Reklama

"Wszyscy jesteśmy Chrystusami": Picie i strach

W czwartek, 21 kwietnia, mija dokładnie 10 lat od premiery filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego. Kontynuacja kultowego "Dnia świra" okazała się bolesną opowieścią o piekle alkoholizmu.

"Ojciec - Adam Miauczyński jest kulturoznawcą i alkoholikiem. Od kilku lat - niepijącym, leczącym się, trzeźwiejącym alkoholikiem. Film zaczyna się, gdy Adam pyta swojego ukochanego Syna Sylwestra, co mu chciał powiedzieć. Syn zwierza się, że kiedyś, pod koniec jego - Ojca - picia, on - Sylwek, jego syn - życzył mu śmierci i myślał, żeby go zabić. I opowiada, jak do tego doszło i co pamięta z ich wspólnego życia. A pamięta tylko jego - Ojca - picie i swój strach" - tak reżyser Marek Koterski opisywał fabularny pomysł na "Wszyscy jesteśmy Chrystusami".

Reklama

Jak mówił Koterski impulsem do pisania scenariusza filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" był odnaleziony przez niego tekst XVI-wiecznego brazylijskiego anonima: "We śnie szedłem brzegiem morza z Panem? Oglądając na ekranie nieba Całą przeszłość mego życia. Po każdym z minionych dni Zostawały na piasku dwa ślady - mój i Pana. Czasem jednak widziałem tylko jeden ślad Odciśnięty w najcięższych dniach mego życia. I rzekłem: 'Panie, przyrzekłeś być zawsze ze mną: czemu zatem zostawiłeś mnie samego, wtedy, gdy było mi tak ciężko?'. Odrzekł Pan: 'Wiesz synu, że cię kocham i nigdy cię nie opuściłem. W te dni, gdy widziałeś tylko jeden ślad, Ja niosłem ciebie na moich ramionach'".

"Pierwszym Powodem powstania filmu i jego głównym motywem osiowym są bolesne wspomnienia Sylwka - Syna o piciu jego Ojca - Adama" - dodawał Koterski. "Naprzemianlegle do tego - zaczyna się w Adamie odwijać taśma własnych wspomnień, tworzących - wraz z opowiadaniem Syna - listę największych strat i ran, zadanych przez picie - sobie i bliskim, listę będącą Drugim Powodem powstania filmu. Ze wspomnień Adama wynika jeszcze coś, co jest Trzecim Powodem i motywem filmu: czarna sztafeta pokoleń. Ojciec Adama też pił i Adam też się go bał i wstydził i - już jako chłopczyk - poprzysiągł sobie, że nie przysporzy nigdy takiego strachu i wstydu swojemu synowi" - brzmiała reżyserska eksplikacja.

W filmie "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" do postaci Adasia Miauczyńskiego wrócił Marek Kondrat - pierwszy odtwórca kultowego bohaterka Koterskiego (w filmie "Dom wariatów"). -Ta postać narosła na mnie. Czuję w sobie dzisiaj dwie postaci. Nie jestem Adasiem Miauczyńskim. Mój los jest zupełnie inny uchodzę za człowieka szczęśliwego, dostatnie żyjącego, bez takiego konfliktu życiowego, obdarzonego łatwością komunikowania się z innymi ludźmi. A jednak on we mnie jest. Marek za każdym razem przysyła mi scenariusz, czy mam grać w filmie czy nie. I za każdym razem odczuwałem ból przeżycia, ponieważ żadnej roli z blisko 100, które odegrałem, nie odczuwałem takiego stresu, ucisku w żołądku. Już wiedziałem, że ten drugi we mnie istniejący zaczyna przejmować pewne przestrzenie mojego organizmu, zaczyna toczyć swoją krew. Dlatego tak się broniłem. Dlatego rozwijałem swoją drogę inaczej - tłumaczył aktor.

Młodszego Miauczyńskiego zagrał Andrzej Chyra. - Jak się przyjrzeć kolejnym scenom, widać, że film rozpina się od skrajnego realizmu, przez groteskę, aż do slapsticku. To bardzo trudne i ryzykowne. To jest studium choroby, obserwowanie jej pod mikroskopem. Tylko, że Marek Koterski dodatkowo ten badany preparat czymś zabarwia. Dodaje trochę atramentu, trochę krwi i ten zarazek za każdym razem zupełnie inaczej wygląda i się zachowuje. Ulega deformacji i wyjaskrawieniu. To jest trudność. Ci, którzy grali pijaków, wiedzą, że to zadanie jest atrakcyjne tylko pozornie. W rzeczywistości jest niezwykle karkołomne i bardzo wielu się na nim wysypywało - opowiadał aktor.

Syna głównego bohatera zagrał syn reżysera - Michał Koterski. - Od początku spodziewałem się, że ojciec mi tę rolę zaproponuje. Chciał jednak, żebym startował w zdjęciach próbnych. Bo nie jestem zawodowym aktorem i to by było nieprofesjonalne podejście - syn reżysera od razu dostaje rolę. Ojciec chciał sprawdzić też innych aktorów. Ale producent się uparł, że żadne zdjęcia próbne, że mam być ja - mówił Koterski junior.

Mottem filmu "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" był cytat z "Małego księcia":  "-Co robisz? - Piję. - Dlaczego pijesz? - Żeby zapomnieć. - O czym chcesz zapomnieć? - Chcę zapomnieć, że się wstydzę. - Czego się wstydzisz? - Wstyd mi, że piję". - Niby się o tym wszędzie dużo mówi, ale w filmie przedstawione jest sedno tego problemu. Film pokazuje alkoholizm jako chorobę, a nie patologię. Pokazuje jak człowiek chory, uzależniony rani najbliższą mu osobę. I to są ludzie z tak zwanego dobrego domu, a nie margines. Rzadko mówi się o tym, że alkoholizm występuje w każdym środowisku - zwracał uwagę Michał Koterski - Ten film jest też swoistą terapią. Odsłania wszystkie maski i słabości alkoholika. Bezczelnie obnaża to wszystko. I mówi, że uczucia - miłość, wiara są wartością nie do przecenienia - dodawał Andrzej Chyra.

Marek Kondrat zwracał uwagę na metafizyczny wymiar opowieści Koterskiego. - Dla mnie to nie jest film o alkoholu, ani o przeżyciach człowieka pijącego. Dla mnie to jest zdarzenie metafizyczne o głębokim, duchowym przekazie - mówił odtwórca roli Miauczyńskiego. Aktor twierdzi, że optymizm "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" polega na prostym przesłaniu miłości. -Po tym filmie wiara w Boga jest dla mnie wiarą w miłość. To jest rodzaj odkupienia, doznanie wielkie i właściwie podstawowe, jakiego doświadczam poprzez ten film - dodawał Kondrat.

Za "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marek Koterski otrzymał nagrodę dla najlepszego reżysera na Festiwalu Filmowym w Gdyni. Na tej samej imprezie obraz wyróżniono również nagrodą Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Koterski otrzymał również Orła w kategorii "najlepszy scenariusz". "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" było pożegnaniem reżysera z postacią Adama Miauczyńskiego.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wszyscy jesteśmy Chrystusami
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy