Reklama

Aaron Eckhart: Nowe oblicze potwora

Poznajcie go - oto nowe wcielenie potwora stworzonego przez szalonego naukowca, dra Frankensteina. Stwór ten nie ma jednak zbyt wiele wspólnego z dobrze nam znanym monstrum, zwłaszcza, że wciela się w niego przystojny Aaaron Ekhart, znany z takich filmów, jak "Życie od kuchni", "Erin Brockovich", "Między światami", "Mroczny Rycerz" czy "Olimp w ogniu".

Pora odkryć karty: mowa o filmie "Ja, Frankenstein", najnowszej adaptacji klasycznej historii grozy, luźno podejmującej jej wątki.

- To nie ta sama opowieść - przyznaje Eckhart - to raczej jej kolejny rozdział. Historia naukowca Wiktora Frankensteina i jego potwornego dzieła, napisana przez Mary Shelley, przewija się gdzieś w tle, ale scenarzyści stworzyli na jej podstawie zupełnie nowy, fantastyczny świat, osadzony we współczesnych realiach.

Potwór, ale już nie ten sam

- Mój potwór jest o wiele bardziej aktywny - dodaje aktor. - Nie jest już tym niezgrabnym potworem, co kiedyś. Jest nastawiony na działanie. Co do akcji filmu, to rozgrywa się ona w świecie, który jest jakby innym uniwersum, wyposażonym w wiele nowych elementów.

Reklama

"Ja, Frankenstein" - dzieło scenarzysty i reżysera w jednej osobie, Stuarta Beattie - koncentruje się na postaci Adama Frankensteina (Eckhart), istoty obdarzonej nadprzyrodzonymi mocami, której przekleństwem jest wieczne życie. Tajemnicę jego zmartwychwstania chcę poznać dwa walczące ze sobą klany nieśmiertelnych stworzeń: gargulców, którym przewodzi Leonore (Miranda Otto) i demonów, których panem jest Naberius (Bill Nighy). Los zetknie też Adama z Terrą (Yvonne Strahovski) - badaczką zgłębiającą tajniki sztuki ożywiania zmarłych.

45-letni Eckhart - pamiętany z takich filmów, jak "Erin Brockovich" (2000), "Mroczny Rycerz" (2008) czy "Olimp w ogniu" (2013) - opisuje Adama jako wybitnie inteligentną istotę, poranioną nie tylko na ciele, ale i na duszy.


- Jestem pewien, że wielu widzów w ten czy inny sposób będzie w stanie się z nim zidentyfikować - zapewnia. - Został odrzucony i wygnany. Nazwano go odmieńcem. Dano mu nieśmiertelność, która stała się jego przekleństwem. To skrzywdzona istota szukająca miłości i sensu życia, jak każdy z nas. Jest rozdarty, ponieważ musi dokonać wyboru pomiędzy dwiema frakcjami, które mają wobec niego własne plany.

- Może to dziwne, ale patrzę na tę postać po ludzku, właśnie ze względu na te różne blizny, które nosi tak na ciele, jak i na swojej psychice. Adam próbuje dociec, po co właściwie żyje na tym świecie. Tego rodzaju historie poruszają zazwyczaj dwie ważne kwestie: miłość i sens. To cecha każdego zacnego rockowego kawałka - i każdego dobrego filmu.

Zaufać swojemu instynktowi

Dodajmy, że w walce pomiędzy siłami dobra i zła Adam odegra rolę nietypowego bohatera. Jak mówi Eckhart, właśnie ten wątek przemówił do niego szczególnie mocno podczas lektury scenariusza.

- Mamy tutaj do czynienia z odwiecznymi, ważkimi pytaniami - wyjaśnia aktor. - Jaka jest różnica między dobrem i złem? Co o tym decyduje? W centrum naszej opowieści znajduje się osoba - czy też potwór; nieważne, jak go zaklasyfikujemy - która nigdy nie doświadczyła miłości, w jakiejkolwiek formie. Ponieważ jest to dla niej coś abstrakcyjnego, nie dziwmy się, że nie ufa ludziom. Ze strony ludzi spotkały ją tylko szyderstwa i zniewagi. Ja osobiście odczytuję historię Adama Frankensteina jako historię kogoś, kto musi zaufać swojemu instynktowi, podejmując ważną i brzemienną w skutki decyzję.

Skoro już o bliznach mowa - potwór grany przez Eckharta rzeczywiście ma zniekształcone rysy twarzy, nie na tyle jednak, by niezaprzeczalna uroda aktora zniknęła całkowicie. On sam zapewnia, że aktywnie uczestniczył w każdej rozmowie, która dotyczyła wyglądu jego bohatera.

- Wypowiadałem się na temat tego, jak powinny wyglądać blizny i gdzie powinny się znajdować; byłem proszony o opinię w kwestii ich głębokości i widoczności, a także zmiany ich wyglądu w czasie - opowiada. - To przecież kino, tak więc fizyczna atrakcyjność bohatera (lub jej brak) odgrywa kolosalne znaczenie. Przegadaliśmy na ten temat wiele godzin, bo w filmie jest to niezwykle istotna sprawa.

- Także strój Adama wiele o nim mówi - dodaje Eckhart. - Przyjrzyjmy się, w jaki sposób ewoluuje jego ubiór i inne detale. Proszę zauważyć, że nie ma w szyi tych charakterystycznych bolców. Zadawaliśmy sobie też miliony innych pytań. W jaki sposób Adam broni się w sytuacjach zagrożenia? Skąd bierze środki, by egzystować? We wszystkich tych dyskusjach uczestniczyłem osobiście.


Stuart Beattie zgromadził na planie imponującą obsadę. Figurujące w niej nazwisko Nighy nie powinno dziwić, jako że za produkcję filmu odpowiada ta sama ekipa, której dziełem jest cykl "Underworld". Przypomnijmy też, że Miranda Otto to odtwórczyni roli księżniczki Eowiny w "Dwóch wieżach" i "Powrocie króla" Petera Jacksona. Z kolei Yvonne Strahovski część telewidzów pamięta zapewne z serialu "Chuck" (2007-2012), w którym wcieliła się w agentkę Sarah Walker.

- Bill (Nighy - red.) to prawdziwy gigant - mówi Eckhart. - Ten facet ma w sobie ogień; jest aktorem kompletnym. Świetnie się z nim pracuje, także dlatego, że zaraża innych swoim poczuciem humoru. Miranda też jest cudowna. W pełni poświęca się pracy i widać po niej, że odebrała klasyczne aktorskie wykształcenie.

- Co ciekawe, byłem chyba jedynym Amerykaninem w obsadzie - dodaje. - Oprócz mnie byli tam tylko Brytyjczycy; z kolei Yvonne i Miranda reprezentowały Australię.

Wszystko może się zdarzyć

Jeśli ktoś po skończonym seansie odniesie wrażenie, że to dopiero preludium, będzie to znaczyło, że trafnie odczytał intencje twórców filmu. Zarówno oni, jak i ekipa aktorska mają bowiem nadzieję, że "Ja, Frankenstein" doczeka się kontynuacji.

- Proszę pamiętać, że nasz bohater to istota nieśmiertelna, więc wszystko może się zdarzyć - zauważa Eckhart. - Poza tym stawiamy w tym filmie takie pytania, które nie tracą na aktualności. Jeśli film zostanie dobrze przyjęty i zdobędzie grono wiernych fanów, z przyjemnością wrócę na plan, by zagrać w kolejnej części.

Na razie jednak Aaron Eckhart kończy zdjęcia do niskobudżetowego filmu "Incarnate", w którym partneruje mu Carice van Houten.

- To zrealizowana niewielkimi środkami opowieść o egzorcyście - gram go ja sam - przykutym do wózka inwalidzkiego. Mój bohater jest praktycznie życiowym rozbitkiem, niechlujnym alkoholikiem obdarzonym wybuchowym temperamentem. Nieoczekiwanie jednak będzie musiał podjąć się zadania, które wszystko zmieni... To będzie niezła jazda!

© 2014 Ian Spelling

Tłum. Katarzyna Kasińska

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: aaron
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy