Reklama

Antyrosyjskie plakaty w Karlowych Warach

Oburzenie i protesty wywołały antyrosyjskie plakaty, które pojawiły się w Karlowych Warach. "Zaproś Rosjanina do domu - ukradnie Ci ojczyznę" - głosiły postery na słupach reklamowych w przeddzień 49. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego. Plakaty usunięto.

Stylizowane na reklamę filmu plakaty z napisami w trzech językach - czeskim, angielskim i rosyjskim - znalazły się w centrum miasta. Jednak już w czwartek wieczorem po gwałtownych reakcjach Rosjan mieszkających w Karlowych Warach i odwiedzających miasto agencja reklamowa, która bilbordy rozwiesiła, zdecydowała się na ich usunięcie.

Przyciągające uwagę wielkie czerwone plakaty z napisem: Nowy rosyjski film - "Zaproś Rosjanina do domu - ukradnie Ci ojczyznę" - zostały zamówione w karlowarskiej agencji reklamowej Boom przez osobę prywatną. "Zamawiający powiedział nam, że chodzi o imprezę kulturalną i że jest to reklama filmu, co tuż przed festiwalem nie było dla nas niczym dziwnym" - powiedziała Szarka Sekotova Tomszova z agencji Boom.

Reklama

Postery zostały rozwieszone na historycznym deptaku Stara Łąka, gdzie znajduje się kilkanaście rosyjskich sklepów i gdzie zazwyczaj przebywa najwięcej Rosjan.

Sprawa wyszła na jaw, ponieważ plakaty rozwieszał miłośnik kina, który natychmiast poinformował agencję, że nie ma takiego filmu i dlatego jest przekonany, że chodzi o prowokację. "Okazało się, że rzeczywiście tak jest. Poprosiliśmy klienta o wyjaśnienia, ale ponieważ nie zareagował, postanowiliśmy plakaty zdjąć" - powiedziała Tomszova. Zaznaczyła, że plakaty wywołały ostre reakcje Rosjan. "Muszę przyznać, że plakaty wywołały ogromną falę oburzenia i Rosjanie byli strasznie wściekli. Szczególnie to było widoczne, kiedy nasz pracownik usuwał plakaty".

Na podstawie umowy z magistratem agencja może umieszczać na deptaku jedynie reklamy imprez kulturalnych. Zresztą prawdopodobnie plakaty i tak długo by nie wisiały. Już kilka godzin po ich powieszeniu większość została zniszczona, a wielu przechodzących tamtędy Rosjan próbowało plakaty zerwać.

Kampanię zorganizował i sfinansował praski mecenas filmowy Petr Vopelka. "Celem kampanii była zwykła prowokacja. Chcieliśmy otwarcie powiedzieć, co myślimy o rosyjskiej polityce zagranicznej" - wyjaśnił w rozmowie z portalem iDNES.cz. Pierwotnie napis na plakatach miał brzmieć "Historyczne dzieło w reżyserii Władimira Władimirowicza" Putina.

Vopelka dodaje, że chodziło mu także o sprzężenie zwrotne. Chciał, jak mówi, aby Rosjanie przekazali Moskwie, że jeżeli tamtejsza władza będzie kontynuować swoją politykę zagraniczną, to bogatym Rosjanom mieszkającym za granicą będzie się gorzej żyło. "Nie chodzi o to, żeby ich dyskryminować, ale o to, że ludzie ich nie lubią z powodu aneksji Krymu i podobnych działań. Moskiewski reżim powinien odczuć, że to właśnie jego działania szkodzą Rosjanom na obczyźnie" - dodaje Vopelka.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy