Reklama

"Dystrykt 9": Krytycy chcą sequela!

Nie do wiary! Krytycy chcą sequela! "Dystrykt 9" debiutanta Neilla Blomkampa podbił recenzentów, którzy nie mogą się doczekać kontynuacji produkcji Petera Jacksona.

Science-fiction to nie jest ukochany gatunek polskich recenzentów, nad kino gatunkowe przedkładających artystyczne produkcje. Reakcje po seansie "Dystryktu 9" debiutującego reżysera Neilla Blomkampa są jednak więcej niż entuzjastyczne.

"To pierwsza od dłuższego czasu duża produkcja science-fiction wychodząca poza rozrywkowy schemat" - pisze na łamach "Dziennika" Wojtek Kałużyński i podkreśla wywrotowy względem gatunkowych reguł charakter produkcji: "W klasycznych ujęciach przybysze z kosmosu byli albo najeźdźcami albo istotami na wyższym stopniu cywilizacyjnego rozwoju przynoszącymi ludzkości wezwania do opamiętania. W 'Dystrykcie 9' jest inaczej".

Reklama

Także Paweł Mossakowski z "Gazety Wyborczej" nie szczędzi obrazowi pochwał: "W moim przekonaniu jest to najciekawszy i najoryginalniejszy film tego hybrydalnego gatunku ostatnich lat. Przypomina starą prawdę, że najlepsze utwory SF to nie fantazyjne opowiastki o UFO, robotach i cyborgach, ale ostre wiwisekcje ludzkiej natury".

Obydwaj krytycy dostrzegają jednak słabe punkty filmu Blomkampa ("mogą razić logiczne dziury, nieco populistyczna może się wydać sofistyka tez o ludzkiej naturze", [film] psuje się (...) w końcówce, która jest przeciągnięta, hałaśliwa i schodząca na poziom trywialnego 'bumbum'") - niemniej jednak "udaje się reżyserowi utrzymać napięcie, zbudować złożoną sieć relacji, zręcznie lawirować po mieliznach zapożyczeń, a nade wszystko zaszczepić rozterki nie opuszczające aż do finału zwiastującego możliwą kontynuację. Osobiście nie mam nic przeciwko temu" (Kałużyński) i "kilka kwestii pozostaje też nierozstrzygniętych, zapewne celowo, z myślą o bardzo prawdopodobnym sequelu ('Dystrykt 10?). Sequelu, na który, jak rzadko kiedy, będę czekał" (Mossakowski).

Fiu, fiu...

Zobacz zwiastun filmu "Dystrykt 9":

Z miażdżąca krytyką spotkała się za to kolejna premiera tego tygodnia - "Miasto z morza" Andrzeja Kotkowskiego.

"To film pod każdym względem niedobry: realizacyjnie, dramaturgicznie i scenariuszowo. Jedynymi widzami, których obraz Kotkowskiego może zadowolić, będą zapewne kluby miłośników Gdyni" - zaczyna Magdalena Michalska ("Dziennik").

I rozpoczyna wyliczankę: "wszyscy bez reszty wypadają w 'Mieście z morza' tragicznie. Marian Dziędziel jako zacięty Kaszub, który córki przybyszowi nie odda, jest jakby z innej bajki. Małgorzata Foremniak jako lokalna piękna wdowa leci serialowym ściegiem. Pozostali - entuzjaści budowy portu - grają równie lekko, co aktorzy najęci do reklamy proszku do odplamiania albo innego cud-produktu".

Partneruje jej Paweł T.Felis z "Wyborczej": "O groteskowych dialogach i drewnianym aktorstwie lepiej nie pisać: najlepszym komentarzem niech będą głośne śmiechy na kinowej sali w momentach najbardziej romantycznych i najbardziej podniosłych (patrz: odpływanie w siną dal Mariana Dziędziela). Zresztą kto wie, może za parę lat 'Miasto z morza' - jak obrazy Marka Piestraka, twórcy 'Powrotu wilczycy' i 'Klątwy Doliny Węży' - stanie się filmem kultowym?" - żartuje sobie krytyk.

Na koniec, jeszcze raz, Michalska: "[Reżyser] wybierając kontrowersyjną stylistykę dojrzałego socrealizmu - z łanami zboża, dziołchami z warkoczami grubymi jak ręka i dzielnymi młodzianami nie bojącymi się potu i łez, zrobił film, który największą karierę może zrobić w klinikach leczenia bezsenności".

Zobacz zwiastun filmu "Miasto z morza":

O tym czy kolejna premiera tygodnia - koreański "Dobry, zły i zakręcony" - jest filmem dobrym, złym, czy tylko zakręconym, stwierdzić po lekturze recenzji jest już znacznie trudniej.

Paweł Mossakowski nazywa film Kim Ji-woona "ekstrawaganckim i zwariowanym".

"Szalonej, galopującej akcji filmu (rozgrywającej się w latach 30. na terenach Mandżurii) nie podejmuję się streszczać. Wszystko przebiega tu w atmosferze niezobowiązującej zabawy, dba się bardziej o szybki efekt niż o logikę, stąd więcej tu huku niż sensu. Anarchistyczny humor (którego głównym dostawcą jest oczywiście 'Zakręcony', paradujący np. w hełmie płetwonurka) do mnie osobiście nie trafia, ale na 12-14-latków można w tym względzie liczyć - ale chyba tylko na nich" - pisze recenzent "Wyborczej".

Na "postmodernistyczną beztroskę" 'Dobrego..." zwraca z kolei uwagę Wojtek Kałużyński w 'Dzienniku": "Kolejne wejścia twardych charakterów, kolejne wystudiowane pozy, znaczące spojrzenia, nie dbające o logikę, ale o atrakcyjność zakręty fabuły zaplanowane zostały i zainscenizowane z postmodernistyczną beztroską".

Krytyk "Dziennika" twierdzi jednak, że "nie do końca się ten western udał": [Reżyser] idzie w zbytnią umowność, dynamizm akcji podnosi do roli fetyszu, efektowność zamienia na efekciarstwo, zbyt często przekracza granice pastiszu popadając w karykaturę, a barokową formę cyzeluje do granic momentami zabawnego, ale momentami też nużącego kiczu. Źle się tego nie ogląda, zwłaszcza w drugiej części, gdy galeria postaci przerzedza się na tyle, że można się połapać kto jest kto, a zagadka skarbu, który chcą zdobyć Japończycy, Rosjanie, koreańscy patrioci, handlarze opium i wszystkie gangi w całej Korei podtrzymuje zainteresowanie pretekstową akcją".

Zobacz zwiastun filmu "Dobry, zły i zakręcony":

Kolejną premierą tygodnia jest polska animacja "Gwiazda Kopernika".

"Film nijaki i nie wiadomo dla kogo" - lapidarnie podsumowuje Magdalena Michalska w "Dzienniku".

"Próbują animatorzy z Bielska-Białej na siłę uatrakcyjnić swój film wątkami sensacyjnymi i dramatem miłosnym, ale bardziej pogrążają swój film niż gdyby trzymali się biografii 'po bożemu'" - zwraca uwagę krytyczka, dodając, że "najjaśniejszymi gwiazdami w tej galaktyce są aktorzy, którzy doskonale podłożyli głosy pod bohaterów (szczególnie Jerzy Stuhr jako demoniczny van de Volter), poziom trzyma też muzyka Abla Korzeniowskiego". Jeśli najmocniejszym punktem animacji ma być dubbing, to chyba wszystko staje się jasne.

Życzliwszym okiem na "Gwiazdę Kopernika" patrzy recenzent "Gazety Wyborczej": "Fabuła jest tu mimo wszystko dość chaotyczna, niektóre wątki wydają się ponad miarę przeciągnięte (tajna mikstura van de Voldera), a w natłoku epizodów i ciekawostek (najmłodsze dzieci mogą się w kinie bać) gubi się trochę główny bohater. Patriotycznie - i na wyrost - dodaję jednak jedną gwiazdkę: wierzę w polską animację i mam nadzieję, że "Gwiazda Kopernika' to tylko pierwszy krok do znacznie lepszego kina" - ocenia Paweł T.Felis.

Zobacz zwiastun filmu "Gwiazda Kopernika":

Ostatnim obrazem, który wszedł w piątek na ekrany naszych kin jest "Julie i Julia".

"Uroczy film, z kapitalną rolą Meryl Streep" - pod wrażeniem pozostaje Paweł Mossakowski z "Wyborczej".

Ta szybko biegnąca, lekka jak południowy wietrzyk i bardzo wdzięczna komedia w sensie fabularnym jest bardzo skromna. Nic wielkiego ani dramatycznego się tu nie dzieje. A jednak 'Julie...' ogląda się świetnie, bez chwili znużenia" - pisze recenzent i płynąc na fali swego uniesienia, kontynuuje: "To jeden z nielicznych filmów, które bez wielkiego wysiłku i nachalnego optymizmu - poprawiają widzowi nastrój. Jest w nim autentyczna i zaraźliwa radość - tworzenia, gotowania, wyzwolenia. Miło jest też oglądać wreszcie na ekranie ludzi, którzy się kochają, a nie męczą ze sobą. Na jesienne zgryzoty jak znalazł".

Bardziej merytorycznie podeszła do tematu Magdalena Michalska z "Dziennika", zwracając uwagę, że "Julie i Julia" powstał "ze sklejenia historii [dwu] kobiet". "Niestety sklejono je na siłę" - dodaje recenzentka. "Za długo, za nudno. Może trzeba było robić dwa filmy, a nie wszystko wrzucać do jednego kotła?" - pyta podenerwowana.

W swym tekście zwraca uwagę na zmarnowany potencjał filmu Nory Ephron: "Oglądając 'Julie i Julię' nie trudno wyobrazić sobie życie Child jako świetny materiał na samodzielny film. Tym bardziej, że historia fascynacji jej postacią zupełnie nie jest ciekawa" oraz daje prztyczka... Meryl Streep: "Streep 'gra wiadrami' - za dużo, zbyt farsowo, zabawna przez pierwsza chwile przesada pod koniec zaczyna drażnić. Do tego nawet na tle przedobrzonej Streep, Adams pozostaje słabiutka i bez wyrazu".

Zobacz zwiastun filmu "Julie i Julia":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: julia | Science | Kopernika | michalska | krytycy | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy