Reklama

Z aresztu na scenę "Must Be The Music"

Sześć lat był poszukiwany listem gończym, trzy lata spędził w więzieniu. W niedzielę (19 października) na scenie "Must Be The Music" pojawi się Max Faley. Poznajcie niesamowitą historię człowieka, którego uratowała miłość do muzyki.

"Śpiewam całe życie z przerwą 20-letnią. Zdradziłem muzykę i zająłem się czym innym. Stwierdziłem, że będę biznesmenem i będę zarabiał pieniądze. Potem zostałem aresztowany" - mówi o sobie Max Faley.

Z powodu konfliktu z prawem Max spędził w areszcie trzy lata. Odizolowany od bliskich i świata zewnętrznego na nowo postanowił zająć się muzyką. W powrocie do wielkiej, życiowej pasji pomogli mu funkcjonariusze aresztu. Dzięki ich pomocy dostał gitarę. Max zaczął tworzyć, śpiewać, grać i organizować koncerty.

Reklama

Z czasem dostał też zgodę na występowanie w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze. Na tamtejszej scenie zagrał m.in. w spektaklu "Sen Nocy Letniej". Dziś Max jest już na wolności, a jego miłość do występów na scenie jest jeszcze większa.

"Jestem szczęśliwy, ponieważ robię to, co kocham najbardziej - śpiewam, występuję na scenie, występuję przed ludźmi, tworzę" - mówi Max.

Pomocną dłoń wyciągnął do niego dyrektor teatru Robert Czechowski.

"Wybrał na rozdrożu życia dobrą drogę. Teraz trzeba mu tylko dać kopa w tyłek, trzymać kciuki i pomóc, żeby był wartościowym człowiekiem, i żebyśmy pamiętali tylko o tym, że jest w nim na dnie gwiaździsty diament, a nie popiół" - apeluje Robert Czechowski.

Jak śpiewa Max Faley? Czy uda mu się przekonać do siebie jurorów "Must Be The Music"? Odpowiedź już w najbliższą niedzielę o godzinie 20.05 w Polsacie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy