Reklama

Agnieszka Fitkau-Perepeczko i Marek Perepeczko: Nietuzinkowa miłość

"On był jak polano w ognisku, ona niczym płomyczek, który po nim biega" – mówił o ich związku przyjaciel, Jerzy Bończak.

"On był jak polano w ognisku, ona niczym płomyczek, który po nim biega" – mówił o ich związku przyjaciel, Jerzy Bończak.
Agnieszka Fitkau-Perepeczko w filmie "Nie ma róży bez ognia" i Marek Perepeczko w roli Janosika /East News/POLFILM

O takim uczuciu mówi się: przeznaczenie. Był rok 1960, oboje mieli po 18 lat i po maturze zdecydowali się zdawać do warszawskiej szkoły teatralnej. Po raz pierwszy spotkali się w kolejce do dziekanatu, tuż przed egzaminem. Agnieszka była zjawiskowo piękną dziewczyną, Marek posągowo przystojnym młodzieńcem. To była miłość od pierwszego spojrzenia, taka, o której czyta się w książkach.

Przez całe studia byli nierozłączni, stanowili piękną parę. "Zakochałam się wielką, prawdziwą i nieśmiertelną miłością. Byłam kobietą jego życia, a on mężczyzną mojego życia" - mówiła po latach Fitkau-Perepeczko. Pobrali się w 1966 r.

Reklama

O Marka Perepeczkę, przystojniaka o budowie Adonisa, szybko upomniało się kino. Miał 26 lat, gdy zagrał w "Przygodach Pana Michała", potem Malutkiego w "Kolumbach". W końcu otrzymał rolę Janosika.

Wizerunek szlachetnego zbójnika przylgnął do niego na całe życie. Niestety, jego żona nie miała tyle zawodowego szczęścia. Była zbyt zmysłowa, by wcielać się w postaci sklepowych i robotnic. W PRL-owskich filmach nie było dla niej miejsca. Postawiła więc na karierę modelki. Na początku lat 70. została laureatką konkursu Mody Polskiej, podpisała kontrakt i wyjechała do Australii, gdzie prezentowała polskie kolekcje.

On został w kraju, ona krążyła między dwoma kontynentami. Ostatecznie w 1984 r. Perepeczko zdecydował się dołączyć do żony, która w Australii prowadziła już prężnie działającą firmę fotograficzną. Jednak choć miał u boku swoją ukochaną, nie potrafił odnaleźć się na obczyźnie. Chciał grać. Tęsknił za swoją publicznością. Wrócił do Polski tuż po upadku komuny.

Tak zaczęło się ich osobne, choć wciąż wspólne życie. "Marek zapewniał, że mogłabym mieszkać na drugim końcu świata, a i tak byłabym z nim zawsze" - przyznała w jednym z wywiadów Fitkau-Perepeczko. "'Złapiemy do siebie dystans i zatęsknimy'- mówił, kiedy wracałam do Australii. Wspólnie ustalaliśmy zasady tej gry i ich przestrzegaliśmy. Mogliśmy sobie na to pozwolić, bo stało za nami tyle wspólnych lat, wielka przyjaźń i kolosalny sentyment" - tłumaczyła aktorka ich małżeńskie życie na odległość.

W środowisku plotkowano na temat łączącej ich relacji, a oni lojalnie milczeli. Perepeczko wrócił do zawodu rolą komendanta Słoika w serialu komediowym "13 posterunek". Jednak nie przypominał już przystojnego harnasia. Fitkau-Perepeczko grała Simonę w niezwykle popularnym "M jak miłość". Dzięki temu małżonkowie spędzali ze sobą więcej czasu tu, w Polsce.

16 listopada 2005 roku Perepeczko odwiózł żonę i Teresę Lipowską na spotkanie z fanami serialu do Łodzi. Potem wrócił do służbowego mieszkania w Częstochowie, gdzie był dyrektorem Teatru im. Mickiewicza. "Rozmawialiśmy tego wieczoru" - wspominała później Agnieszka. "Umówiliśmy się na telefon następnego dnia. Obudziłam się o czwartej rano z uczuciem niepokoju. Poczekałam do siódmej i zadzwoniłam do Marka. Telefon nie odpowiadał...".

Ciało aktora znaleziono w jego mieszkaniu. Miał 63 lata. "Największa miłość nigdy nie przemija. W sercu, w głowie ciągle słyszę jego głos. On wciąż jest ze mną i nic tego nie zmieni" - zapewnia wdowa.

Joanna Bogiel-Jażdżyk


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Marek Perepeczko | Agnieszka Fitkau-Perepeczko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy