Reklama

Artyści wspominają Łapickiego

Andrzeja Łapickiego, który zmarł w sobotę, 21 lipca, nad ranem, wspominają jego koledzy, artyści. "Był jednym z najwybitniejszych polskich aktorów" - mówią zgodnie.

Krzysztof Globisz mówi, że Łapicki nauczył go przygotowania do roli.

"Zagrałem w trzech sztukach telewizyjnych w jego reżyserii. Żałuję, że nigdy nie zagrałem u niego na scenie. U niego nauczyłem się być może najwięcej ze wszystkich moich prac w teatrze TV. Pan Andrzej nauczył mnie konieczności przygotowania się do roli. On uświadamiał nam wszystkim, że jeżeli nie będziemy umieli tekstu, jeżeli nie będziemy wiedzieli o co chodzi, to nie zagramy tych ról, tylko będziemy udawali że je gramy. Później, ilekroć miałem jakieś wątpliwości, dzwoniłem do niego, miałem do niego wielki szacunek".

Reklama

"Grał w stylu aktorskim, który ja nie za bardzo lubię. W trakcie pracy z panem Andrzejem przekonałem się, że to, jak on gra na scenie jest równie wspaniałe jak to, co ja cenię najbardziej, np. aktorstwo Tadeusza Łomnickiego, takich 'dzików aktorskich'. Jego aktorstwo było inne, ale on był w nim mistrzem" - wspomina Globisz.

Jan Englert, aktor, reżyser, wykładowca i dyrektor artystyczny Teatru Narodowego, mówi o śmierci Andrzeja Łapickiego, że "zamyka się epoka teatru".

"Chyba zamyka się symbolicznie epoka teatru polskiego. W kolejnych latach odchodzili rok po roku Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, teraz Andrzej Łapicki. Odchodzi formacja tych, dla których zawód aktora był czymś więcej, niż tylko wykonywaniem zawodu - był powinnością społeczną".

"Byli także - niektórzy nazywali to lekceważąco, niektórzy kpili z tego określenia, ale ono nie było nieadekwatne - inżynierami dusz, a więc kształtowali rzeczywistość, kształtowali gusta, światopoglądy, sposób bycia nie tylko następnych pokoleń aktorów, ale także całego społeczeństwa".

"Byli kimś ważnym nie tylko jako wykonawcy ról, ale jako osobowości. To byli aktorzy, pedagodzy, reżyserzy, ludzie, którzy poświęcili siebie także misji społecznej. Rozumieli zawód aktora jako zawód publiczny. Brali odpowiedzialność za wysoką rangę tego zawodu, która towarzyszyła aktorom przez wiele lat".

"Wraz z ich odejściem chyba zamyka się pewna epoka - i to bez żadnych ocen, bez klasyfikacji - epoka teatru intelektualnego; aktorstwa inteligenckiego, intelektualnego.

To epoka aktorów, którzy mieli szeroką wiedzę, umiejętność formułowania myśli i przekazywania tych myśli następcom, publiczności i społeczeństwu. Uważali, że ich powinnością jest działanie również poza teatrem - w życiu politycznym i społecznym. Wypełniali swoją misję w zgodzie z zasadami etycznymi i estetycznymi i byli im wierni" - opowiada Englert.

Olgierd Łukaszewicz wyznał z kolei, że "odszedł jeden z najważniejszych ludzi polskiego teatru.

"Odszedł jeden z najważniejszych ludzi polskiego teatru w drugiej połowie XX wieku. Wniósł do polskiego teatru jakość zupełnie niespotykaną, niepowtarzalną, za skrywaną elegancją, dystansem".

"Ktoś, komu zawdzięczamy niezwykłe role filmowe i te w reżyserii Andrzeja Wajdy, jak w "Piłacie i innych" czy 'Weselu', czy u Konwickiego w 'Salcie'. Poznałem go jako starszego kolegę, kiedy debiutowałem w filmie 'Dancing w kwaterze Hitlera'. Potrafił podpowiedzieć kolegom. Ktoś, kto potrafił spojrzeć na kulturę, czyli w jakiś sposób uogólnić siebie i procesy, których był świadkiem w kulturze, i nazwać je pewnym zobowiązaniem wobec dziedzictwa kulturowego".

"Jako partner był niezwykle skupiony, ale za maską kogoś, kto chce pokazać coś więcej, krył się ktoś niepewny, ale jednocześnie mężczyzna z krwi i kości. Ktoś, kto jasno wiedział, czego chce, co chce zrobić - dlatego był obecny na tylu różnych polach".

"Zapamiętamy go z wielu ról, tych ról jest naprawdę wiele, nie tylko filmowych, ale kameralnych, które sam reżyserował m.in. na scenie małej Teatru Współczesnego".

"Za maską eleganckiego, zamkniętego dżentelmena krył się bardzo wrażliwy, ciepły, życzliwy ludziom człowiek" - dodał na koniec Łukasiewicz.

Jacek Rakowiecki, redaktor naczelny miesięcznika'Film", powiedział, że "Łapicki to jedna z największych legend polskiego aktorstwa".

"Andrzej Łapicki to jedna z największych legend polskiego aktorstwa, w całym skomplikowaniu tego zawodu w ostatnich dziesięcioleciach polskiej historii. To wspaniały aktor o szalenie charakterystycznym emploi - bardzo rzadko dziś spotykanym. Łapicki przy ogromnej, wspaniałej technice aktorskiej był równocześnie człowiekiem - w najlepszym tego słowa znaczeniu - przedwojennym, tj. z wdziękiem, klasą i urokiem osobistym. Właściwie był w Polsce niedoścignionym wzorem dżentelmena".

"Wiadomo też, że był człowiekiem niesłychanie inteligentnym, choć niektórzy twierdzą, że dobry aktor nie powinien być zbyt inteligentny, ale ja to akurat u aktorów bardzo cenię. Całą klasę Andrzeja Łapickiego można było zobaczyć chyba dwa tygodnie temu w magazynie filmowym Gazety Wyborczej. W bodajże ostatnim jego wywiadzie przeprowadzonym przez Magdalenę Żakowską aktor opowiadał o swojej karierze, przeszłości, kontaktach z pięknymi aktorkami, a nawet o sprawach prywatnych. I mówił to z takim wdziękiem, poczuciem humoru, dystansem do siebie, dyskrecją prawdziwego dżentelmena, że byłem naprawdę wzruszony czytając tę rozmowę.

"Kariera Andrzeja Łapickiego to jednocześnie historia emancypowania się polskiego inteligenta. Bo był on niewątpliwie wzorcowym polskim inteligentem, a może nawet intelektualistą. Był działaczem "Solidarności", profesorem i rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, a równocześnie - co było mu długo wypominane - w latach 50. był głosem Polskiej Kroniki Filmowej z jej całym propagandowym przesłaniem".

"I właśnie ta ewolucja, to dochodzenie do takiej samoświadomości obywatelskiej na przykładzie życiorysu Andrzeja Łapickiego jest bardzo widoczne. I nawet jeśli można mieć do niego jakiś żal za te lata, kiedy był młodym człowiekiem, to całym swoim późniejszym życiem udowodnił, jak pięknie można naprawiać błędy młodości" - wspomina Rokowiecki.

Jacek Bromski stwierdził, że "Andrzej Łapicki za życia stworzył swoją legendę".

"Andrzej Łapicki był jednym z ostatnich przedstawicieli tego pokolenia artystów, które tworzyło legendy filmu i teatru. Ludzie tego pokolenia - Holoubek, Morgenstern, Konwicki, i oczywiście Łapicki - byli osobowościami. To pokolenie grało, kreowało role ze swoich osobowości".

"Andrzej Łapicki był kimś więcej niż aktorem, był wielką postacią. Stwierdzę wręcz, że był za inteligentny jak na aktora i nawet się chyba czasem tego bycia aktorem wstydził. Był kimś cudownym, błyskotliwym człowiekiem, reżyserem".

"W czasach PRL był bardzo barwną postacią, potrafił pokazać, że nawet nie za bardzo współpracując z władzą można grać, tworzyć, być kolorowym, barwnym. Ludzie na niego patrzyli, podziwiali, a on nawet w tych trudnych czasach spełniał się artystycznie".

"Łapicki nie zagrał w żadnym moim filmie ale znaliśmy się towarzysko od wielu lat. Prywatnie także błyszczał, miał celne, inteligentne spostrzeżenia. Kreował życie publiczne, miał zawsze coś do powiedzenia" - dodaje Bromski.

PAP/INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy