Reklama

Zygmunt Chajzer... nagrodą pocieszenia

W tym roku będzie współgospodarzem gali 25-lecia Miss Polski. Zygmunt Chajzer opowiada o swoich planach na przyszłość i o tym, jak wygląda życie z miss.

Co jakiś czas pojawia się informacja, że Zygmunt Chajzer wraca do telewizji. Podobno pracujecie nad czymś razem z synem Filipem.

Zygmunt Chajzer: - Rozmawialiśmy na temat wspólnego projektu telewizyjnego. Chodziło o to, by dwa pokolenia mogły w nim konfrontować swoje umiejętności i zdolności. Ale to wszystko jest na bardzo wczesnym etapie, na razie nie ma żadnych konkretów. A fajnie by było, bo z Filipem mi się świetnie pracuje - w ubiegłym roku prowadziliśmy wspólnie audycję radiową "Piątki u Chajzerów" i bardzo dobrze to wspominamy.

Reklama

Czyli myślicie o teleturnieju?

- Czysta forma teleturniejowa jest już chyba passé. Myśleliśmy raczej o widowisku, w którym byłyby elementy konkurowania dwóch pokoleń w różnych dziedzinach.

Ale póki co poprowadzi pan galę 25-lecia wyborów Miss Polski. Historia zatoczyła koło, bo prowadził pan też pierwszą galę.

- Szczerze mówiąc gdzieś mi się to zaciera... Miałem przyjemność poprowadzić kilka tych imprez. To bardzo przyjemna praca. W bardzo ładnym otoczeniu.

Ma pan jakąś faworytkę?

- Prowadzący powinien być obiektywny i nie pokazywać, która kandydatka akurat jemu przypadła do gustu. Wszystkie dziewczyny są śliczne.

Miał pan okazję być za kulisami wyborów. Jaka tam panuje atmosfera?

- Nerwy są ogromne! Pamiętajmy o tym, że te dziewczyny to amatorki, które po raz pierwszy pokazują się tak ogromnej publiczności. Obecność kamer sprawia, że się peszą, myślą głównie o tym, żeby dobrze wyglądać, nie potknąć się i nie palnąć głupstwa. Dlatego zawsze, kiedy prowadzę takie imprezy, bardzo zachęcam publiczność, żeby ciepło przyjmowała dziewczyny, nawet jeśli zdarzą im się jakieś potknięcia.

Co pan myśli o tym, że koronę przekaże Mister Polski Rafał Maślak?

- Nawet mi się podoba ten pomysł! To coś nowego. Myślę, że Miss Polski będzie szczęśliwa, że koronę dostanie z rąk króla. Takie niespodzianki zawsze są miłe.

Pan też przeżył pewną niespodziankę z Miss. Ze szczęśliwym zakończeniem...

- No tak, ale to była trochę inna sytuacja. Kiedyś w radiu organizowaliśmy wybory Miss Lata z Radiem. Do konkursu zgłosiła się m.in. pewna dziewczyna, która - jak się potem okazało - już od dawna zachwycała się moim głosem i chciała mnie poznać. Do studia na wywiad zaprosił ją jeden z moich kolegów, a ja akurat obok robiłem jakiś materiał. No i to był ten moment, na który czekała Dorota. Podeszła do mnie i tak się poznaliśmy. Kolega musiał dalej prowadzić audycję i nie mógł wyjść, więc ja odwiozłem ją do domu. To był błysk z obu stron, natychmiast się w sobie zakochaliśmy. Dorota tytułu Miss nie zdobyła, ale jako nagrodę pocieszenia dostała męża.

Nie najgorsza nagroda!

- No jakoś od 30 lat cieszymy się nią oboje. Różnimy się w wielu sprawach - Dorota nie lubi wyjeżdżać, ja wręcz przeciwnie, ona nie znosi sportu, ja jestem od niego uzależniony. Najważniejsze jest to, że nadal jesteśmy sobą zafascynowani i się sobą cieszymy!

Rozmawiała Ewa Gassen-Piekarska.

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

TV14
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy