Reklama

Zastąpi Wesołowskiego

W "Komisarzu Aleksie" zastąpi popularnego Jakuba Wesołowskiego. Czy to będzie punkt zwrotny w jego życiu?

Grany przez niego policjant Michał Orlicz jest spokojny, wycofany i godny zaufania. Kiedy bandyci zabili jego ojca, postanowił, że zostanie stróża prawa. Pracy podporządkował całe swoje życie. Jest w niej naprawdę dobry, co szybko udowodni w łódzkim komisariacie.

W ramach przygotowań do roli Antoni Pawlicki zafundował sobie trening sprawnościowy. - Zacząłem ćwiczyć krav magę - mówi. I liczy na to, że spodoba się widzom co najmniej tak, jak jego poprzednik, Jakub Wesołowski.

"Komisarz Alex" pojawił się w jego życiu w bardzo odpowiednim momencie. Właśnie leczył rany po nietrafionej decyzji o odejściu z superserialu "Czas honoru". Będąc przekonanym, że piąta seria jest ostatnią, poprosił scenarzystów, by uśmiercili jego postać - Janka Markiewicza. Początkowo przeciwni takiej koncepcji scenarzyści, w końcu ulegli jego prośbom.

Reklama

Piąta seria z tragicznym ostatnim odcinkiem została wyemitowana, a krótko po tym okazało się, że powstanie też szósta. Pawlicki został więc pozbawiony nie tylko szczególnego statusu (jako jedyny zabity z czwórki głównych bohaterów, przez co prawdopodobnie najlepiej zapamiętany), ale też niezłego dochodu. Na szczęście wtedy okazało się, że producenci "Komisarza..." szukają zastępcy Wesołowskiego, którego postać miała zniknąć z serialu.

Ale ambitny aktor nie zamierza poprzestać tylko na graniu policjanta. W tym roku będzie miał premierę najnowszy film Krzysztofa Krauzego "Papusza". Pawlicki gra w nim poetę Jerzego Ficowskiego, odkrywcę talentu i tłumacza z romskiego wierszy genialnej cygańskiej poetki.

- O odleglejszej przyszłości nie mogę jeszcze szczegółowo opowiadać, ale wspomnę tylko, że mam nadzieję wkrótce kontrolować przebieg powstawania projektów filmowych od początku do końca - zapowiada tajemniczo.

Choć teraz jest na fali, pamięta, że nie zawsze miał z górki. Kiedy na trzecim roku studiów zagrał w filmie "Z odzysku", myślał, że ma świat u stóp. Było jak w marzeniach Maksa z "Seksmisji" - wywiady, autografy, wizyty na festiwalach filmowych... Przyszłość rysowała się w różowych barwach. Czekał na propozycje. Ale te nie nadchodziły przez trudne dla niego półtora roku...

Na szczęście karta się odwróciła w 2007 roku. Zagrał w "Katyniu", "Dlaczego nie!" i "Jutro idziemy do kina" . Potem trafił do serialu "Czas honoru". I to był strzał w dziesiątkę. Nagle okazało się, że jest obiecujący, zdolny i bardzo przystojny.

Szybko okrzyknięto go amantem, co zaowocowało rolą w erotyzującym i kontrowersyjnym filmie "Big Love". Czy popularność zawróciła mu w głowie? - Czasem rozpędzam się i myślę sobie, że jestem fantastyczny, najlepszy. Ale kiedy stajesz przed kamerą albo wychodzisz na scenę, musisz tak się czuć. Jeśli tego nie przeżyjesz, to lepiej nie stawać przed publicznością, bo brak pewności siebie widać później w spektaklu albo na ekranie - mówi.

A jeśli znowu nastanie czas posuchy? - Powiem sobie: "Taki lajf. Taki zawód". Dobrze jest zwyczajnie odrobić swoją lekcję i mieć z tego satysfakcję. Bez zadęcia, mam ją.

Ewa Gassen-Piekarska

Jeśli chcesz znaleźć więcej informacji o telewizyjnych produkcjach, zajrzyj na wortal Świat seriali.pl

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Teleświat
Dowiedz się więcej na temat: Antoni Pawlicki | Jakub Wesołowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy