Reklama

"Yves Saint Laurent": Suknie i modelki

"Yves Saint Laurent" - film fabularny o tytułowym geniuszu mody, 30 maja pojawi się na ekranach polskich kin. Dla wielbicieli artysty nie lada gratką jest to, że w filmie wykorzystano oryginalne projekty kreatora.

Obraz Jalila Lesperta odkrywa kulisy twórczego oraz prywatnego życia francuskiego dyktatora mody, który zmarł w 2008 r. Co warte podkreślenia, produkcja dostała błogosławieństwo Pierre'a Berge, który przez 50 lat był partnerem YSL.

Film rozpoczyna się w roku 1957, gdy chorobliwie nieśmiały i wrażliwy projektant tworzy swą pierwszą kolekcję dla wówczas najbardziej prestiżowego domu mody - Dior.

Jest dosyć zrozumiałe, że bardzo istotna w kontekście tego filmu była kwestia kostiumów. "Po pierwsze należało opracować kostiumy filmowe w dosłownym znaczeniu, których zadaniem było pokazać daną epokę i odzwierciedlać zmiany w modzie przez okres dwudziestu lat. Z drugiej strony musieliśmy przygotować dokumentację i dokonać wyboru odnośnie niektórych istotnych kolekcji YSL. Mogliśmy korzystać z pomocy Pierre'a Berge i Fundacji, a także mieliśmy wielkie szczęście filmowania oryginalnych projektów YSL. Fundacja uznała, że szycie kopii byłoby bezsensowne, tym bardziej, że wiele z tkanin, z których korzystał Saint-Laurent, już nie istnieje" - wyjaśnia Jalil Lespert.

Reklama

Inna ważna kwestia to wybór modelek, które miały nosić spektakularne kreacje. "Wybieraliśmy modelki w zależności od możliwości założenia strojów. Są to suknie przechowywane przez Fundację Saint-Laurent, których nikt nie zakłada. Są jedynie wystawiane. Potrzebowaliśmy, więc dziewczyn bardzo drobnych, gdyż w tamtych czasach modelki miały zupełnie inne figury niż dzisiaj. Nosiły rozmiar 34, góra 36! Nie było to proste..." - tłumaczy reżyser.

"Kiedy jednak w końcu wybraliśmy modelki, a one założyły te suknie było to coś wspaniałego. Wymagało to wiele drobiazgowej pracy, tym bardziej, że modelki nie mogły nosić sukni dłużej niż przez dwie godziny z rzędu, a potem musiały je zdejmować, ze względu na problemy związane z kontaktem materiałów z ciałem" - podsumowuje.

Kreacje wykorzystane w filmie zrobiły wrażenie m.in. na Pierze Niney'u, który wcielił się w głównego bohatera (polscy widzowie mogą go kojarzyć z komedii "Miłość po francusku"). Wcześniej nie znał się na modzie i się nią nie fascynował.

"Kiedy zacząłem interesować się tymi sprawami, moją uwagę szczególnie przykuły postaci ludzi tworzących historię mody, na przykład Yves Saint Laurent, Dior czy Balenciaga. Te postaci, ekscentryczne, kreatywne, przemawiały do mniej bardziej niż same pokazy. Z drugiej strony, wraz z pracą przy filmie narastała moja ciekawość strojów, jako takich, materiałów, krojów. Szczególnie poruszył mnie ten moment, kiedy suknie Mondrian i inne zupełnie wyjątkowo opuściły muzeum, by pojawić się na naszym planie" - wyznaje aktor.

"W ostatnich scenach filmu oglądamy suknie z 'kolekcji rosyjskiej' przy dźwiękach arii wykonywanej przez Marię Callas. Kiedy zdajemy sobie sprawę, ile potrzeba było wyobraźni, ile stresu, ile pracy zespołowej kosztowały, trudno pozostać obojętnym" - dodaje.

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Yves Saint Laurent
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy