Reklama

"Sala samobójców" już nie najlepsza!

Wydawało się, że nic nie zagrozi pozycji "Sali samobójców" na liście polskiego box office'u. Jednak debiut filmu "Los numeros" zmienił sytuację w zestawieniu. Jak się okazuje, do kina wolimy chodzić na komedie.

Polacy kochają rodzime komedie i można było przewidzieć, że film Ryszarda Zatorskiego "Los numeros" ściągnie do kin tłumy widzów. W pierwszy weekend produkcję obejrzało aż 51 139 widzów i tym samym tytuł zajął pozycję lidera na liście polskiego box office'u.

Zdetronizowany film Jana Komasy "Sala samobójców" zajmuje obecnie pozycję drugą, mając już na koncie 507 595 widzów (w ciągu czterech tygodni wyświetlania).

Pozycję trzecią zajmuje, co zaskakujące, film dokumentalny. Produkcja "Jan Paweł II. Szukałem Was..." zgromadziła w ciągu trzech tygodni 168 134 widzów.

Reklama

"Sala samobójców" to, jak na polskie warunki, produkcja niezwykła, wykorzystująca w fabule na dużą skalę elementy animacji.

- W "Sali samobójców" mamy dwa światy. Mamy świat ludzi - tu i teraz - i mamy świat awatarów. To wykreowany świat, w którym każdy ma swoją trójwymiarową postać. Całym niebezpieczeństwem tego wirtualnego świata jest to, że nigdy tak naprawdę nie wiadomo, z kim mamy do czynienia - opowiada Jan Komasa.

Bohaterem filmu jest Dominik, zwyczajny chłopak, który ma wielu znajomych, najładniejszą dziewczynę w szkole, bogatych rodziców, pieniądze na ciuchy, gadżety i imprezy. Pewnego dnia zmienia się wszystko... "Ona" zaczepia go w sieci. Jest intrygująca i przebiegła. Wprowadza go do "Sali samobójców" - miejsca, z którego nie ma ucieczki.

- "Los numeros" to po prostu komedia, choć są tu także elementy kryminalne i romantyczne - powiedział podczas premiery reżyser filmu.

To historia policjanta, który trafia kumulację na loterii, ale zamiast otrzymać swoje 17 milionów zostaje oskarżony o oszustwo.

- Mój bohater, Kuba, zaczyna prowadzić śledztwo, aby rozwikłać tę zagadkę. Jest bardzo zdeterminowany, bo liczył, że wygrana rozwiąże jego dotychczasowe problemy, a okazuje się, że przysparza mu kolejnych - opowiada odtwórca głównej roli Lesław Żurek.

W rozwiązywaniu sprawy towarzyszy mu śliczna sąsiadka i początkująca dziennikarka Ania, w którą wcieliła się Justyna Schneider. Co ciekawe, w walce o tę rolę młoda aktorka pokonała gwiazdę serialu "Brzydula" - Julię Kamińską i gwiazdę serialu "Blondynka" - Julię Pietruchę.

- Justyna Schneider zachwyciła mnie swoją naturalnością. Uwiodła wdziękiem. Liczę, że widownia również się w niej zakocha - wyznał Ryszard Zatorski.

Dwie kolejne piękne panie w filmie to Tamara Arciuch, która wcieliła się w prawniczkę Martę oraz Weronika Książkiewicz, która zagrała seksowną Iwonę, prezenterkę prowadzącą loterię.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy