Reklama

​Kate Winslet: Nie poddałam się i przezwyciężyłam swoją niepewność

W młodości usłyszała, że powinna zadowolić się rolami "grubych dziewcząt". Zamiast tego, dzięki talentowi, determinacji i wierze w swoje możliwości, zawojowała Hollywood. Kate Winslet, zdobywczyni Oscara i jedna z najbardziej cenionych aktorek, skończyła właśnie 44 lata.

W młodości usłyszała, że powinna zadowolić się rolami "grubych dziewcząt". Zamiast tego, dzięki talentowi, determinacji i wierze w swoje możliwości, zawojowała Hollywood. Kate Winslet, zdobywczyni Oscara i jedna z najbardziej cenionych aktorek, skończyła właśnie 44 lata.
Kate Winslet na festiwalu w Toronto 2015 /Mike Windle /Getty Images

Gdy stawiała pierwsze aktorskie kroki w reklamie płatków śniadaniowych, wyemitowanej w brytyjskiej telewizji, nikt nie spodziewał się, że w przyszłości znajdzie się wśród najlepiej opłacanych aktorek świata. Dziś uznawana jest za jedną z najjaśniej świecących filmowych gwiazd.

Kate Winslet na przestrzeni lat udowodniła, że potrafi wcielić się w niemal każdą postać, brawurowo portretując zarówno zagubioną kobietę szukającą swojej życiowej drogi w filmie "W stronę Marrakeszu", jak i zbrodniarkę wojenną, byłą strażniczkę obozu koncentracyjnego, którą wykreowała w "Lektorze", otrzymując za tę rolę statuetkę Oscara.

Reklama

Na dużym ekranie zadebiutowała w 1994 r. w produkcji "Niebiańskie stworzenia". Uwagę krytyków zwróciła na siebie rok później, występując w ekranizacji powieści Jane Austen "Rozważna i romantyczna", po raz pierwszy będąc wówczas nominowaną do nagrody Akademii Filmowej. Prawdziwą międzynarodową sławę przyniosła jej dopiero rola w ikonicznym filmie "Titanic". Wraz z kolejną nominacją do Oscara otworzyły się dla Winslet drzwi do wielkiej sławy i równie niebotycznej kariery.

Sukces "Titanica" uczynił z niej jedną z najlepiej zarabiających gwiazd Hollywood. Otrzymała szereg propozycji od topowych reżyserów, które konsekwentnie odrzucała. Podobno odmówiła roli w "Zakochanym Szekspirze", która przypadła Gwyneth Paltrow. Ku zdumieniu wszystkich tych, którzy spodziewali się, że uzdolniona Brytyjka z dwiema nominacjami do Oscara na koncie będzie odcinać kupony od sławy, biorąc udział w kolejnych kasowych przebojach, na swój kolejny projekt wybrała dość niszowy film - "W stronę Marrakeszu".

"Chodziło o to, że mogłam wybrać. To był luksus, jaki dał mi 'Titanic'. Wywierano na mnie ogromną presję, by zrobić coś 'dużego', ale odrzuciłam to. Musiałam. Gdybym tego nie zrobiła, wypaliłabym się w wieku 25 lat. Udałam się więc do miejsca, w którym czułam się znów bezpiecznie" - wyznawała przed laty w wywiadach.

Rola ta była - skuteczną zresztą - próbą uniknięcia zaszufladkowania, pokazania się widowni z zupełnie innej strony. Grana przez Winslet Julia w niczym nie przypominała bowiem Rose z "Titanica", dzięki czemu mogła zaprezentować nieodkryte jak dotąd pokłady swoich aktorskich umiejętności.

Wbrew pozorom Winslet nie miała łatwej drogi na szczyt. Choć dziś uznawana jest za kobietę-kameleona, która równie wiarygodnie gra gospodynię domową, co femme fatale, a na czerwonych dywanach olśniewa, w młodości nie wróżono jej wielkiej kariery - głównie ze względu na odbiegającą od hollywoodzkich standardów urodę.

"Kiedy miałam 14 lat, nauczyciel aktorstwa powiedział mi, że mogę sobie poradzić, tylko jeśli zadowolę się rolami grubych dziewcząt. W momentach takich, jak ten, zawsze myślę sobie, że każda młoda kobieta, która jest poniżana przez nauczyciela, przyjaciela, a nawet rodzica, po prostu nie może tego słuchać i w to uwierzyć. Ja tego nie zrobiłam - nie poddałam się i przezwyciężyłam swoje obawy, swoją niepewność" - przekonywała Winslet ze sceny odbierając w 2016 r. nagrodę BAFTA dla najlepszej aktorki drugoplanowej za film "Steve Jobs".

Winslet znana jest także ze swojej działalności charytatywnej. W 2009 r. zajęła się narracją islandzkiego filmu dokumentalnego "The Sunshine Boy", ukazującego losy kobiety, która udaje się do Teksasu na wizytę do uznanego terapeuty, by zrozumieć swego 11-letniego autystycznego syna. Refleksja nad tym, jak przerażającym doświadczeniem musi być nieumiejętność komunikowania się ze swoim dzieckiem, skłoniła gwiazdę do współtworzenia globalnej fundacji Golden Hat, aby pomóc edukować świat o inteligencji i ogromnym potencjale dzieci autystycznych.

"W życiu bardzo ważne jest dzielenie się swoim szczęściem. Wierzę, że jeśli możemy pomóc innym ludziom, powinniśmy to zrobić. To jest takie proste. Gdy twój głos jest bardziej słyszalny, należy wykorzystać go we właściwy sposób - promując to, w co naprawdę wierzysz i na czym ci zależy" - przekonuje wyjaśniając przyczynę swojego zaangażowania w filantropijne projekty.

Jak sama przyznaje, branża filmowa jest dla kobiet trudnym środowiskiem. Winslet nieuchronność starzenia się jednak nie przeraża, a od zabiegów kosmetycznych wyżej ceni dbanie o zdrowie - własne i najbliższych.

"Staram się patrzeć w lustro coraz mniej. Gdy byłam dwudziestolatką, myślałam o moim wyglądzie częściej niż teraz, z tego prostego powodu, że starzejąc się, mam ważniejsze rzeczy, które mnie niepokoją. Czuję się najpiękniejsza, gdy wiem, że jestem dobrą mamą. A jeśli najpierw zaopiekuję się sobą, będę lepiej dbać o swoją rodzinę. I to jest coś, czego nauczyłam się z wiekiem" - zapewnia Winslet w jednym z wywiadów dla magazynu "Vogue".

Gwiazda kina zawsze podkreśla, że jest przede wszystkim matką, a jej dzieci znajdują się zawsze na szczycie priorytetów. "Staram się robić to wszystko z uśmiechem i radością w sercu - i choć nie zawsze mi się udaje, wiem, że robię wszystko, co w mojej mocy" - odpowiada Winslet na pytanie o to, jak udaje jej się łączyć odnoszenie sukcesów w Hollywood z byciem rodzicem. "Kiedy osiągniesz czterdziestkę, jesteś cholernie wdzięczna, że jesteś zdrowa i masz szczęśliwe dzieci - cała reszta jest nieważna. Po prostu już cię to nie obchodzi" - konkluduje gwiazda.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Kate Winslet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy