Reklama

Asa Butterfield: Wcielenia pewnego chłopca

- Już kiedy byłem mały, uwielbiałem science fiction i fantasy - mówi Asa Butterfield. - Właściwie tylko taką literaturę czytam. Podobają mi się światy, które w całości powstają w ludzkiej wyobraźni. Tutaj nie obowiązują żadne ograniczenia.

Młody, bo zaledwie 16-letni Brytyjczyk, ma już na koncie występy w takich kinowych i telewizyjnych hitach, jak "Syn Rambow" (2007), "Przygody Merlina" (2008-2009) czy "Hugo i jego wynalazek" (2011). Teraz przyszedł czas na "Grę Endera" - adaptację pierwszej części powieściowego cyklu Orsona Scotta Carda, którą na ekran postanowił przenieść Gavin Hood.

Ma 16 lat i ratuje świat

Bohaterem filmu jest Ender Wiggin (Butterfield), chłopiec, którego przeznaczeniem jest walka z największym wrogiem Ziemian - rasą owadopodobnych Formidów. Ender już od najmłodszych lat uczestniczy w specjalnym programie, mającym uczynić zeń elitarnego wojownika, który w przyszłości skutecznie stawiłby czoło obcym. Jego szkolenie nadzorują pułkownik Hyrum Graff (Harrison Ford) i Mazer Rackham (Ben Kingsley), człowiek, który walnie przyczynił się do odparcia poprzedniej inwazji Formidów. Na ekranie zobaczymy również Jimmy'ego Pinchaka w roli Petera, gruboskórnego brata głównego bohatera, i Abigail Breslin jako jego wrażliwą siostrę Valentine.

Reklama

- Wspaniale czytało mi się tę książkę - mówi Butterfield. - To świetna historia, obfitująca w ciekawe sceny, które naprawdę poruszają wyobraźnię - ze względu na zawartą w nich fantastyczno-naukową wizję świata i na występujących w nich bohaterów. Sama postać Endera jest fantastycznie skonstruowana. To wyjątkowy chłopak o złożonej osobowości. Zarówno podczas lektury książki, jak i scenariusza, zaintrygował mnie wątek toczonej przez niego nieustannej, wewnętrznej walki. Czy Ender przypomina swojego brata? A może raczej swoją siostrę? Ma w sobie pewne mroczne cechy, które zbliżają go do Peter, ale też ogromne pokłady współczucia, co z kolei łączy go z Valentine.

Fakt, że do roli Endera wybrano właśnie Butterfielda, wzbudził kontrowersje wśród części fanów książek Carda. Wystarczy wspomnieć, że na kartach powieści Ender ma lat 6, a w filmie 12 - a na domiar złego gra go 16-latek.

- Problem w tym, że nie sposób znaleźć sześciolatka, który potrafiłby zagrać to, co wyczynia książkowy i filmowy Ender - wyjaśnia Butterfield. - To było kluczowe kryterium, którym kierowali się twórcy filmu. Pomijając ten wątek, filmowa adaptacja jest wierna powieści pod niemal każdym innym względem, co zresztą było naszym wspólnym celem: moim, Gavina i całej ekipy.


U boku Asy Butterfielda na ekranie pojawia się cała plejada gwiazd - i tych uznanych, i tych dopiero wschodzących. Ale 16-latek nie wydaje się być onieśmielony tym faktem - być może dlatego, że sam jest już właściwie weteranem, a z takim Benem Kingsleyem miał już przyjemność wystąpić w jednym filmie...

- Pracowałem już z sir Benem i świetnie się dogadywaliśmy - potwierdza Butterfield, mając oczywiście na myśli film "Hugo i jego wynalazek". - Tylko na myśl o tym, że będę grał z Harrisonem Fordem, nieco się denerwowałem. Chyba każdy odczuwałby w tej sytuacji stres. Ale okazało się, że to taki świetny facet! Wszyscy nawzajem uczyliśmy się od siebie, korzystając z tego, że na planie spotkało się tak wiele różnych osób. To było niezapomniane przeżycie. (...)

Bojkot filmu?

Mimo tych niezaprzeczalnych pozytywów, "Gra Endera" wchodzi do kin w atmosferze delikatnego skandalu. Jakiś czas temu autor książkowego pierwowzoru, Orson Scott Card, publicznie skrytykował małżeństwa osób tej samej płci i potępił homoseksualizm jako taki. W efekcie wielu fanów cyklu o Enderze odwróciło się od jego twórcy, a różne środowiska zaczęły namawiać do bojkotu filmu. Butterfield zdaje sobie sprawę z całego zamieszania, ale nie zmienia to faktu, że jest nim sfrustrowany.

- Sądzę, że nie powinno się łączyć tej sprawy z samym filmem - mówi. - Nie rozumiem, dlaczego ten temat w ogóle wypłynął. Nie dociera do mnie, jak można bojkotować dzieło sztuki z powodu tego, co powiedział jego autor. Nie ma to dla mnie najmniejszego sensu.


Asa Butterfield urodził się i do dziś mieszka w Londynie. Już jako siedmiolatek zaczął grać w jednym z miejskich teatrów. Mając na koncie zaledwie kilka występów w brytyjskich filmach i serialach telewizyjnych, został zaangażowany do głównej roli w dramacie wojennym "Chłopiec w pasiastej piżamie" (2008), opowiadającym o ośmioletnim synu oficera SS (David Thewlis), który zaprzyjaźnia się z żydowskim chłopcem przebywającym w obozie koncentracyjnym. Był za nią nominowany do prestiżowej nagrody BAFTA.

Od tego czasu Butterfield na brak propozycji nie może narzekać. Po drugoplanowych rolach w "Przygodach Merlina", "Wilkołaku" i "Niani i wielkim bum", reżyserzy zaczęli składać na jego barki ciężar całego filmu, powierzając mu zadanie kreowania głównych bohaterów. Młody Brytyjczyk jest powszechnie chwalony za naturalny, dyskretny sposób grania, nieprzeładowany zbędnymi środkami wyrazu.

Czy taki zawód może nudzić?

- Jako mały chłopiec wcale nie marzyłem o aktorstwie - mówi Butterfield. - Nie zastanawiałem się nad tym poważnie. Dopiero jakieś cztery czy pięć lat temu zacząłem rozważać tę opcję jako ewentualną drogę, którą mógłbym obrać w przyszłości. Bardzo podoba mi się to, co stanowi o istocie zawodu aktora - fakt, że może on robić rzeczy, których nigdy by nie doświadczył, gdyby był kimś innym. Aktorzy spotykają fantastycznych ludzi i przeżywają niesamowite historie, z gatunku tych zmieniających życie. Czy taki zawód może nudzić?

- A najlepsze jest to, że kinomani i wszyscy, którym bliska jest sztuka filmowa, doceniają twoją pracę - dodaje.

Już niebawem ci ostatni zobaczą Butterfielda w dramacie "X Plus Y", w którym wciela się w nastolatka cierpiącego na zespół Aspergera.

- Mój bohater, Nathan, jest niezwykle bystry i inteligentny - opowiada młody aktor. - Zdradza też nieprzeciętne matematyczne zdolności, ale na co dzień nie potrafi żyć wśród ludzi. Nie posiada tak zwanych umiejętności społecznych i nie wie, jak nawiązywać relacje międzyludzkie. Nathan leci do Chin, by wziąć udział w olimpiadzie matematycznej, i tam poznaje pewną dziewczynę, Chinkę, w której się zakochuje. Film opowiada o tym, jak ten doświadczony przez życie chłopak próbuje dojść do ładu z emocjami, które zaczyna odczuwać; jak stopniowo przezwycięża bariery autyzmu. To cudowna historia.


"Gra Endera" to potencjalny hit, który może znacznie podnieść notowania Asy Butterfielda na aktorskiej giełdzie. On jednak nie wydaje się być zbytnio zaabsorbowany kwestiami takimi jak sława.

- Popularność właściwie mnie nie dotyczy - śmieje się - bo od czasu, kiedy ludzie ostatnio widzieli mnie w filmie, urosłem o jakieś 30 centymetrów, a mój głos stał się niższy o całą oktawę.

- Na pewno wraz z premierą "Gry Endera" wiele rzeczy w moim życiu ulegnie zmianie, ale ja naprawdę mocno stąpam po ziemi. Chodzę do szkoły. Poza planem nie różnię się niczym od moich rówieśników. Nie chciałem, żeby było inaczej - podobnie zresztą jak moja rodzina i mój agent. Jestem aktorem - ale też wciąż jeszcze nastolatkiem.

© 2013 Ian Spelling

Tłum. Katarzyna Kasińska

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: chłopcze | Asa Butterfield
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy