panuje nieustanny popyt na wszelkiego rodzaju przeróbki i reinterpretacje, jest to pewna stała współczesnej branży filmowej. Dlatego też twórcy oryginalnego "Blair Witch Project" byli podekscytowani tym, że ich dziecko będzie mogło straszyć w kinach kolejne pokolenie widzów. "Prawda jest taka, że histeria związana z naszym filmem, która po premierze osiągała naprawdę ogromne rozmiary, dzisiaj jest tylko wspomnieniem. Ewentualnie jakimś przypisem w różnego rodzaju artykułach o kinie grozy. Ale 'Blair Witch Project' nie stracił swoich najbardziej zagorzałych fanów, którzy czekali na ten dzień" - kontynuuje Daniel Myrick. - "Nareszcie kolejne pokolenie miłośników horroru dostanie film, który będzie ich filmem, a nie tylko pozostałością z dawnych czasów".

Ażeby być wiernym tejże mitologii, jednemu z najbardziej fascynujących aspektów "Blair Witch Project", scenarzysta Simon Barrett podjął się przeczytania każdej informacji na temat filmu z 1999 roku i sprawdzenia wszystkich tropów fabularnych zawartych na ekranie. W pewnym momencie sam się przeraził, jak wiele kultura masowa zawdzięcza obrazowi Myricka i Sáncheza, znalazł bowiem niezliczone fora internetowe poświęcone ekranowym wydarzeniom oraz specjalne grupy na Facebooku, w których fani ciągle wypowiadają się o wiedźmie z Blair. Ba, Barrett dotarł nawet do powieści graficznych oraz książek młodzieżowych zainspirowanych filmem, które zostały wydane wyłącznie w Europie. "Strona mitologiczna niezwykle mnie ekscytowała, ponieważ pierwszy film niewiele tak naprawdę wyjaśniał, pozostawiając znaczną część tropów domysłom i ludzkiej wyobraźni" - opowiada scenarzysta.

Nie zmienia to faktu, że - jak zgodnie twierdzą twórcy "Blair Witch" - nie trzeba znać oryginału, żeby móc zachwycić się tym, co kontynuacja ma do zaoferowania. "Jeśli widzieliście 'Blair Witch Project', będziecie w stanie dostrzec na ekranie wiele warstw znaczeniowych, które przygotowaliśmy z myślą o fanach i poseansowych dyskusjach" - mówi producent Steven Schneider. - "Ale jeśli nigdy nie oglądaliście tamtego filmu, nasz obraz i tak wystraszy was do żywego".

Od premiery "Blair Witch Project" minęło 17 lat, ale w świecie przedstawionym minęło ich już dwadzieścia, odkąd siostra Jamesa zniknęła bez śladu, gdy wybrała się wraz z dwójką przyjaciół do mrocznych lasów Black Hills w amerykańskim stanie Maryland. Trójka śmiałków wyruszyła tam, by zbadać legendę wiedźmy z Blair, ale pozostawili po sobie jedynie dziesiątki niemożliwych do potwierdzenia domysłów i teorii.

James (James Allen McCune), jego dwójka przyjaciół Peter (Brandon Scott) i Ashley (Corbin Reid) oraz studentka szkoły filmowej Lisa (Callie Hernandez) wyruszają w podróż do tego samego lasu. Uzbrojeni w kamerę i przeświadczenie o wykonywaniu ważnej misji, zamierzają odkryć, co się stało z siostrą Jamesa oraz ujawnić światu tajemnice lasów Black Hills.

Z początku grupa młodych zapaleńców jest pełna nadziei na osiągnięcie pozytywnych wyników, ponieważ dołącza do nich dwójka autochtonów, Lane (Wes Robinson) oraz Talia (Valorie Curry). Nowi znajomi oferują im swoją wiedzę i doświadczenie w orientowaniu się w ciemnych i nie do końca zbadanych obszarach lasu. Jednak wraz z nadejściem nocy, która zdaje się trwać w nieskończoność, bohaterowie zaczynają wyczuwać, że nie coś im towarzyszy w ich wyprawie. Z każdą kolejną minutą uświadamiają sobie, że legenda o wiedźmie z Blair nie została wyssana z palca, żeby zwabić żądnych przygód turystów, a oni znajdują się w ogromnym niebezpieczeństwie.

"Gdy dowiedziałem się, że to kontynuacja 'Blair Witch Project' wybuchłem radością. Jestem wielkim fanem oryginału i ogólnie filmów grozy" - wyznaje grający Petera Brandon Scott. - "To był pierwszy taki film, twórcy wmówili wszystkim, że to była prawda. Tak narodził się gatunek horrorów found footage, które uwielbiam".

"Drewniane ludziki, kamienie, dom, ekipa wszystko wiernie odtworzyła, wszystkie detale, cegła za cegłą, piwnicę, róg z końcówki oryginału... Wywołuje to nieziemskie wrażenie! Jeśli uwielbiacie "Blair Witch Project", na pewno pokochacie kontynuację, która rozszerza mitologię oryginału i dokłada mnóstwo strasznych obrazów" - dodaje aktor.

"Lane i Talia uchodzą w swoim miasteczku za outsiderów. Oboje uwielbiają teorie spiskowe, szczególnie Lane. Talia go w tym wspiera. Umieścili w internecie plik wideo, że znaleźli w pobliskim lesie taśmę. James dostrzega w tym możliwość znalezienia siostry. Dlatego odszukuje ich wraz z kolegami, żeby wypytać, gdzie znaleźli taśmę, a oni wyruszają z nimi, żeby znaleźć dowód na potwierdzenie swej teorii o nawiedzonym lesie" - tłumaczy wcielająca się w Talię Velorie Curry.

"Myślę, że widzowie docenią fakt, że to kontynuacja tamtej historii, łącznie z pamiętanym z filmu poczuciem niejednoznaczności. A przy okazji jest to świetny horror, który trafi do młodszych osób i tych, którzy nie widzieli 'Blair Witch Project'. To najlepszy film found footage, jaki widziałam w swoim życiu. I po prostu fajny horror" - podsumowuje aktorka.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Blair Witch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy