Reklama

Anna Dymna i Wiesław Dymny: Miłość ponad wszystko

Gdy się poznali, on miał 34 lata. Był cenionym, choć niepokornym artystą. Wrażliwym poetą, pisarzem i alkoholikiem-awanturnikiem. Ona była studentką szkoły aktorskiej, młodszą od niego o 15 lat. Nawet śmierć nie pokonała uczucia, które ich połączyło.

Gdy się poznali, on miał 34 lata. Był cenionym, choć niepokornym artystą. Wrażliwym poetą, pisarzem i alkoholikiem-awanturnikiem. Ona była studentką szkoły aktorskiej, młodszą od niego o 15 lat. Nawet śmierć nie pokonała uczucia, które ich połączyło.
Anna Dymna na Festiwalu Zaczarowanej Piosenki w Krakowie (2007) /AKPA

Ich spotkanie absolutnie nie zapowiadało romantycznego finału - wybuchu wielkiej miłości.

Wiesław był scenarzystą filmu "Pięć i pół bladego Józka" (obraz nigdy nie wszedł do kin, jako niezgodny z linią partii), a Anna, wówczas jeszcze studentka szkoły teatralnej, grała w nim główną rolę. Zdjęcia kręcono w Płocku.

Zaczęło się od rękoczynów

Była zima 1970 roku, późny wieczór. Młoda aktorka próbowała zasnąć po ciężkim dniu. Niestety, tuż obok jej pokoju, na hotelowym korytarzu Dymny i Jerzy Cnota, głośno przeklinając, z zapamiętaniem grali w ping-ponga.

- Powiedziałam im, że źle się czuję i poprosiłam, by przestali grać - wspominała po latach pani Anna. - Wtedy Dymny podszedł do mnie z butelką i powiedział coś, wplatając słowo na "k". Pomyślałam, że to o mnie i strzeliłam go w łeb, a on mi oddał, podbijając oko.

Reklama

Przerażona tym, co się stało, następnego dnia wyjechała do domu. Gdy wysiadała z pociągu na krakowskim dworcu czekał na nią... Dymny. - Wyciągnął zza pleców bukiet z trzech goździków. Nic nie powiedzieliśmy, pocałowałam go w policzek i od tego się wszystko zaczęło - opowiadała później.

Nierozłączni

Od tej pory byli razem. Dymny rozwiódł się z pierwszą żoną, z którą był już wcześniej w separacji. Ślub wzięli w 1971 roku. O związku pięknej, młodziutkiej aktorki ze starszym o 15 lat artystą mówił cały Kraków.

Ona była delikatna i spokojna. On - wspaniały poeta, prozaik, utalentowany plastyk i współtwórca Piwnicy pod Baranami, cieszył się w środowisku złą sławą. Niezwykle inteligentny, błyskotliwy i bardzo pracowity, miał bowiem jedną wielką słabość - alkohol. Kiedy pił, stawał się agresywny i nieobliczalny. Gdy ona wyjeżdżała na kolejne plany zdjęciowe, on wpadał w wielodniowe ciągi. To przypominało balansowanie nad przepaścią. Jednak dla Anny Dymnej łączące ich uczucie było najważniejsze.

- To była miłość bliska obłędu - mówili przyjaciele pary. Choć ich wspólne życie nie było sielanką, byli sobie niezwykle bliscy. Mieli własne rytuały - razem czytali książki, rysowali, chodzili na długie spacery. "Kocham Cię najbardziej na świecie i wśród gwiazd i wszystkich galaktyk, wypełniasz mi wszystko niepełne i niewypełnione, i jesteś słowem rzeczy niewysłowionych, i jesteś mną, i ja jestem Tobą, i kocham Cię i jestem Twój" - pisał Wiesław w jednym z listów do żony.

- Wiedziałam, że pod skorupą agresywnego i dzikiego człowieka chował się zrozpaczony, wrażliwy, przestraszony chłopiec - mówiła w jednym z wywiadów Dymna.

Tragiczna śmierć

Był 12 lutego 1978 roku. Aktorka wieczorem miała jechać do Warszawy, gdzie ruszały zdjęcia do kolejnego filmu. Ustaliła z mężem, że spotkają się na obiedzie u wspólnej przyjaciółki. Widzieli się dzień wcześniej - Wiesław pochłonięty był remontem ich nowego mieszkania. Poprzednie kilka miesięcy wcześniej zostało całkowicie zniszczone przez pożar wywołany wybuchem telewizora.

Kiedy Dymny nie zjawił się o umówionej porze, a telefon w domu nie odpowiadał, Anna postanowiła sprawdzić, co się stało. Znalazła ukochanego na podłodze w kuchni. Był martwy. Miał 42 lata. Badaniem okoliczności jego przedwczesnej śmierci zajęła się prokuratura. Spekulowano, że ktoś go zamordował. Ostatecznie jednak śledztwo umorzono.

- Dymny był moją pierwszą, wielką miłością. Przy nim nauczyłam się uczciwości do bólu, wytrwałości i wiary w coś do śmierci. Jestem pewna, że gdyby nie on, dziś byłabym kimś zupełnie innym - przyznała po latach Anna.

- Gdy odszedł, miałam 27 lat. Świat mi się całkiem zawalił, a jednak udało mi się cierpienie przekuć w jakąś siłę - dodała aktorka, która choć jeszcze dwukrotnie wychodziła za mąż, wciąż nosi nazwisko pierwszego męża.

Joanna Bogiel-Jażdżyk

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Anna Dymna | Wiesław Dymny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy