Reklama

Wojciech Zieliński: Musi być ciekawie

Jesienią zobaczymy Wojciecha Zielińskiego w nowym serialu TVN "Na noże", ale już dziś opowiada, dlaczego przyjął rolę kucharza i co w życiu liczy się najbardziej.

Jesienią zobaczymy Wojciecha Zielińskiego w nowym serialu TVN "Na noże", ale już dziś opowiada, dlaczego przyjął rolę kucharza i co w życiu liczy się najbardziej.
Bez reszty jestem oddany mojej pracy - wyznaje Wojciech Zieliński /Jarosław Antoniak /MWMedia

Rok temu, gdy rozmawialiśmy na planie "Zbrodni"...

Wojciech Zieliński: - To powiedziałem, że już nigdy nie zagram policjanta!

Pamięć godna pozazdroszczenia. Ale zanim rozstałeś się z mundurem, mogliśmy zobaczyć cię jeszcze w "Prokuratorze". Jak ci dziś z tą zamianą pistoletu na nóż kuchenny?

- Okazuje się, że nóż kuchenny też może być bardzo niebezpiecznym narzędziem. A wracając do naszej nadmorskiej rozmowy, to rzeczywiście, powiedziałem ci, iż na kolejną rolę policjanta się nie zgodzę. Po pierwsze dlatego, że nie chciałbym się sam zaszufladkować, a po drugie, to już zaczyna się robić nudne. A fajnie jest, gdy życie jest ciekawe, a nie nudne. Czekałem więc cierpliwie, aż ktoś zaproponuje mi inną postać. I się doczekałem. Choć muszę przyznać, że początkowo nie miałem przekonania do udziału w "Na noże" - chciałem trochę odpocząć od kolorowych seriali. Ale moja agentka namawiała mnie, żebym przeczytał scenariusz. W końcu jej uległem. Zrobiłem sobie gorącą kąpiel i oddałem się lekturze. Czytam, czytam, i dochodzę do momentu, gdy mój bohater jeździ Jeepem Pattonem z 1944 roku, czytam dialogi, które nie dość, że mają puentę, to jeszcze są zabawne. I to nie jest taki łatwy, prosty żart.

Reklama

I pomyślałeś: to jest to?

- Tak, tym bardziej że zobaczyłem również postać, z którą mógłbym się identyfikować. A poza tym mój bohater w każdym odcinku przeżywa kolejny gorący romans!

To cię przekonało!

- Absolutnie nie, ale to była taka wisienka na torcie. Gdy już zdecydowałem się zagrać rolę Jacka, podziękowałem scenarzystom, że ten scenariusz jest tak fajnie napisany. Być może nie rozważamy tu kwestii życia i śmierci, ale za to jest bardzo prawdziwy bohater, który musi wybierać, szukać kompromisu i równowagi między pasją a zarabianiem pieniędzy. Myślę, że takie problemy dotykają teraz bardzo wielu ludzi, szczególnie reprezentantów wolnych zawodów. Kiedy przeczytałem scenariusz pierwszego odcinka, stwierdziłem, że chcę zagrać tę rolę. Po lekturze kolejnych uzmysłowiłem sobie, że ja muszę wystąpić w tym serialu! Intuicja mi podpowiada, że to będzie bardzo fajna produkcja. Cieszy mnie, że wraz z moimi kolegami nie zostaliśmy zmuszeni do ciągłego "strzelania gagami", jak to ma miejsce w niektórych serialach. I mam wielką nadzieję, że ten wysublimowany humor przypadnie widzom do gustu.

Możesz trochę przybliżyć postać Jacka?

- Tak, jak już wcześniej powiedziałem, zauważam między sobą a nim pewne podobieństwa. Obydwaj jesteśmy facetami, którzy chcieliby robić rzeczy wynikające z potrzeby i pasji, ale muszą pamiętać o zarabianiu pieniędzy, dzięki którym mogą się utrzymać. Mojemu bohaterowi nie do końca to wychodzi, mnie chyba trochę lepiej. Ale w którymś momencie Jacek też będzie musiał nieco ustąpić.

A jest coś, co różni cię od Jacka?

- Tak, jego stosunek do ojca. Ponieważ panowie to dwa silne charaktery, często dochodzi miedzy nimi do poważnych spięć. Tę ciągłą walkę będziemy mogli obserwować już od pierwszego odcinka. Natomiast ja z rodzicami, a szczególnie z ojcem, fantastycznie się dogadujemy. Wspieramy się, pomagamy sobie. Tak było od zawsze i pewnie nadal tak będzie.

Wróćmy jednak do podobieństw. Na pewno łączy was pasja związana z tym, co robicie.

- To prawda, choć wydaje mi się, że Jacek jest w swojej profesji większym geniuszem niż ja. W jednej ze scen zobaczymy, jak po spróbowaniu odróżnia wodę od... wody. Ale ja też bez reszty jestem oddany mojej pracy. Wydaje mi się, że kocham aktorstwo. Za to na pewno kocham życie.

Miałeś szansę przyjrzeć się pracy w restauracyjnej kuchni?

- Tak, odwiedziłem kuchnię Mateusza Gesslera.

Podobała Ci się kuchnia od kuchni?

- Szczerze mówiąc, byłem bardziej skupiony na osobie szefa. Ponieważ chcę jak najlepiej oddać wszystkie emocje, namiętności i charakter kreowanego przeze mnie kucharza, to najbardziej interesowało mnie życie szefa znanej restauracji. I co ciekawe, okazało się, że jest dużo analogii między historią mojej postaci a Mateuszem.

Rozmawiała Hanna Miłkowska.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Wojciech Zieliński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama