Reklama

Władysław Kozakiewicz: Kontuzja w show Polsatu

Nie zamartwiam się, nie patrzę do tyłu - mówi mistrz olimpijski Władysław Kozakiewicz. Po latach kariery sportowej pozostała mu wola walki oraz mądrość życiowa niepozwalające mu na przejmowanie się rzeczami, na które nie ma wpływu. Lekkoatleta nie załamuje się więc spadającą formą fizyczną czy kontuzją kolana, której doznał podczas kręcenia nowego reality show stacji Polsat "Lepiej późno niż wcale".

Nie zamartwiam się, nie patrzę do tyłu - mówi mistrz olimpijski Władysław Kozakiewicz. Po latach kariery sportowej pozostała mu wola walki oraz mądrość życiowa niepozwalające mu na przejmowanie się rzeczami, na które nie ma wpływu. Lekkoatleta nie załamuje się więc spadającą formą fizyczną czy kontuzją kolana, której doznał podczas kręcenia nowego reality show stacji Polsat "Lepiej późno niż wcale".
Nie zamartwiam się, nie patrzę do tyłu - opisuje swoją życiową filozofię Władysław Kozakiewicz /Gałązka /AKPA

Władysław Kozakiewicz to jeden z najsłynniejszych polskich sportowców, nie tylko za sprawą odważnego gestu wykonanego podczas igrzysk olimpijskich w Moskwie w 1980 roku. Lekkoatleta może się poszczycić takimi osiągnięciami, jak tytuł mistrza olimpijskiego w skoku o tyczce, dwukrotny złoty medal w halowych mistrzostwach Europy oraz srebrny medal w mistrzostwach Europy na otwartym stadionie. Sukcesy te przyniosły mu złoty medal za wybitne osiągnięcia sportowe, przyznawany przez władze PRL.

65-letni sportowiec nie ukrywa, że obecnie jego forma fizyczna pozostawia wiele do życzenia i nie może się równać z jego możliwościami sprzed 20 lat. - Kiedyś mogłem z zawodnikami sumo powalczyć, teraz mógłbym tylko statycznie stać i pchać tego kolosa, żeby wyrzucić go z koła. Żadnych szans. Jestem teraz najnormalniejszym człowiekiem, jeżeli chodzi o fizyczne warunki, chociaż została jeszcze chęć walki, ale to tylko tyle - mówi Władysław Kozakiewicz agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.

Reklama

Sportowiec twierdzi, że pozostałością po czasach kariery lekkoatletycznej jest także życiowa mądrość, dzięki której umie sobie radzić z porażkami. Podczas kolejnych zawodów sportowych, w których uczestniczył, przeżywał wiele trudnych sytuacji, walcząc o zwycięstwo. One ukształtowały jego podejście do życia, dlatego dziś nie zamartwia się drobnymi problemami i nie rozpamiętuje przeszłości.

- Nie zamartwiam się, nie patrzę do tyłu, np. wykręciłem sobie kolano, no i dobrze, teraz trzeba leczyć i jedziemy dalej. Kondycja fizyczna jest oczywiście już bardzo daleko z tyłu, już jej się nie dogoni -przekonuje Kozakiewicz.

Mistrz olimpijski niedawno wrócił z Azji, gdzie uczestniczył w zdjęciach do nowego programu telewizji Polsat. To właśnie tam doznał kontuzji. Podczas pozorowanej walki w błocie przeciwnik przypadkowo doprowadził do uszkodzenia kolana u Kozakiewicza. Sportowiec podkreśla, że zapaśnik miał nad nim znaczną przewagę pod względem masy ciała.

- Chciał mnie przewrócić normalnym rzutem, ale nie udało mu się. Trochę za słabo mnie trzymał. Postawił nogę koło mojej i przewrócił mnie w prawą stronę. Można sobie wyobrazić, w którą stronę się wygięło moje kolano. A jeszcze ten 120-kilogramowy kolos przewrócił się na mnie i moje kolano, chrupnęło i tyle - opisuje sytuację Kozakiewicz. W efekcie tej walki w stawie kolanowym sportowca odłamał się fragment kości. Kozakiewicz nie wyklucza, że będzie się musiał poddać operacji, żeby wrócić do zdrowia, nie przejmuje się tym jednak nadmiernie.

Newseria Lifestyle
Dowiedz się więcej na temat: Władysław Kozakiewicz | Lepiej późno niż wcale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy